Punkt zero. Thomas Enger
Читать онлайн книгу.zanim w końcu się zgodziła. Właściwie to było…
Nagle stracił zapał.
– Po co pani dzwoni?
– Mam wrażenie, że żałuje pan tej decyzji – powiedziała.
Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią.
– Trochę. Głównie z powodu tego całego zamieszania. Nie spodziewałem się, że…
Urwał w pół zdania.
– …że co?
– Nic takiego – powiedział w końcu.
– Czy miał pan dzisiaj kontakt z Sonją? – spytała, gdy minęło kilka sekund.
– Nie.
– I nie ma pan pomysłu, gdzie może teraz być?
– Żadnego.
– Kiedy rozmawiał pan z nią ostatnio?
– Wczoraj wieczorem.
– I jak się zachowywała? Inaczej niż zwykle?
– Nie, była sobą. Zachowywała się zupełnie zwyczajnie. Poza tym, że…
Znowu nie dokończył zdania.
– Poza tym, że co?
– Nie, nic.
Usłyszała jakieś dźwięki w tle. Głosy, hałas. Josefson był gdzieś na zewnątrz.
– Rozmawialiście o promocji książki? O strategiach marketingowych?
Prychnął z pogardą.
– Myśli pani, że ja brałem w tym udział?
Zrozumiała, że Josefson zamierza odpowiedzieć na własne pytanie, i dlatego milczała.
– Posłużyła się mną, tak jak wszystkimi innymi – mówił dalej. – Zresztą wydawnictwo również potraktowało mnie przedmiotowo. Mają gdzieś, co ja o tym myślę.
Czekając z nadzieją, że dziennikarz rozwinie swoją wypowiedź, Emma rysowała bazgroły w notesie.
Na próżno.
– A więc nie wie pan, gdzie może być teraz Sonja?
– Nie. I nie obchodzi mnie to. Zrobiłem, co do mnie należało. I nie mam czasu dłużej z panią rozmawiać.
Rozłączył się.
Emma siedziała i przez chwilę wpatrywała się w telefon, zanim odłożyła go na stół. Stian Josefson był zły, pomyślała. Obrażony. A przecież nie tak rzadko zdarzało się, że współautor autobiografii, odgrywający taką rolę, jak Josefson w Wiecznej Jedynce, był pomijany i ignorowany, kiedy książka trafiała do rąk czytelników.
Historia Josefsona była jej czwartym wpisem o Nordstrøm, chociaż wszystko, co dotyczyło książki, było rzecz jasna mniej interesujące od zagadki zaginięcia jej autorki. I Emma, i czytelnicy news.no chcieli się dowiedzieć, co się z nią stało.
Wyjęła kartkę z numerem telefonu Alexandra Blixa i bawiąc się nią, zastanawiała się, czy nie jest za wcześnie na kontakt ze śledczym. Chociaż sam jej to zaproponował.
Postanowiła, że najpierw wyśle mu esemesa, żeby nie pomyślał, że jest zdesperowana albo natrętna. Zadzwonić mogła później.
10
Rozpytywanie po północnej stronie na niewiele się zdało. Większość sąsiadów była w pracy, za to starsza pani mieszkająca dwa domy dalej twierdziła, że widziała mężczyznę w czarnym samochodzie, który wielokrotnie odwiedzał Sonję Nordstrøm. Wnuk starszej pani prowadził salon samochodowy i jeździł autem tej samej marki. Chodziło o volkswagena tiguana. To była jedyna informacja, jaką Blix miał zapisaną w notesie, gdy wrócił do domu Nordstrøm, żeby spotkać się z Ann-Mari Sarą.
Technik kryminalistyki wjechała tyłem przez bramę i zaparkowała dużą furgonetkę tuż przy wejściu do budynku. Blix wprowadził ją krótko w sprawę, podczas gdy pozostali członkowie zespołu przygotowali sprzęt. Powiedział też, co zaobserwował w trakcie pobieżnego przeszukania domu, i wyjaśnił, które pomieszczenia już sprawdzili.
– Moim zdaniem to wygląda na uprowadzenie – zakończył.
Sara odpowiedziała skinieniem głowy, zanim włożyła biały, zakrywający całe ciało kombinezon ochronny. Uchodziła za osobę małomówną, lecz przy tym dokładną, systematyczną i skupioną na pracy. Blix lubił z nią pracować.
Zadzwonił telefon. Numer, który miał zapisany jako „Dziennikarz”. Blix odrzucił połączenie.
Kovic zakończyła rozpytywanie sąsiadów.
– Możliwe, że coś mamy – powiedziała, wskazując głową sąsiednią posesję. – Wczoraj późnym wieczorem przed domem Nordstrøm stał samochód.
– Jaki?
– Sąsiad, z którym rozmawiałam, tylko go słyszał. To było po tym, jak położył się spać, więc nie sprawdził tego dokładnie. Samochód przyjechał, przez kilka minut stał z włączonym silnikiem, a potem odjechał.
Znowu zadzwonił telefon Blixa. „Dziennikarz”. Blix wyłączył dźwięk i pozwolił, żeby komórka wibrowała w kieszeni kurtki.
– O której to było? – spytał.
– Tuż po „Urix”6 na NRK. Sąsiad oglądał program, zanim poszedł spać.
– To znaczy?
– Sprawdziłam porę emisji. „Urix” skończył się wczoraj o wpół do jedenastej.
Blix odwrócił się, wyjrzał na ulicę i zobaczył dwóch gapiów stojących przed domem.
– Czy w pobliżu są jakieś punkty poboru opłat?
– Sprawdzę to – odpowiedziała, notując pytanie. – Mamy tu coś jeszcze do zrobienia?
– Ostatnią rzecz – odparł.
Wszedł po schodach na piętro i przywołał Sarę. Kobieta ściągnęła z ust maskę ochronną.
– W kuchni leży egzemplarz jej książki – powiedział. – Potrzebuję go.
Sara wbiła w niego wzrok.
– Chcesz, żebym usunęła ją z miejsca zdarzenia?
– Nie sądzę, żeby ktoś uderzył Nordstrøm w głowę jej własną książką.
Sara namyślała się przez dwie sekundy.
– Pozwól mi zrobić najpierw kilka zdjęć – odpowiedziała i zniknęła w głębi domu.
W kieszeni kurtki Blixa po raz kolejny zawibrował telefon. Blix wyjął go i zobaczył, że przyszło również wiele wiadomości. Jedna pochodziła od „TV-Eckhoffa”, który pytał, czy Blix podjął decyzję w sprawie wieczornej emisji programu. Podjął. Chciał tam być, ale Sonja Nordstrøm mogła mu to utrudnić.
Już miał wysłać Eckhoffowi odpowiedź, gdy nagle zjawiła się Ann-Mari z książką Nordstrøm schowaną w torebce strunowej na dowody rzeczowe.
– Mogłeś zajrzeć po drodze do księgarni i kupić egzemplarz jej książki – powiedziała, podając mu torebkę.
– Dzięki mnie wydział zaoszczędzi kilka koron – uśmiechnął się.
Telefon nie przestawał dzwonić. Tym razem Gard Fosse. Blix westchnął i przesunął kciuk w prawo na wyświetlaczu.
– Słyszałem, że wszcząłeś dochodzenie – powiedział szef.
– To jeden z przywilejów, które nadal mi przysługują w tej pracy – odparł złośliwie Blix. Przynajmniej raz nie otrzymał