Syreny. Anna Langner
Читать онлайн книгу.głową, bo jego wyjaśnienia mnie nie przekonują. O ile Igor wydaje się w porządku, to Filipowi w życiu bym nie zaufała. Wygląda na takiego, który tylko czeka, by wykorzystać jakąś nie do końca trzeźwą dziewczynę.
– Chciałem podrzucić cię do domu, ale nie szło się z tobą dogadać i nie znałem adresu. Co miałem zrobić? Przywiozłem cię tutaj.
– Przecież wszyscy piliśmy, nie mogłeś prowadzić – stwierdzam, bo jestem pewna, że zamawiał piwo.
– Ja nie. Zawsze jestem trzeźwy, więc mogę kierować.
Spoglądam na niego z ukosa, bo dziwi mnie fakt, że ktoś lubiący spędzać czas w klubach nie pije alkoholu. Potem dyskretnie odchylam kołdrę, którą ciągle jestem opatulona, i czerwienię się po same uszy. Mam na sobie za dużą męską koszulkę, która sięga mi prawie do kolan.
– Co cię tak zszokowało, wiejska truskaweczko? – Gdy podnoszę głowę, widzę, że przygląda mi się z satysfakcją i z trudem powstrzymuje śmiech. – Nie pamiętasz już swojej pijackiej kąpieli w fontannie?
– Że co?!
– Nie powinienem ci tego opowiadać, bo to było naprawdę żenujące, ale skoro nic nie pamiętasz, to czuję się zobowiązany. W skrócie: wypiłaś za dużo, zrobiłaś się bardzo odważna i przebojowa, wlazłaś na fontannę niedaleko klubu i zaczęłaś na niej tańczyć. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, wpadłaś do wody.
Przymykam oczy i próbuję przełknąć upokorzenie. Domyślam się, jaką Damian musiał mieć satysfakcję, gdy widział mnie w takim stanie.
– Całą drogę powrotną trzęsłaś się z zimna. Byłaś przemoczona, więc nie miałem wyjścia: gdy dotarliśmy do mojego pokoju, przebrałem cię w swoją koszulkę.
– Ściągnąłeś ze mnie wszystko? – pytam z obawą w głosie i staram się na niego nie patrzeć.
– Wyluzuj, robiłem to prawie po ciemku. Może nie wyglądam, ale mam w sobie trochę z dżentelmena. Zostawiłem na tobie majtki, chociaż były mokre.
Na samą myśl o tym, że mógł dotykać mnie właśnie tam, czuję dziwną ekscytację w dole brzucha.
– Mogłeś chociaż spać w innym pokoju. – Patrzę na niego z wyrzutem, ale on tylko szerzej się uśmiecha.
– Nie odstępuję nikomu swojego łóżka. Nawet napalonym wiejskim dziewuszkom. – Jego uśmiech staje się szerszy.
Obserwuję, jak się przeciąga, napinając umięśnione ramiona. Przełykam ślinę, bo nagle jeszcze bardziej zasycha mi w ustach.
– Nie byłam napalona, tylko pijana.
– Jesteś pewna? Szeptałaś mi do ucha, że jesteś syrenką i masz ochotę robić ze mną bardzo niegrzeczne rzeczy…
– To niemożliwe. Mówisz tak, bo… Błagam, powiedz, że to nieprawda… – jąkam się prawie tak jak Zuzka, bo nie potrafię znieść takiego upokorzenia.
To się nie wydarzyło. Może nic nie pamiętam, ale ja to po prostu wiem. Nawet po pijaku musiałam zachować jakieś resztki zdrowego rozsądku i pamiętać o tym, że to najbardziej denerwujący facet na świecie.
– Spokojnie, tylko żartuję. Ledwo trzymałaś się na nogach i wcale do mnie nie uderzałaś. Ale szkoda, że nie widziałaś swojej miny sprzed chwili.
– Dupek…
– Hej, uratowałem twój pijany tyłek, a ty jeszcze mnie obrażasz? Może w ramach podziękowania zrobisz mi jajecznicę czy coś?
– Chyba śnisz! Zaraz stąd znikam – prycham i zaczynam rozglądać się za swoimi ubraniami. Nadal jestem owinięta kołdrą i z pewnością wyglądam jak wielki skacowany naleśnik. Niezbyt seksownie.
Wiem, że im szybciej się stąd ulotnię, tym lepiej. Jego bliskość sprawia, że moje ciało zaczyna dziwnie reagować. Może i kłócimy się od samego rana, a ja mam go serdecznie dość, ale moje spojrzenie ciągle się kieruje w stronę jego nagiej klatki piersiowej i całej bardzo apetycznej reszty.
Tłumaczę to sobie brakiem seksu, tym, że jestem kobietą, która ma swoje potrzeby, pełnią księżyca, fazą cyklu, znakami zodiaku, problemami egzystencjalnymi… Ale prawda jest taka, że Przystojny Dupek to gorący towar i musiałabym być ślepa, by nie zwrócić na niego uwagi.
W końcu znajduję wiszącą na krześle sukienkę i stojące obok buty. Mimowolnie kieruję wzrok na meble znajdujące się w sypialni. Dopiero teraz widzę, jak wypasionym ośrodkiem jest Verona. Apartament jest ogromny i urządzony w nowoczesnym stylu. Łóżko śmiało mogłoby pomieścić kilka osób i widzę oczyma wyobraźni, jak Damian urządza sobie tutaj orgie. Drzwi do łazienki są uchylone i zauważam zdobioną złoceniami głęboką wannę.
– Odwiózłbym cię, ale ponieważ nie okazałaś żadnej wdzięczności, nie mam na to ochoty.
Odwracam głowę w kierunku Damiana. Patrzy na mnie leniwie, trochę jak drapieżnik na zlęknioną ofiarę, która szuka drogi ucieczki. Wyciąga się na łóżku i chyba nie ma zamiaru z niego wstać.
– Och, żadna strata. Nie mam ochoty na twoje towarzystwo, więc chętnie się przejdę – mamroczę.
– Masz jeszcze szansę, bym zmienił zdanie. Magiczne słowo to: jajecznica. – Damian opiera się na łokciu i obserwuje, jak niechętnie zrzucam z siebie kołdrę i chwytam swoją sukienkę. Na szczęście jest już całkiem sucha.
– Czy ty myślisz, że wszyscy na świecie urodzili się po to, by ci usługiwać? – Zatrzymuję się w drodze do łazienki i patrzę na niego z odrazą. – Czy ja ci wyglądam na gosposię?!
– Nie, ale bardzo chętnie widziałbym cię w stroju niegrzecznej francuskiej pokojówki…
– Daruj sobie. Idę się przebrać i wychodzę – warczę i jestem zła na siebie, bo na każdą jego zaczepkę z erotycznym podtekstem reaguję mocnym rumieńcem.
– W takim razie miłego spaceru, wiejska truskaweczko. Na pewno wzbudzisz sensację, wychodząc z tego przybytku rozpusty z samego rana w tak skąpej sukience. Ciekawe, co sobie o tobie pomyślą tutejsi…
Cwaniak.
Nie wzięłam tego pod uwagę. Nie jestem miejscowa, choć on nie ma o tym pojęcia, o ile dziewczyny mnie nie wydały. W związku z tym opinia innych na mój temat zwisa mi i powiewa. Z drugiej strony nie chcę, by ciotka miała z mojego powodu nieprzyjemności. Burzewo to dziura zabita dechami, w której plotki rozchodzą się z prędkością światła. Co by sobie o mnie pomyślała, gdyby się dowiedziała, że spędziłam noc w Veronie?
– Dobra. Dziś mam dzień dobroci dla zagubionych, skacowanych wiejskich dziewuszek. Daruję ci tę jajecznicę i odwiozę cię.
Przystaję przy drzwiach do łazienki i spoglądam zaskoczona przez ramię, bo po raz pierwszy Damian zwraca się do mnie łagodnie, niemal przyjaźnie i bez cienia złośliwości.
No dobra, tekst o skacowanej dziewuszce był trochę obraźliwy.
– Jesteś dla mnie prawie miły. Gdzie jest haczyk? – Unoszę brew.
– Nie ma. Po prostu to niezbyt rozsądne, byś wracała sama w takim stroju. Chcę zachować się przyzwoicie i cię podrzucić – odpowiada poważnym tonem, ale kąciki jego ust lekko drżą od powstrzymywanego śmiechu.
– Okej, daj mi chwilę, tylko się przebiorę – bąkam, a jego twarz się rozpromienia.
Nie chcę, by poczuł się tak, jakby właśnie wygrał tę małą bitwę między nami. Ale co zrobić…
Kilkanaście minut później siedzę w wypasionym jeepie grand cherokee i marzę