Kajtuś Czarodziej. Janusz Korczak
Читать онлайн книгу.czyta.
Zapomniał już nawet, że mu kiedyś trudno było czytać.
Rozdział czwarty
Smok, rusałka, syrena – Wiedza tajemna – Kajtuś chce być czarodziejem – Trzynaście czarów w szkole
Kajtuś czyta.
Czyta o wojnach.
O podróżach.
Czyta o krajach i ludach. O zwierzętach i gwiazdach. I jak innym ludziom dzieje się na świecie.
No i…
Zdaje się, że wszystko dobrze.
Niby wie coraz więcej. Niby wie coraz lepiej. Już prawie rozumie. Ale nie tak, jak chce. Nie wszystko dokładnie. Zawsze jakaś tam tajemnica.
Aż doczekał się.
Pani akurat zastępowała chorego nauczyciela. Była wesoła. Chętnie odpowiadała. Można się było dokładnie rozpytać.
Dawno już czekał Kajtuś na taką godzinę.
A zaczęło się jakoś od smoka na Wawelu – od Krakusa.
– Były smoki czy nie? Ile głów miały? Czy ziały ogniem? Czy były rusałki i syreny?
Pani tłumaczy:
– Były zwierzęta skrzydlate. Ptaki przedpotopowe. Były słonie-mamuty. Są wykopaliska.
– A król? A paź, a giermek królewski? Książęta i rycerze? Czy trefniś27 musiał być garbaty? Dlaczego astrolog i alchemik, i sennik egipski?
Pani opowiada o wróżbach i przepowiadaczach.
– Astrolog z gwiazd odczytywał przyszłość. Alchemik robił złoto i lekarstwa: na starość i wszystkie choroby.
Usłyszał Kajtuś:
– Kamień filozoficzny28. Perpetuum mobile29. Wiedza tajemna.
Od dawna już czeka na taką godzinę.
– A magik, proszę pani? A hipnotyzer? A duchy? Czy Cyganki kradną dzieci i sprzedają do cyrku?
– Poczekaj. Nie wszystko od razu.
Roześmiał się któryś, niby że to dziecinne pytania. Ale go pani ostro skarciła i dalej mówi:
– Tak było, tak jest, tak może będzie. To wiemy, tego nie wiemy. A śmiać się nie należy.
I już jakby z jednym tylko Kajtusiem rozmawia. Tak zrozumiale tłumaczy.
Czy żyli siłacze: Samson30 i Herkules31? I Madej32? I mistrz Twardowski33? I Boruta? Jaka jest różnica między czarodziejem i czarnoksiężnikiem?
Nagle…
Nieznośny dzwonek. Już się zrywają szczeniaki. Dzwonek ostry, natrętny. Hałas..
– Nie chcemy przerwy! – woła Kajtuś. – Niech pani dalej mówi.
Pani się uśmiechnęła.
– Dlaczego to cię tak zajmuje?
– Bo on jest, proszę pani, Kajtuś i kurzy jak stary.
– Bo on chce być czarodziejem.
Zerwał się Kajtuś.
Przyskoczył. Zamierzył się. Będzie awantura.
Nie!
Pani zmarszczyła brwi. Tak jakoś dziwnie spojrzała.
I tylko:
– Antoś, proszę cię! Zostań! Wyjdźcie wszyscy z klasy.
Kajtuś czerwony zacisnął zęby. Stoi – czeka.
Zostali we dwoje.
– Dziękuję ci, Antosiu – mówi pani.
– Dlaczego mnie drażnią? Dlaczego przeszkodzili?
– Zastanów się. Jesteś rozumny człowiek.
Zdziwił się: „Człowiek?”.
A pani mówi:
– Ty chciałeś słuchać po dzwonku, a oni nie. Mieli prawo nie chcieć. A ty nie przeszkadzasz nigdy? Nie trzeba być takim porywczym.
Powiedziała pani: „porywczy”, nie: „złośnik”. Dziadek też był porywczy.
Pani wyszła.
Kajtuś został sam w klasie.
Stało się.
Już wie.
Już wie teraz.
Ten chłopak prawdę powiedział!
Już wie zupełnie na pewno.
Chce być czarodziejem!
Nie paziem królewskim, nie rycerzem, nie cyrkowcem i nie kowbojem. Nie magikiem, co sztuki pokazuje. Ani Ali Babą, ani detektywem.
A właśnie czarnoksiężnikiem.
Teraz już wie stanowczo. A przeczuwał dawno.
Już nawet wtedy, gdy był mały, gdy mama czytała bajki, gdy ojciec o dawnych dziejach prawił, a babcia opowiadała o dzikim winie, o szczurach i o starym zegarze.
Nawet nie siłaczem jak Herkules, i nie gwiazdą filmową. Ani bokserem, ani lotnikiem.
Chce i musi poznać wszystkie zaklęcia.
Chce być potężny…
Ten chłopak prawdę powiedział…
Mówi pani, że nie ma zaklęć ani czarów.
Nieprawda. Muszą być. Są. Pani ich nie zna. Bo co innego książki szkolne, a co innego wiedza tajemna.
Sam Mickiewicz pisał o Twardowskim. I królowie wierzyli. Więc musi być prawda.
Pewnie astrolog tak czytał gwiazdy jak Kajtuś w książce litery. Jest. Musi być eliksir na wszystkie choroby, tylko go zwyczajni doktorzy nie znają.
Mylił się Kajtuś, gdy myślał, że się dowie w szkole, że z książek wyczyta.
Nie. Musi sam.
Będzie trudno. Nic nie szkodzi.
Zacząć trzeba. A gdy zacznie, to skończy.
Tak.
Chce mieć czapkę niewidkę i buty siedmiomilowe. I dywan, i torbę, i pierścień, i kurę, co znosi złote jaja. Nie zwyczajne, a złote. Będzie mógł zaczarować, kogo zechce, każdego nieposłusznego. Będzie władcą najpotężniejszym. Muszą go się słuchać.
Musi ćwiczyć wzrok. Znajdzie jakoś pierwsze zaklęcie – jeden wyraz magiczny, indyjski albo grecki.
Postanowił. Ślubował.
Zaczął i kończy.
Od tej pory ma Kajtuś dwa różne życia.
Jedno zwyczajne: w domu, w szkole, na ulicy.
Drugie życie inne, własne, tajemnicze, wewnętrzne.
Niby nic.
Bawi się, goni, zakłada się, wygrywa i przegrywa zakłady; drażni się, przezywa i błaznuje.
Ale naprawdę – rozmyśla o czarach i próbuje. Różnie próbuje – i czeka.
Ćwiczy wzrok i myśli. Myślą i spojrzeniem rozkazy wydaje.
Patrzy z całej siły na chłopca, który przed nim siedzi na ławce. Patrzy i rozkazuje:
„Każę
27
28
29
30
31
32
33