Maria. Powieść ukraińska. Malczewski Antoni

Читать онлайн книгу.

Maria. Powieść ukraińska - Malczewski Antoni


Скачать книгу
może się przenosząc w odleglejsze wieki,

      Świetniejsze okolice, kraj sławny, daleki,

      Nad brzegami Jordanu, pod palmy drzewiną,

      Usiadłby zamyślony z Hebrajską rodziną,

      I w spólnictwie niedoli, czując trwogę świętą70,

      Poznał – tęż samą rękę, wieczną, niepojętą,

      Co swe łaski i kary zsyła lub odwleka;

      Też same zawsze troski wygnańca – człowieka,

      Któremu nawet w szczęściu jeszcze czegoś trzeba,

      tylko wtenczas błogo – gdy westchnie do nieba!

      XII

      «Ojcze! ja nazbyt długo w miłych myśli kole

      Obłąkałam się dzisiaj – a na twoim czole

      Ciemne następstwo zgryzot zawsze się przebija;

      A kiedy radość mignie, to zaraz i mija,

      Jak promyk, co z obłoków71 na wyniosłe góry

      Błyśnie – i znów go skryją wiatrem gnane chmury.

      Oh! czemuż już nie spocznie twoja głowa siwa?

      Tu – na łonie; nie bój się – teraz żal nie spływa,

      Jak wtedy, coś w mych rękach usnął zmordowany

      I wstał, schylonej córki łzami zapłakany!

      Sroga nieszczęść igraszka: – i tak zżółkły parość72

      Popsutym karmił sokiem swego dębu starość;

      I tak zaparte czucia długim uciśnieniem,

      Rwąc tamę mej rozwagi, lały się strumieniem.

      Ah! jakże to boleśnie nazad się obrócić,

      Widzieć Rozpacz grożącą i nie móc się wrócić73!

      Ah, jakże to okropnie w przymusie zostawać,

      Ręką, co chce lekarstwo, truciznę podawać!

      Ojcze! drogi mój ojcze! czyż już żadnej chwili,

      Nigdy ci twoja córka, nigdy nie umili?

      Gorszka74 jej była dola – ale to już przeszło:

      Patrz, jakie słodkie światło we mnie się rozeszło;

      I uśmiech biega w twarzy niż kiedy zabawniej,

      I twój pragnie obudzić – jak w szczęściu – jak dawniej.

      Nieraz ja sobie wspomnę te dziecinne lata,

      Tak lube! tak ulotne!75 i mojego tata

      Jak czasem zasępiony po trudach spoczywa;

      Aż raptem u dziewczynki wesołość się zrywa

      I wciska mu się w serce – powoli – nieznacznie —

      Póki się nie rozjaśni i śmiać się nie zacznie.

      I gdzież to się podziała76 tej dziewczynki władza?

      Pierwej zganiała chmury, a teraz sprowadza;

      I gdzież to żywy, czysty strumyczek upłynął?

      Mruczał na swą nikczemność77, a w jeziorze zginął;

      A nasz śliczny kanarek, gdzież to się obraca?

      Chciał w ogniu piórka złocić i więcej nie wraca.

      O! póki ten, co w moim na zawsze był sercu,

      Nim go moim nazwałam na szlubnym78 kobiercu —

      O! póki ten, co jemu w uczucia się wplatać,

      Brzmić79 w szlachetnych pomysłach, w westchnieniach ulatać,

      W spojrzeniach czuć się światłem i życia potrzebą,

      Było więcej niż szczęście, było dla mnie niebo —

      Ten, co pączek tkliwego, lubego marzenia

      Rozwinął swoim wdziękiem, ocucił z uśpienia,

      Pił jego świeżą rosę, a na jego kwiecie

      Zostawał łzę wdzięczności, której czas nie zmiecie —

      O! póki ten mój miły, ten świat mojej duszy,

      Łańcucha naszych węzłów swą wzgardą nie skruszy;

      Wierny zostanie cnocie, miłości, pamiątkom,

      A gdy znikł pałac szczęścia, wierny jego szczątkom;

      Jeszcze się dla mnie życia nie zamknęło wieko:

      Jeszcze myśl jego o mnie, chociaż on daleko,

      Płynąć będzie tajemnie w umarłe uczucia80,

      I jak cudowny balsam bronić od zepsucia.

      I tę straszną ofiarę – i to rozdzielenie —

      Zniosę – cierpliwie zniosę – póki nasze cienie

      W słodkich, czystych krainach złączone na zawsze,

      Ludzi już nie zobaczą – lecz niebo łaskawsze!»

      Rzekła – i jak w stojącej a popsutej wodzie,

      Wzruszone nagle męty osiadłe na spodzie,

      Z serca jej wyszły czucia, co w łzach długo mokły, —

      I zielonym odcieniem jej bladość powlokły.

      «Wolałbym dźwigać więzy81 u brodacza Turka,

      Niż żeby mi tak marnie więdnieć miała córka;

      Wolałbym w ciemnej turmie pewnej czekać zguby,

      Niźli patrzeć spokojnie na te smutne szluby;

      Alboż to naszej Polsce braknie na młodzieńcach,

      Co to pannom umieją82 wyskoczyć w rumieńcach,

      I tak jak dawniej było – rycerskie kolano

      Raz w życiu tylko ugiąć – po wianek za wiano!

      Nie, Mario! nie trza wzdychać – twego83 nie obrażam;

      Mężny jest i cnotliwy – wiesz, że go poważam;

      Lecz mnie jego rodzica pycha niecierpliwi —

      A kiedy łzami Marii swoje serce żywi,

      Ha – toć i u mnie szabla nie czczym tylko blaskiem,

      I mignie mu pod oczy święconym obrazkiem84:

      Taż to u naszej szlachty dawne przywileje,

      Skrzesać ognia w pałasze, gdy Przyjaźń sciemnieje

      Przyjaźń? a nasze hufy nie z sobą na sejmie85;

      A nasze veto krzyczy jeszcze i w rozejmie86!

      I gdyby kraju napaść, z Hetmanem umowy,

      Nie


Скачать книгу

<p>70</p>

w spólnictwie niedoli, czując trwogę świętą – tj. w poczuciu, że spod owego prawa, które byt utożsamiło z cierpieniem, nie była wyjęta nawet Rodzina Najświętsza. [przypis redakcyjny]

<p>71</p>

Jak promyk, co z obłoków (…) – te dwa wiersze znajdują się także w wierszu: O jak przykro (por. obj. do w. 24). [przypis redakcyjny]

<p>72</p>

parość – gałąź wyrastająca u nasady pnia. [przypis redakcyjny]

<p>73</p>

Ah! jakże to boleśnie (…) wrócić – znaczy: jakże boleśnie jest cofać się myślą do chwili, w której nieszczęście będące teraz już za nami było przed nami i było do odwrócenia, jakże boleśnie cofać się do tej chwili myślą tylko, w poczuciu, że w rzeczywistości wrócić już do niej nie można. [przypis redakcyjny]

<p>74</p>

gorszki – dziś: gorzki. [przypis edytorski]

<p>75</p>

ulotne – przemijające. [przypis edytorski]

<p>76</p>

gdzież to się podziała (…) nie wraca – Te trzy pytania i odpowiedzi mają rytm piosenki. [przypis redakcyjny]

<p>77</p>

mruczał na swą nikczemność – narzekał, że [jest; Red. WL] maleńki. [przypis redakcyjny]

<p>78</p>

szlubny – tak zawsze pisze Malczewski; dziś: ślubny. [przypis redakcyjny]

<p>79</p>

brzmić – dziś: brzmieć. [przypis redakcyjny]

<p>80</p>

Płynąć będzie tajemnie w umarłe uczucia – telepatyczny niejako wpływ duchowy na uczucia „umarłe” zresztą tylko w tym sensie, że bezpłodne, nieczynne, skoro im wyrwano ich przedmiot. [przypis redakcyjny]

<p>81</p>

dźwigać więzy – być w niewoli. [przypis edytorski]

<p>82</p>

pannom umieją wyskoczyć – zam. do panien. [przypis redakcyjny]

<p>83</p>

twego – domyślnie: męża. [przypis edytorski]

<p>84</p>

I mignie mu pod oczy święconym obrazkiem – Zdarzyło mi się widzieć szczególną w tym rodzaju pamiątkę. Na szabli Tureckiej, gdzie wzdłuż klingi wypisane były zdania z Alkoranu, znajdował się wyryty przy rękojeści wizerunek N. S. Panny z napisem polskim gockimi literami. Szabla ta należała do jednego Anglika, który ją we Włoszech nabył; dalekie więc, a zapewne nieraz i krwawe, odbywała podróże. Szkoda tylko, iż w napisie nie było ani roku, ani przez kogo zdobyta. [przypis autorski]

<p>85</p>

Przyjaźń? a nasze hufy nie z sobą na sejmie – Możni panowie polscy nieraz przyprowadzali z sobą na sejmy hufce nadwornego wojska. Miecznik oczywiście swoją własną siłą zbrojną nie rozporządzał i mówiąc „nasze hufy” ma zapewne na myśli z jednej strony hufy wojewody, z drugiej zaś hufy jakiegoś możnego przeciwnika wojewody, którego sam był adherentem [adherent: zwolennik, stronnik; Red. WL]. [przypis redakcyjny]

<p>86</p>

A nasze veto krzyczy jeszcze i w rozejmieVeto założone przeciwko jakiejś uchwale forsowanej przez stronnictwo wojewody trwa w mocy mimo chwilowego zawieszenia broni między nim a partią, do której należał miecznik. [przypis redakcyjny]