W małym dworku. Stanisław Ignacy Witkiewicz

Читать онлайн книгу.

W małym dworku - Stanisław Ignacy Witkiewicz


Скачать книгу
tutaj. Właśnie miałem posłać po niego.

      Kucharka wychodzi.

      SCENA DZIEWIĄTA

      Ciż minus Kucharka.

      WIDMO

      Tak. Pamiętam ten wiersz. Na tym się wszystko skończyło. Mogło być coś – temu nie przeczę – ale nic nie było.

      NIBEK

      z zachwytem

      Śliczny wiersz. Prześliczny. Ale nie skończyło się na tym. Ja wiem.

      KUZYN

      z wściekłością

      Nie na tym! Nie na tym! Wszystko się od tego zaczęło: moje szczęście i moja nieludzka męczarnia. Męczyłem się strasznie, ale pisałem wiersze jak maszyna. Od czasu twojej śmierci – nic. Ani w ząb. Jakby mi ktoś wszystko z głowy wymiótł.

      Pada na krzesło na prawo.

      SCENA DZIESIĄTA

      Silne pukanie we drzwi na prawo. Nie czekając upoważnienia wchodzi Kozdroń. Długie buty, szpicruta. Pewnym krokiem podchodzi do Nibka, który stoi z Anetą na lewo. Mówi głośno.

      KOZDROŃ

      nie widząc Widma

      Dobry wieczór państwu. (ściska rękę Nibka) Ceny na zboże idą w górę. Dobra nasza. (spostrzega się) Ale – proszę mnie przedstawić.

      NIBEK

      Moja kuzynka – Wasiewiczówna. Pan Kozdroń – moja prawa ręka!

      WIDMO

      I lewa figura na ołtarzyku, na którym stałam ja.

      KUZYN

      zrywając się

      Nieprawda! Nieprawda!

      Kozdroń obraca się i spostrzega Widmo do połowy oświetlone silnie, a od góry tonące w zielonym półmroku abażuru. Stoi jak martwy tyłem do widowni, nie mogąc słowa przemówić.

      WIDMO

      wstając, uroczyście

      Nie wyprzesz się mnie, Ignacy. Byłam i jestem twoja, jakkolwiek…

      NIBEK

      Ha! ha! ha! Teraz dopiero się zaczyna. Zobaczymy, kto kogo przesili.

      KOZDROŃ

      zwija się nagłe w kłębek, tak jak gdyby go nagle wściekle brzuch zabolał, i pada na kolana tyłem do widowni

      A! A! A! To nie ja! To straszne! Co to znaczy? Nieboszczka tutaj! A! A! A! Ja umrę!

      Zakrywa oczy rękami i klęczy.

      NIBEK

      Ha! ha! On się ciebie wypiera, Anastazjo!

      KOZDROŃ

      klęcząc i nie odkrywając oczu

      Ja się boję! Weźcie ją! Ona nie żyje. Ja nie otworzę oczu. Ja nie chcę widzieć. Kto jesteście wszyscy? O Boże, Boże! Ja nie otworzę oczu! Och! Bodajbym oślepnął!

      Pochyla się i podnosi z zakrytymi oczami, tak jak gdyby bił pokłony.

      WIDMO

      Zawsze był tchórzem i takim go kochałam.

      Stoi na miejscu.

      KUZYN

      Kochałaś tylko mnie, Anastazjo! Ja nigdy już nic nie napiszę.

      SCENA JEDENASTA

      Wchodzi Kucharka.

      KUCHARKA

      Panie Nibek, pan Maszejko prosi pana zaraz do kancelarii. Mówi, że wszystkie suki zborsuczyły się dziś o szóstej na folwarku.

      NIBEK

      Prosić tutaj.

      SCENA DWUNASTA

      Kucharka wychodzi. We drzwiach rozbija się o nią wpadający Maszejko.

      MASZEJKO

      Panie Nibek, wszystkie suki zborsuczyły mi się w Powierzyńciu. Jestem w rozpaczy. Co robić?

      NIBEK

      Odborsuczymy je, panie Maszejko. Pan jest dzielny człowiek. Niech pan się uspokoi.

      KUZYN

      spokojnie

      Mógłby mnie wuj przedstawić tej pani. Zdaje się, że jesteśmy spowinowaceni.

      NIBEK

      Pan Jęzory Pasiukowski – poeta i mój siostrzeniec. Panna Aneta Wasiewicz.

      Kuzyn bierze za rękę Anetę i badawczo patrzy jej w oczy. Maszejko, który oglądnął się na dźwięk głosu Kuzyna i spostrzegł Widmo, podbiega do Widma z wyraźną uniżonością. Kozdroń zastygł nieruchomy z zakrytymi oczami.

      MASZEJKO

      do Widma

      A! Co widzę! Pani dobrodzika. Dobry wieczór, wieczór dobry. Jakże zdróweczko?

      WIDMO

      gestem królowej daje mu rękę do pocałowania

      Dobry wieczór, panie Maszejko. Dziękuję ci: mam się dobrze, tylko jestem widmem.

      Maszejko całuje ją w rękę z uszanowaniem. Widmo przechodzi na lewo wyniosłym krokiem typowego widma. Maszejko za nim w lansadach.

      NIBEK

      wskazując na Kozdronia

      Patrz pan – co wyrabia tu ten idiota.

      WIDMO

      stoi obok Kuzyna i Anety po lewej stronie

      Takim go kochałam i takim go kocham.

      MASZEJKO

      Pani dobrodzika żartuje chyba. Widzę, że wszyscy są w świetnych humorach. (zaciera ręce) Ale to zwykły atak epilepsji – to nic.

      WIDMO

      do Maszejki

      Zaiste, w świetnych jesteśmy humorach. Nieprawda, Dyapanazy? Sameś mi pan ułatwiał z nim schadzki, panie Maszejko.

      Maszejko miesza się.

      KOZDROŃ

      Nie mów – zwariuję. Już uwierzyłem, że jej nie ma. Nic nie chcę wiedzieć i słyszeć.

      Zatyka uszy „kciukami”, a oczy resztą palców.

      WIDMO

      Słyszycie? Mówi mi: „ty”. To jest dowód.

      NIBEK

      Panie Maszejko. Moja żona i pan jesteście najsilniejszymi ludźmi we dworze. Bierzcie go we dwoje i odnieście do kancelarii. Może przyjdzie do siebie.

      KUZYN

      Ja


Скачать книгу