Dziecko salonu. Janusz Korczak

Читать онлайн книгу.

Dziecko salonu - Janusz Korczak


Скачать книгу
trupy w kaplicach, czytałem w kurierze wszystkie wiadomości o zbrodniach, żywcem pochowanych, Kubach Rozpruwaczach39 i lunatykach – i nakrywałem się wieczorem kołdrą na głowę. Sadziłem w doniczkach pestki od daktyli i pomarańczy; rzadko co wyrosło, a jak wyrosło, to zwiędło. Wycinałem ramki laubzegą40 i marzyłem o basenie z rybkami, ślimakami i morskimi roślinami.

      Lubiłem gry towarzyskie: pierścionek, dukat, lub: imię męskie, imię żeńskie, gdzie byli, co robili, co na to świat powiedział. Czasem wychodziło bardzo dowcipnie: Władzio i Mania w naparstku kichali; świat powiedział, że to grzech. Na prima aprilis mówiło się: „masz nos zawalany atramentem”, „o, bluza ci się podarła”. W tłusty czwartek drugoroczni rysowali na tablicy pączki. W śmigus oblewałem kolońską wodą Jadzię, kucharkę i służącę. Wiosną grałem w „zielone” na „fundę”41: chałwę, makagigi42, miętówki i sachar.

      Wówczas to siedziałem trzy godziny w kozie, bo byłem dyżurnym i nie chciałem wydać kolegów, którzy coś przewinili. „Sami powinni się byli przyznać” – twierdziłeś wtedy, panie ojcze. Ale prawdziwa burza wówczas dopiero powstała, gdym przyniósł trójkę ze sprawowania za kwartał. Groziłeś rózgami i oddaniem mnie do szewca. A wiedziałeś, że nie mogłem być lizuchem, żeby potem ciągle mi mówili: „No idź, polizuchuj się; prędzej, ja ci każę iść”. Skrzywdziłeś mnie pan, panie ojcze. Widzisz? Jeszcze pamiętam…

*

      Nie bawiła mnie już proca ani palant, ani czwórki z tłumaczeń; nie brałem udziału w bitwach na podwórzu podczas pauzy. Czytałem Kraszewskiego43, nowelki (po kryjomu) i Ogniem i mieczem (otwarcie). Próbowałem pisać wiersze i urządzić własny dzwonek elektryczny. Przed każdymi dłuższymi świętami postanawiałem od nowego kwartału już dobrze się uczyć: powtórzyć, dopełnić, układałem plany, po ile stronic dziennie powtarzać, ile rozwiązać zadań – i kończyło się na planach.

      Chciałem być aktorem, poetą, księdzem, wodzem, podróżnikiem, chemikiem, adwokatem, Kmicicem – co dni kilka kochałem się w innej ze spotykanych w drodze do szkoły pensjonarek i rwałem listki: „kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje” albo „napluje”. A przede wszystkim chciałem już być dorosłym… być – sobą.

      Byłem ci już, panie ojcze, zupełnie obcy.

      „Czcij ojca twego i matkę twoją”.

      – Przez co się czci ojca i matkę?

      – Przez miłość, uszanowanie i posłuszeństwo.

      Więc grzeszny byłem i żałowałem za grzechy.

      – Iloraki jest żal?

      – Żal jest dwojaki: doskonały i mniej doskonały.

      – Co to jest żal doskonały?

      – Żal doskonały jest to obrzydzenie sobie grzechów pochodzące jedynie z miłości Pana Boga.

      – Co to jest żal mniej doskonały?

      – Żal mniej doskonały jest to obrzydzenie sobie grzechów pochodzące z obawy utraty nieba lub zasłużenia na piekło, ale już z mniejszą miłością Pana Boga.

      Żal mój był mniej doskonały: obawiałem się utraty nieba lub promocji.

      Zauważyłem, że po każdej zapomnianej rano modlitwie, ukradkiem wypalonym papierosie albo nierozmyślnie złamanym poście – następowała kara w postaci dwójki – i podziwiałem czujność i sprawiedliwość.

      Im bliżej egzaminów, tym dłuższe i gorętsze pacierze. Bo na zielonym suknie stołu leżały pytania, gorąco pożądane, obojętne lub pytania fatalne, złowieszcze. „Boże! już nigdy nie będę”. I ręka drżała, przed oczyma biegały ciemne plamy, dech zamierał, serce kurczyło się w trwożnym oczekiwaniu: czy Bóg pomoże?…

      Bolek i Franek Tomczyńscy, Stasiek Żabicki („Żaba”) i ja – postanowiliśmy urządzić pieszą wycieczkę, jeżeli wszystko pójdzie dobrze. I przeszliśmy nawet bez poprawki. Na przyszły rok usiądziemy razem: Franek z Bolkiem na trzeciej, a my na czwartej; bo oni lepiej robili zadania, a my wspomagać ich będziemy łaciną – więc viribus unitis44, razem, nie damy się.

      Zezwoliliście na jednodniową pieszą wycieczkę do Wilanowa. Ale nazajutrz zmieniłeś, ojcze, zdanie: zabroniłeś. Nie mogłem ich nawet uprzedzić. Po południu chcieliście wziąć mnie w Aleje. Uparłem się i zostałem w domu – sam, przy oknie, z żalem i gniewem bezsilnym i wrogim – w duszy.

      Prawda, że to drobiazg? A jednak pamiętam…

*

      Spętaliście mi czyny, ale myśli bujały swobodnie. Bo troskliwość wasza nie sięgała aż tak głęboko, bo nie zagłębialiście się nigdy bardziej niż w jamę ustną: czy jem – i muszlę uszną: czy czysta.

      Już nie odgadywałem szarad w kurierze. Marzyłem o innej, większej sławie.

      – Cicho, Jadziu, nie przeszkadzaj, bo Janek się uczy.

      A Janek pod gramatyką grecką miał powieść, na policzkach – rumieńce, w oczach – iskry lub łzy, a w duszy – burzę: zapał, obawę, ból i wyrzuty sumienia…

      Przyszła miłość śnieżnobiała i nauczyła czuć i marzyć. Z nią mieszkam w latarni morskiej i pracuję nad latającą maszyną lub perpetuum mobile45. Matka jej umarła na suchoty; znajduję lekarstwo przeciw suchotom i nazywam jej imieniem: Anieli, Anielki mojej.

      Pisałem listy do pisarzy: – do Belmonta46:

      „Panie! Czytałem twoje arcydzieło: W wieku nerwowym. Boże! Jakie to arcydzieło…”

      Do Choińskiego47:

      „Pan, taki sławny i taki wielki, będzie się śmiał z listu sztubaka. Ale przecież Stłumione iskry to takie potężne dzieło. Och! jak pan zna duszę ludzką” – itd.

      I listów nie wysyłałem, bo balem się, że są śmieszne, że drwić z nich będą, jak drwią moi najbliżsi ze mnie, z mej ukrywanej miłości, marzeń i wątpliwości moich.

      – O, widzisz, to jest taka.

      – A po czym ty poznajesz?

      – To od razu można poznać… Nie wierzysz, to stańmy: zobaczysz, że od rogu znowu zawróci.

      I zawracała od rogu.

      I na to się pozwala?… To przecież straszne, tego być nie powinno.

*

      Smutny snułem się po mieszkaniu: dowiedziałem się, że stryj wyjeżdża na Kaukaz. Więc i Aniela pojedzie i może nigdy jej nie zobaczę. Stanąłem przy oknie w salonie i patrzyłem na chmury, i wiersz układałem. Drzwi do gabinetu twego były uchylone. Głośno się śmiałeś, panie ojcze, głośno i serdecznie, z dowcipów, które przywiózł pan Antoni z ostatniej podróży. Słyszałem wszystkie anegdoty, które opowiadaliście sobie wzajemnie. Jedną najlepiej pamiętam:

      „Pewien ojciec miał dwie córki i tak bał się o ich cnotę, że kupił dwa kosze, które przewiesił przez ramię i wsadził w nie obie córki, i nosił przez lat osiemnaście. Zgłosił się młodzieniec i powiada: »daj mi jedną z córek, tylko musisz zaręczyć, że jest niewinna«. Stary poskrobał się w głowę. »Widzisz, za tę, która siedziała w przednim koszu, to ręczę, ale za tę, co w tylnym koszu – to nie, bo jej nie miałem ciągle na oku«”.

      Były i gorsze. A potem sądy i komentarze.

      Czy


Скачать книгу

<p>39</p>

Kuba Rozpruwacz – pseudonim nadany zabójcy londyńskich prostytutek, jego tożsamość nie została ustalona. [przypis edytorski]

<p>40</p>

laubzega – przyrząd do cięcia, wyrzynarka. [przypis edytorski]

<p>41</p>

funda – fundowanie. [przypis edytorski]

<p>42</p>

makagiga – ciastko z miodu maku i migdałów. [przypis edytorski]

<p>43</p>

Kraszewski, Józef Ignacy (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk i działacz społeczny. [przypis edytorski]

<p>44</p>

viribus unitis (łac.) – jak jeden mąż. [przypis edytorski]

<p>45</p>

perpetuum mobile (łac.) – mechanizm, który raz uruchomiony, działałby zawsze. [przypis edytorski]

<p>46</p>

Belmont, Leo, właśc. Leopold Blumental (1865–1941) – polski pisarz, eseista i tłumacz. Autor powieści W wieku nerwowym (1888) kreującej postać dekadenta. [przypis edytorski]

<p>47</p>

Jeske-Choiński, Teodor (1854–1920) – powieściopisarz, krytyk literacki i teatralny. Stłumione iskry: opowieść z 1886 to historia rodziny mieszanej, prusko-polskiej, w której dochodzi do konfliktów na tle narodowościowym. [przypis edytorski]