Tygiel zła. James Rollins

Читать онлайн книгу.

Tygiel zła - James Rollins


Скачать книгу
się, ewidentnie wyczuwając drapieżnika.

      – Skończyliśmy? – zapytał Monk swojego jeńca.

      – Tak, człowieku, okay.

      Wypuścił pięść Bryce’a, ale dopiero wtedy, kiedy przewrócił go na bok. Przestąpił nad nim z groźną miną, ale mijając Graya, mrugnął do niego.

      – Teraz możemy iść.

      Komandor ruszył za nim. Twarz Bryce’a pociemniała i to było jedyne ostrzeżenie. Upokorzony na oczach swojej paczki, widocznie musiał zachować twarz. Poderwał się, napędzany toksyczną mieszanką whisky i testosteronu, i rzucił się w stronę pleców Monka, zamierzając zaatakować od tyłu.

      Już dość…

      Gray złapał go za nadgarstek, kiedy ten go mijał. Wykorzystując masę i rozpęd napastnika, wprawnie wykręcił mu rękę za plecami. Uniósł Bryce’a na palce i tak trzymał, uważając, żeby nie naderwać mu mięśni barku.

      Poskromiwszy napastnika, zamierzał go opuścić na ziemię. Ale Bryce jeszcze nie skończył; niemal zapluwając się z wściekłości, szamotał się i próbował walnąć Graya łokciem.

      – Wal się. Moi kumple i ja dopadniemy was…

      To by było na tyle, jeśli chodzi o zachowanie umiaru.

      Gray szarpnął go mocniej za ramię. Kość pękła z głośnym trzaskiem, a ból stłumił resztę pogróżek.

      – Jest cały wasz! – krzyknął Gray, popychając Bryce’a w objęcia przyjaciół.

      Nikt nie pofatygował się, żeby go złapać.

      Z okrzykiem bólu Bryce runął głową naprzód na podłogę. Gray popatrzył na pozostałych, milcząco prowokując ich, żeby wystąpili przeciwko niemu. Dostrzegł swoje odbicie w lustrze za barem. Proste ciemnoblond włosy o popielatym odcieniu miał zmierzwione, twarz pociemniałą, lodowato błękitne oczy zdawały się jarzyć groźbą.

      Rozpoznając niebezpieczeństwo, kolesie Bryce’a wycofali się w głąb baru.

      Zadowolony z rozwiązania sprawy, Gray odwrócił się i wyszedł. Dogonił przyjaciela na podeście przed barem. Monk, znany z bezdennego żołądka, zerkał na podświetlony szyld sąsiedniej hinduskiej restauracji.

      – Co tak długo? – zapytał, nie odwracając się.

      – Musiałem dokończyć to, co zacząłeś.

      Monk wzruszył ramionami.

      – Pewnie potrzebowałeś upuścić trochę pary.

      Komandor skrzywił się, ale musiał przyznać, że ta drobna utarczka pomogła mu się odprężyć znacznie bardziej niż kilka szklanek guinnessa.

      Przyjaciel wskazał na szyld restauracji, ale Gray go powstrzymał.

      – Nawet o tym nie myśl. – Spojrzał na zegarek i podszedł do krawężnika. – Poza tym czekają na nas cztery panie.

      – Racja. – Monk podszedł do Graya, który przywołał taksówkę. – A dwie z nich nie usną bez buziaka na dobranoc.

      Mówił o swoich córkach, Penny i Harriet, którymi opiekowały się lepsze połowy obu mężczyzn. Żona Monka, Kat, przywiozła dziewczynki do domu Graya w Takoma Park na przedmieściach Waszyngtonu. Rodzina Monka miała zostać na noc, żeby spędzić świąteczny poranek z Grayem i Seichan, która była w ósmym miesiącu ciąży. Wcześniej tego wieczoru mężczyźni zostali wypędzeni z domu. Kat wygoniła ich pod pretekstem, że ona i Seichan muszą zapakować prezenty pod choinkę, jednak chociaż kapitan Kathryn Bryant była dawnym oficerem wywiadu, Gray z łatwością przejrzał wymówkę. Seichan była nienormalnie spięta, wyraźnie przytłoczona tym, co ją czekało, i Kat chciała z nią porozmawiać w cztery oczy – jak doświadczona matka z przyszłą matką.

      Gray podejrzewał, że wychodne tego wieczoru miało uspokoić również jego nerwy. Wyciągnął rękę i ścisnął przedramię przyjaciela, dziękując mu bez słów. Monk miał rację. Rzeczywiście potrzebował spuścić trochę pary.

      Taksówka podjechała do krawężnika i dwaj mężczyźni wsiedli.

      W środku Gray z jękiem odchylił głowę na oparcie.

      – Nie wypiłem tyle od lat. – Rzucił Monkowi karcące spojrzenie. – I wątpię, czy DARPA się ucieszy, że wykorzystujesz ich najnowszy hardware, żeby wyłudzać darmowe piwo.

      – Nie zgadzam się. – Moneta pojawiła się jakby znikąd i Monk podrzucił ją w powietrze. – Zachęcali mnie, żebym ćwiczył motorykę.

      – A jednak ten pijany gość z bractwa miał rację. Oszukiwałeś.

      – To nie oszustwo, kiedy chodzi o umiejętności.

      Gray przewrócił oczami, co tylko sprawiło, że wnętrze taksówki zawirowało. Przed pięcioma miesiącami Monk przeszedł operację, podczas której wszczepiono mu chirurgicznie eksperymentalny interfejs mózg/maszyna. Do kory somatosensorycznej jego mózgu podłączono szereg mikroelektrod wielkości dziesięciocentówek, które pozwalały mu kierować nową neuroprotezą za pomocą samej myśli, nawet „czuć” to, czego ona dotyka. Ponieważ lepiej wyczuwał przedmioty w przestrzeni i nimi manipulował, mógł dostroić swoją kontrolę motoryczną z niezwykłą precyzją, toteż rzucając monetą, dokładnie wiedział, co wypadnie.

      Początkowo Graya bawiła ta „sztuczka”, ale przy każdym kolejnym rzucie narastała w nim niejasna obawa. Nie potrafił tego wyjaśnić. Może chodziło o utratę kobiety, którą niegdyś kochał: poniosła śmierć z powodu nieudanego rzutu monetą. A może to nie miało nic wspólnego z rzucaniem monetami, po prostu coraz bardziej denerwował się swoim zbliżającym się ojcostwem. Nigdy nie potrafił się dogadać z własnym ojcem, który szybko wpadał w gniew i przekazał mu tę cechę.

      Znowu usłyszał trzask łamanego ramienia pijaka z baru. W głębi duszy wiedział, że mógł poskromić tego bydlaka, nie robiąc mu prawdziwej krzywdy, ale nie był w stanie się powstrzymać. Ta świadomość sprawiła, że znowu ogarnęły go wątpliwości.

      Jakim ojcem się stanę? Czego nauczę moje dziecko?

      Zamknął oczy, żeby taksówka przestała wirować. W tej chwili wiedział tylko, że cieszy się z powrotu do domu. Wyobraził sobie Seichan. W ósmym miesiącu wyglądała wspaniale. W ciąży stała się jeszcze piękniejsza, wręcz uwodzicielska. Słyszał już wcześniej, że ciężarne kobiety promienieją, ale zaczął w to wierzyć dopiero w ostatnich miesiącach. Migdałowa skóra Seichan – zdradzająca jej euroazjatyckie pochodzenie – teraz jaśniała blaskiem, który zapierał mu dech w piersi. Jej szmaragdowe oczy płonęły, czarne włosy migotały niczym skrzydła kruka w locie. I przez cały czas rygorystycznie przestrzegała reżimu ćwiczeń, zachowując siłę i sprawność, jakby wzmacniała swoje ciało, żeby chronić to, co rosło w jej wnętrzu.

      – Orzeł – szepnął Monk.

      Gray otworzył oczy i patrzył, jak ćwierćdolarówka ląduje na dłoni przyjaciela. Profil Jerzego Waszyngtona zabłysnął w półmroku. Gray uniósł brwi.

      Monk wzruszył ramionami.

      – Jak mówiłem, potrzebuję więcej ćwiczeń.

      – Albo obietnicy darmowego piwa.

      – Hej, przestań narzekać. Lepiej zacznij oszczędzać każdego centa, dziesiątkę i ćwierćdolarówkę. – Znowu rzucił monetą. – Pampersy nie są tanie.

      Czy z powodu tego ostrzeżenia, czy samego rzutu monetą Gray znowu poczuł ukłucie niepokoju. Wkrótce jednak skręcili w jego ulicę, co pomogło mu opanować nerwy.

      Po


Скачать книгу