Bóg Imperator Diuny. Frank Herbert
Читать онлайн книгу.to.
– Schowaj ostrze. Nigdy tego nie rób bez skrwawienia go.
I znów wykonała polecenie.
Leto ze smutkiem myślał o tej dawnej ceremonii, patrząc na trójwymiarowy wizerunek zbliżającej się Nayli. Jeśli ostrze nie było zahartowane na sposób dawnych Fremenów, stawało się kruche i bezużyteczne. Zachowa swój kształt do końca życia Nayli, ale niewiele dłużej.
„Odrzuciłem okruch przeszłości”.
Jakie to smutne, że dawna Szadout stała się rybomówną. I że prawdziwego krysnoża użyto, by mocniej związać sługę z jej panem. Wiedział, że niektórzy uważają jego rybomówne za prawdziwe kapłanki, za odpowiedź Leto na zgromadzenie Bene Gesserit.
„On tworzy nową religię” – mówiły Bene Gesserit.
„Nonsens. Ja nie stworzyłem religii. Ja jestem religią”.
Nayla weszła do sanktuarium wieży i stanęła trzy kroki od powozu Leto z opuszczonym uniżenie wzrokiem.
– Spójrz na mnie, kobieto! – rzekł Leto, wciąż zatopiony we wspomnieniach.
Usłuchała.
– Stworzyłem świętą obrzydliwość! – powiedział. – Ta religia zbudowana wokół mojej osoby budzi we mnie obrzydzenie!
– Tak, Panie.
Zielone oczy Nayli nad złocistymi poduszkami policzków patrzyły na niego bez pytania, bez zrozumienia, bez potrzeby odpowiedzi.
„Gdybym kazał jej policzyć gwiazdy, poszłaby i spróbowała to zrobić. Myśli, że poddaję ją nowej próbie. Naprawdę mogłaby mnie rozgniewać”.
– Ta przeklęta religia musi się skończyć wraz ze mną! – wykrzyknął Leto. – Czemu miałbym ją narzucać mojemu ludowi? Religie rozpadają się od środka, tak samo jak imperia i jednostki.
– Tak, Panie.
– Religie tworzą radykałów i fanatyków, takich jak ty.
– Dziękuję Ci, Panie.
Krótkotrwała pseudofuria zapadła w głębiny jego wspomnień. Nic nie mogło naruszyć twardej powierzchni wiary Nayli.
– Topri złożył mi raport przez Moneo. Powiedz mi coś o tym Toprim.
– Topri to robak.
– Czyż nie tak nazywacie mnie między buntownikami?
– Jestem posłuszna we wszystkim, więc nie zaprzeczę.
„Touché!”
– Nie warto zatem zajmować się Toprim? – spytał Leto.
– Siona oceniła go właściwie. Jest nieudolny. Mówi rzeczy, które inni powtarzają, i w ten sposób ujawnia swój udział w sprawie. Gdy Kobat zaczął mówić, Siona po kilku chwilach wiedziała, że Topri to szpieg.
„Wszyscy się z tym zgadzają, nawet Moneo – pomyślał Leto. – Topri nie jest dobrym szpiegiem”.
Ta zgodność ubawiła go. Owe drobne machinacje mąciły tylko wodę, która dla niego i tak była całkiem przejrzysta. Aktorzy grali jednak według jego planu.
– Siona cię nie podejrzewa? – spytał.
– Ja nie jestem nieudolna.
– A wiesz, po co cię wezwałem?
– By poddać próbie moją wiarę.
„Aaach, Naylo. Jakże mało wiesz o próbach!”
– Chcę wiedzieć, jak oceniasz Sionę. Chcę to widzieć na twojej twarzy i słyszeć w twoim głosie. Czy jest gotowa?
– Rybomówne jej potrzebują, Panie. Dlaczego ryzykujesz jej utratę?
– Wymuszanie rezultatu to najpewniejszy sposób utraty tego, co najwyżej w niej cenię. Musi przyjść do mnie w pełni sił.
Nayla opuściła wzrok.
– Jak mój Pan rozkaże.
Leto rozpoznał ów ton. Nayla reagowała w ten sposób, kiedy nie mogła czegoś zrozumieć.
– Czy Siona przeżyje próbę, Naylo?
– Tak jak opisujesz tę próbę, Panie… – Podniosła wzrok na Leto i wzruszyła ramionami. – Nie wiem, Panie. Jest silna, to pewne. Ona jedna przetrwała spotkanie z wilkami. Ale jest owładnięta nienawiścią.
– To całkiem naturalne. Powiedz mi, Naylo, co ona zrobi z rzeczami, które mi zabrała?
– Czy Topri nie poinformował Cię o księgach, które podobno zawierają Twoje Święte Słowa?
„To dziwne – pomyślał Leto – jak brzmieniem głosu zaznacza wielkie litery”.
– Tak, tak. Ixanie mają ich kopie, a wkrótce Gildia i Bene Gesserit też będą nad nimi pracować.
– Co to za księgi, Panie?
– To słowa, które kieruję do mojego ludu. Pragnę, żeby były czytane. Ale przede wszystkim chcę wiedzieć, co Siona mówiła o planach cytadeli, które zabrała.
– Mówiła, że pod Twoją cytadelą są ukryte wielkie zapasy melanżu, Panie, i że plany to ujawnią.
– Plany tego nie ujawnią. Czy chce kopać tunel?
– Szuka ixańskich narzędzi do tego.
– Ix ich nie dostarczy.
– Czy są tam takie zapasy melanżu, Panie?
– Tak.
– Opowieść o tym, jak bronione są te zasoby, Panie, mówi, że sama Arrakis zostałaby zniszczona, gdyby ktoś chciał zrabować Twój melanż. Czy to prawda?
– Tak. I wstrząsnęłoby to Imperium. Nic by nie przetrwało: ani Gildia czy zgromadzenie żeńskie, ani Ix czy Tleilax, ani nawet rybomówne.
Wzdrygnęła się.
– Nie pozwolę Sionie dobrać się do Twojej przyprawy.
– Naylo! Kazałem ci słuchać Siony we wszystkim. To tak mi służysz?!
– Panie? – Stała, bojąc się jego gniewu, bliższa niż kiedykolwiek utraty wiary. Sam wykreował ten kryzys, wiedząc, jak się musi skończyć. Nayla odprężyła się powoli. Widział, jaką formę przybierają jej myśli, jakby je wypisywała iluminowanymi słowami.
„Ostateczna próba!”
– Wrócisz do Siony i będziesz strzec jej życia – powiedział. – To zadanie ci powierzyłem, a ty je przyjęłaś. Do niego zostałaś wybrana. Dlatego nosisz nóż z domu Stilgara.
Jej dłoń powędrowała ku ukrytemu krysnożowi.
„To prawda – pomyślał Leto – że broń narzuca przewidywalny sposób zachowania”.
Patrzył zafascynowany na naprężone ciało Nayli. W jej oczach było czyste uwielbienie.
„Ostateczny retoryczny despotyzm… a ja nim gardzę!”
– Idź już! – warknął.
Odwróciła się i uciekła od Świętej Obecności.
„Czy ta gra jest tego warta?” – zastanawiał się Leto.
Nayla powiedziała mu jednak wszystko, co chciał wiedzieć. Odnowiła swoją wiarę i ukazała to, czego Leto nie mógł dojrzeć w słabnącym wizerunku Siony. Instynktowi Nayli należało wierzyć.
„Siona osiągnęła ten punkt krytyczny, którego mi trzeba”.