Zatrzymać czas. Anna Sakowicz
Читать онлайн книгу.Nie wiem, po ile są, ale łatwo się domyślić, że na pewnonietanio, bo przecież cuda muszą odpowiednio kosztować. Cena wprostproporcjonalna do ich mocy.
Aneta streściła Poli przebieg takiego seansu na podstawie opowieści Basii jej mamy. Oczywiście próbowała przekonać obie kobiety, że to oszustwo,ale podobno matka Basi stwierdziła, że spróbować warto, bo nawet jeżelinie pomoże, to nie zaszkodzi.
– Ale one nie mają kasy! – pisnęła Pola.
– No! Baśka ma już pracę, ale kokosów na pewno jej nie płacą, więczamiast wykorzystać to na rehabilitację czy masaż, płaci jakimś palantomżerującym na ludzkiej naiwności. Aha! – zawołała nagle. – Oni oczywiścierobią niezłe show, bo w trakcie seansu zawsze jest ktoś, kto wstanie z wózka albo nagle zacznie widzieć. Basia mówiła, że na jej oczachniewidoma dziewczynka odzyskała wzrok! Czujesz to?
– To trzeba zgłosić na policję.
– Trzeba, ale też trzeba tych oszustów skompromitować, bo policja zrobiz nich męczenników. Ludzie dorobią historię, że to mafia farmaceutycznachce się pozbyć cudotwórców jako konkurencji. Nie wiesz, jak to jest? W spisek wielkich firm produkujących leki łatwiej uwierzyć niżcudotwórcom, choć jedni i drudzy żyją dzięki temu, że ludzie chorują.
Pola zamyśliła się. Niby Aneta miała rację… Nie wiedziała jednak, w jakisposób one mogłyby pomóc.
– Może powinnam pogadać ze Sławkiem?
– Powie ci, że masz się nie wtrącać.
– No tak – westchnęła. – A tak à propos – uśmiechnęła się Pola. –Dwudziestego pierwszego lipca mój ślub. Czuj się zaproszona na obiad, bowesela nie będzie.
– Wow! Gratulacje! – pisnęła Aneta. – Ale się cieszę! Dwudziestypierwszy to dobra data, oczko – zaśmiała się. – Ale wracając do tychoszustów, chcę iść na to spotkanie i zobaczyć, jak to wygląda.
– Nie szkoda ci kasy?
– Szkoda, ale nie można pozwolić, żeby ktoś zarabiał na naszejniepełnosprawności.
Pola uśmiechnęła się, bo rozbawił ją brak logiki w tym, co mówiła Aneta.Nie chce, by zarabiali, a ma zamiar zapłacić za wstęp. Nie zamierzałajednak niszczyć entuzjazmu koleżanki.
– Pójdziesz i…?
– Niech twoja siostra napisze o tym oszustwie. Media to czwarta władza.Zgromadzimy dla niej materiały.
– My?
W tym momencie Pola parsknęła śmiechem. Miała wrażenie, że Anetanaprawdę szykuje się do wojny. Przeciwnik co prawda wydawał się marnejjakości, ale wojsko trzeba było przegrupować.
– Słuchaj – znów zachichotała. – Ja nie ogarniam. Ale oczywiście powiemo tym Agacie.
– Najlepiej gdybyśmy tam poszły razem, najpierw we dwie, potemściągniemy twoją siostrę, bo trzeba zebrać dowody. Nagramy ten seans z ukrytej kamery. Pokażemy jej, a ona oceni, czy to się nada na pierwsząstronę.
– Dobra – odparła. Wydało jej się to sensowne. Ubolewała, że będzie jąto kosztowało sto złotych. Ale czasami nie należy żałować róż, gdy płonąlasy, pomyślała i zgodziła się na pomoc Anecie. Niemal od razu poczułamiłe mrowienie z tyłu czaszki. Będzie adrenalina! – Obnażymy oszustwo –dodała z satysfakcją.
– Tylko nie mów nic na razie Sławkowi, bo wyśle za tobą szwadron policjii spłoszy ich.
– A nie chodzi właśnie o to, by ich wypłoszyć?
– Nie! Bo przeniosą się w inne miejsce. Nie można pozwolić, bywykorzystywano nasze połamane kręgosłupy do oszukiwania innych. Po moimtrupie! – powiedziała, choć sama do końca nie miała pojęcia, jak powinnaprzebiegać ta wojna. Plan obejmował na razie zwiady i zebranieinformacji. Potem wytoczą działo w postaci mediów. Na końcu powiadomisię policję. Taki był zarys działań, a reszta miała się wyklarować w trakcie.
– Racja.
Pola spojrzała na zaciętą minę Anety. Wiedziała, że jej koleżanka czułasię teraz jak ryba w wodzie. Wszelkiego rodzaju akcje ratujące światalbo honor zdradzonych kobiet były jej żywiołem, nieprzypadkowo naboisku podczas gry w kosza zawsze była w ataku. I za to ją Polauwielbiała.
Aneta poprawiła włosy i podciągnęła rękawy bluzki, jakby szykowała siędo sparingu. Wzięła jednak w dłonie kubek z kawą i umoczyła w nim usta.Uspokoiła się. Wiedziała, że Pola jej pomoże. Spojrzała na nią.Niesforna grzywka zasłaniała jej część twarzy. Ale w widocznym jednymoku zapaliła się znajoma iskra.
– A teraz opowiedz, co z tym ślubem, zanim ruszymy na wojnę.
10
Zmęczony Emil położył się na łóżku i na chwilę zamknął oczy. Musiałodpocząć po ciężkim dniu. Słabo spał. Ostatnio w ogóle nie czuł się zadobrze. Był przepracowany. Stresował się również swoimi sprawamisercowymi. Chciałby poczuć, że Agata naprawdę chce spędzić z nim resztężycia. Nie wiedział dlaczego, ale czuł jej niepewność, choć słowamizapewniała go o miłości. Bał się, że po porodzie w Agacie ciągle buzująhormony i nie myśli racjonalnie. Najlepiej poczekałby, aż wszystko się w niej uspokoi, ale jej ostatnie pytanie o datę ślubu trochę go wybiło z rytmu. Denerwował się, bo nie umiał jej powiedzieć o tym, co się działow jego głowie.
– Mogę się przytulić? – spytała, siadając na łóżku. Na rękach trzymałaTymka. Emil spojrzał na nich i zastanowił się, w czyim imieniu Agatawypowiedziała to pytanie. – Nie dałam rady przyjść do klubu –usprawiedliwiła się.
– Jasne.
Położyła się obok Emila, a pomiędzy siebie i mężczyznę położyła ichsynka. Chłopczyk nie spał. Wydawał się pogodny. Niedawno się najadł.Pielucha była czysta. Teraz czas na przytulanki z rodzicami.
– Stęskniliśmy się za tobą – powiedziała kobieta. Emil ułożył się naboku, by widzieć Agatę i Tymka. Dotknął rączkę synka, a on od razuchwycił go za palec.
– Ja też.
– Pomyślałeś nad datą? – spytała, a mężczyzna poczuł niemiły skurcz w żołądku.
– Nie miałem czasu. Nie chcesz sama wybrać terminu? Kiedy byś chciała?
– Pola i Sławek biorą ślub dwudziestego pierwszego lipca… – zawahałasię.
– Chcesz w tym samym dniu?
Agata uniosła głowę i przyjrzała się Emilowi. Nie pomyślała o tym, więcszybko przeanalizowała wszystkie opcje, jednak zaraz odpowiedziałazdecydowanym głosem, że na pewno nie. Każda z nich powinna mieć swójdzień.
– Może grudzień?
– Może być grudzień albo styczeń? – odpowiedział, a Agata nie poczułasię usatysfakcjonowana jego odpowiedzią. Myślała, że będzie chciał jaknajszybciej. A jemu najwyraźniej było to obojętne. Postanowiła więc nieciągnąć tematu. Niech wszystko płynie z rytmem codzienności. Wesela i tak nie planowali, więc nie będzie problemów z wynajęciem sali i z całymtym okołoweselnym cyrkiem.
Sięgnęła po telefon, który trzymała pod poduszką. Zauważyła, że miaładwa nieodebrane połączenia od mamy. Szybko oddzwoniła. W tym czasie Emilgłaskał Tymka po brzuszku, co maluch najwyraźniej lubił.
– Przepraszam, mamo, ale miałam wyciszony telefon.
– Słyszałaś? – Wanda najwyraźniej była czymś podekscytowana. – Weselemamy.