Barwy miłości. Diana Palmer

Читать онлайн книгу.

Barwy miłości - Diana Palmer


Скачать книгу
z obiegu, panie Scarpelli. Nie jestem zainteresowana.

      – Nick – poprawił zdecydowanie. – Powinniśmy przejść na ty. Jest pani dzisiaj moją dziewczyną, więc pan Scarpelli nie przejdzie. – Wjechał do poziemnego garażu pod eleganckim starym apartamentowcem.

      – Tutaj mieszkają twoi rodzice? – zapytała, żeby zmienić temat.

      – Sprowadzili się ponad piętnaście lat temu. – Zaparkował wóz i wyprowadził ją na klatkę schodową. – Ojciec zmarł, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Mama wszyła potem za mąż jeszcze dwa razy.

      – Jesteś najstarszy z rodzeństwa?

      – Tak, i mam dwóch braci. Rick jest współwłaścicielem mojej gazety. Zajmuje się reklamą i sprzedażą, a ja zarządzam całą redakcją. Najmłodszy z nas, Marc, to czarna owca w rodzinie. Próbuje sił w biznesie na własną rękę. Chce być niezależny, ale liczmy na to, że kiedyś do nas dołączy.

      – Wasze pismo jest naprawdę dobre – przyznała niechętnie. – To jedyny periodyk finansowy, jaki jestem w stanie czytać.

      – Co ci się podoba w mojej gazecie? – zainteresował się, gdy wsiedli do windy.

      – Głównie to, że rozumiem, o czym czytam. Artykuły o fuzjach, reorganizacjach i bankrutujących przedsiębiorstwach są fascynujące, zwłaszcza że skupiacie się na czynniku ludzkim, a nie wyłącznie na liczbach, statystykach i suchych faktach.

      – Taka pochwała z twoich ust to nie byle co. – Przyjrzał jej się uważnie. Prawdopodobnie pierwszy raz od początku znajomości. – Do dziś nigdy mi się nie podobały blondynki ubrane na biało – stwierdził bez związku. – Ta kiecka jest wyjątkowo seksowna. W każdym razie na tobie – dodał z naciskiem.

      Serce wywróciło jej w piersi koziołka. Potem oblała się gorącem i zaczęło jej brakować powietrza. Nie mógł nie zauważyć tak gwałtownej reakcji: szeroko otwartych oczu i palców kurczowo zaciśniętych na torebce.

      – Nie dziw się tak – odezwał się z uśmiechem, ujmując ją pod ramię. – Chciałem tylko trochę poćwiczyć, żebyśmy płynnie weszli w role. Wyglądasz, jakbyś się mnie bała. Odpręż się.

      – Próbuję, ale jesteś trochę duży i…

      Pochylił się, żeby powiedzieć jej coś do ucha.

      – Chcesz się przekonać, jak duży? – szepnął dwuznacznie i roześmiał się na widok jej rozdziawionych ust. Zamierzała się odsunąć, ale objął ją ramieniem i przycisnął sobie do boku. – Będę się z tobą świetnie bawił – mruknął, gdy szli przez korytarz. – Ile ty właściwie masz lat, co? Nie chciałbym, żeby ktoś mnie oskarżył o molestowanie nieletniej.

      – Bez obaw, nie pozwolę ci się molestować – odpaliła ostro. – A mój wiek to nie twoja sprawa.

      Nim zdążyła się wyrwać, chwycił ją za podbródek i pocałował mocno w usta.

      – Teraz na pewno wyglądasz jak moja dziewczyna – stwierdził z satysfakcją, spoglądając w jej pociemniałe źrenice.

      Kiedy zadzwonili do drzwi, otworzyła im drobna ciemnowłosa kobieta w podeszłym wieku. Przytuliła Nicka i wymieniła z nim kilka zdań po włosku, a potem uśmiechnęła się serdecznie do Jolany, która wciąż próbowała uspokoić przyspieszony oddech i opanować rumieniec.

      – Dzień dobry, jestem matką Nicka. Masz na imię Jolana, prawda? Śliczna z ciebie dziewczyna. Gdyby nie te cudne jasne włosy, mogłabyś uchodzić za Włoszkę.

      – Moja babcia była Włoszką.

      Starsza pani wyraźnie się rozpromieniła.

      – Tak, to od razu widać po oczach. Tylko Włoszki mają takie ciemne i ogniste oczy. Zapraszam do środka, poznasz resztę rodziny. – Pociągnęła ją za sobą w głąb mieszkania. – Paolo, mój mąż – przedstawiła wysokiego szczupłego mężczyznę z siwymi włosami.

      – Bardzo mi miło, Jolana.

      – A to mój najmłodszy syn, Marcello. Marc! Chodź się przywitać z dziewczyną Nicka!

      Z dziewczyną Nicka… Jo poczuła na plecach dreszcz i uśmiechnęła się niepewnie do Marcella, który uścisnął jej rękę na powitanie. Wyglądał na jej równolatka. Był niesamowicie przystojny i czarujący, a mimo to nie mógł równać się Domenikiem.

      – Nick, oprowadź Jolanę – poleciła matka. – Ja muszę zajrzeć do kuchni. – Uśmiechnęła się szeroko, kiedy nazwał ją dyktatorką, po czym zniknęła w holu.

      – Masz bardzo miłą rodzinę – zauważyła szeptem Jolana.

      – Aż boję się zapytać, czego się po nich spodziewałaś. – Gdy zbliżyli się do grupki osób w jego wieku, wyraźnie spochmurniał i znów był spięty.

      – Nick! – zawołała z entuzjazmem piękna brunetka, która właśnie podeszła do nich, żeby się przywitać. Jej smutne czarne oczy spoczęły na dłuższą chwilę na Domenicu. – Twoja nowa dziewczyna? – spytała, zerkając na Jolanę. – Jest… bardzo ładna – dodała z wymuszonym uśmiechem.

      – Jolana Shannon, bardzo mi miło – przedstawiła się Jo. Z jakiegoś powodu zrobiło jej się żal znajomej Scarpellego. Uśmiechnęła się życzliwie, jakby chciała dodać jej otuchy.

      – Margery Simon. A to mój mąż, Andrew.

      Wysoki blondyn u boku Margery skinął głową Jolanie i popatrzył z niechęcią na Nicka. Potem odwinął się na pięcie i odszedł na bok.

      – Drew nie jest zbyt towarzyski – usprawiedliwiła go żona. – Nie przepada za imprezami. Wybaczcie… – Zrobiła zbolałą minę i poszła za mężem.

      Jo zauważyła, że Andrew trzyma do połowy opróżnioną szklankę szkockiej. Najwyraźniej nie był to jego pierwszy drink tego dnia.

      Scarpelli przyglądał mu się bez cienia sympatii.

      – Długo są małżeństwem? – zagadnęła, gdy para wyszła do jadalni.

      – Dziesięć lat. Byłem drużbą na ich ślubie.

      – Margery wydaje się bardzo miła. Współczuję jej.

      – Jemu nie? – zapytał z zaciekawieniem.

      – Wygląda mi na faceta, który sam uwielbia się nad sobą użalać – odparła po namyśle. – Więc raczej nie potrzebuje cudzego współczucia. Poza tym kogoś mi przypomina.

      – Kogoś z przeszłości?

      – I to zamierzchłej. Stare dzieje, nie warto o nich mówić.

      Nie zapytał o nic więcej, ale sądząc po tym, jak jej się przypatrywał, miał ochotę drążyć temat. Na szczęście nie było na to czasu.

      Poznała jeszcze kilka osób, w tym parę, która się zaręczyła, a potem usiedli z resztą gości do stołu.

      Podano wyłącznie tradycyjne włoskie dania. Jedzenie było wyśmienite, tak dobre, że Jolana zjadła znacznie więcej niż zwykle. Niewiele brakowało, a nie zmieściłoby jej się przepyszne cannoli, które pojawiło się na deser.

      Kiedy po posiłku wrócili do salonu na kawę i drinka, przypadkiem znalazła się na kanapie obok Margery. Pozostali rozmawiali w grupkach rozproszonych po całym pokoju.

      – Od dawna znasz Nicka? – zainteresowała się Margery. Jej lekki ton nie zdradzał większych emocji, za to palce zaciskały się kurczowo na szklaneczce brandy.

      – Czasem


Скачать книгу