Schwytać szczęście. Dorota Milli

Читать онлайн книгу.

Schwytać szczęście - Dorota Milli


Скачать книгу
widzisz barier, tylko szanse.

      – Życie jest pełne możliwości. – Hana uśmiechnęła się, poczuła, że wraca jej moc.

      – I pułapek.

      – Których od zawsze się wystrzegałaś, bojąc się porażki.

      – Przewidywałam. Podróżuj spokojnie, patrząc pod nogi – mówiła Liwia z wiarą.

      – Czasem trzeba się zerwać do biegu i przeskoczyć przepaść.

      – Nie widząc drugiego brzegu? Upadek może zaboleć.

      – Niekiedy warto się zdecydować. Może właśnie ta droga prowadzi do szczęścia?

      – Wiemy, czym to się u ciebie skończyło.

      – To było niemiłe, ale można tak na to spojrzeć – zacytowała Liwię Hana i przyjrzała się jej. Koleżanka mówiła spokojnie, wyraz jej twarzy był łagodny. Nawet złe wiadomości przekazałaby w sposób wyważony, bez emocji, od razu godząc się z zaistniałą sytuacją.

      – Mam kłamać? – zapytała poważnie.

      – Nie waż się. Znowu chcę być twoją idolką, przynajmniej spróbować odzyskać ten tytuł.

      Hana dostrzegła delikatny uśmiech Liwii. Może dziewczyna przewidująca wszystkie możliwe katastrofy wyciągnie ją z jej własnej, w którą przez złe decyzje się wpakowała?

      ***

      – Czym właściwie się zajmujesz, Liwio? – Hana delektowała się ciepłym pączkiem, zerkając na towarzyszkę spaceru. Gdy wyrzuciła kolejne żale i przedstawiła wiszącą nad nią groźbę powrotu do Słupska, zdecydowanie jej ulżyło.

      Obie wyruszyły na spacer, żadna nie wykazywała chęci zakończenia spotkania.

      Skręciły w ulicę Armii Krajowej i kierowały się w stronę plaży. Liwia dokładnie wytarła ręce po jedzeniu, zachowując elegancję nawet w tej czynności. Rozkoszowała się ciepłym słońcem, ochoczo wystawiając do niego twarz.

      – Public Relations. Pracuję w firmie, która dba o dobry wizerunek innych przedsiębiorstw. Zapewniamy im dobry piar. Zajmuję się też procedurami kryzysowymi.

      – Gdy coś złego się wydarzy?

      – Reagowaniem i usuwaniem krytycznych skutków – dokończyła Liwia.

      – Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Zawsze miałaś dar przewidywania zbliżających katastrof, a raczej możliwych skutków działania, którymi szczerze się dzieliłaś i co do szczegółu opisywałaś. Skoro rozmawiamy szczerze, to właśnie przez mroczne teorie niewiele osób lubiło z tobą przebywać.

      Przechodziły obok Gdyńskiego Centrum Filmowego, wyróżniającego się białego budynku o nietypowej konstrukcji. Liwia odwróciła się w jego stronę, patrząc, jak promienie słoneczne odbijają się od szklanej elewacji, czym powodują drobne rozbłyski tęczy.

      – Były to tylko moje sugestie i nikt nie musiał się do nich stosować, a tym bardziej brać na poważnie. To analiza ciągu przyczynowo-skutkowego, który prowadzi do pewnych rozwiązań, czasem negatywnych, a czasem optymistycznych – powiedziała Liwia, chcąc się wytłumaczyć.

      – W twoich dominowały tylko pesymistyczne scenariusze. Na pewno masz w tym zakresie sporą wiedzę, ale to dobrze, że wykorzystujesz swoje naturalne umiejętności. To na pewno pomaga.

      – Na początku tak było, teraz kwalifikuję się do zadań, które ograniczają mój rozwój.

      – Jesteś niezadowolona z pracy?

      – Chciałabym… Świetnie rozumiem twoje ambicje, chęć zmierzenia się z nowymi wyzwaniami, rozszerzenie perspektyw, bo od dłuższego czasu sama tego pragnę. Zostałam zamknięta w pewnym pudełku, a widząc, jak zarządzana jest firma, w której pracuję, chyba nie uda mi się z niego wyjść.

      Hana obserwowała nagłe ożywienie Liwii, gwałtowną gestykulację i pośpieszne wyrzucenie zdań zdradzające jej niepokój. Zatrzymały się przy teatrze zajęte rozmową.

      – Czy może być coś gorszego od mojej sytuacji, gdzie tatuś nagradza córkę mimo jej braku doświadczenia?

      – Hierarcha według płci. Kobiety dochodzą do pewnego etapu, a później natrafiają na ścianę. O zarobkach nawet nie wspomnę, choć nie powinnam narzekać.

      – Jak się tam dostałaś?

      – Staż i ciężka praca. Przez lata udało mi się wspiąć wyżej, teraz utknęłam. Nie chodzi o zajmowanie wysokiego stanowiska, ale zmianę działu. Mam dość produktów, wolałabym pracować z ludźmi. To tylko moje pragnienia, ale czy powinnam je realizować?

      – Nie zaczynaj roztrząsać, tylko złóż prośbę o przeniesienie.

      – Próbowałam, ale oni są bardzo zadowoleni z mojej pracy i nie chcą pozwolić mi odejść.

      – Z jednej strony to bardzo miłe, z drugiej ograniczające. W czym widzisz problem? Zwolnij się, zastosuj moją metodę. – Hana zaśmiała się, widząc przerażoną minę Liwii. – Wiem, już wzięłaś pod uwagę wszystkie zagrożenia i znowu stchórzysz.

      – To nieodpowiedzialne i może przynieść opłakane skutki.

      – Czyli moje życie jest w opłakanym stanie. – Hana ruszyła, a Liwia próbowała ją dogonić.

      – Trochę tak jest, rzuciłaś pracę bez zastanowienia. Nie pomyślałaś o czynszu i innych rachunkach, które musisz zapłacić. Mogłaś się lepiej przygotować.

      – Zostałam zaskoczona i to był impuls.

      – Któremu nie powinnaś ulegać.

      – Czasem nie ma czasu na kalkulowanie, Liwia. Liczy się to, co w duszy zagra. Nie docenili mnie, więc musiałam odejść. Na pewno znajdę lepszą pracę, gdzie nagrodzą moje zaangażowanie.

      – Może trafisz do rodzinnej firmy, gdzie piątka potomstwa będzie do obsadzenia na kierowniczych stanowiskach?

      – Aż takiego pecha nie mam. Właśnie to nas różni, Liwio. Ja wierzę w dobre scenariusze, ty przeciwnie.

      – Jaki z tego wniosek?

      – Jestem wolna od bagażu porażek, o których ty pomyślałaś, a ja się nimi nie zmartwię. – Hana odpowiedziała z przekonaniem w głosie, maszerując przed siebie z wysoko uniesioną głową. Minęła parking i weszła w alejkę, gdzie budzące się po zimie drzewa ogołocone z liści jeszcze nie ograniczały słonecznego ciepła.

      – Myślisz, że znajdziesz pracę w swoim zawodzie? – Liwia zerkała na dziewczynę z ciekawością. Właśnie tego potrzebowała: optymizmu Hany w życiu wypełnionym smutkiem.

      – Na pewno gdzieś będzie dla mnie miejsce.

      – Tego nie wiesz.

      – Mało jest firm na rynku? Z moimi umiejętnościami i doświadczeniem przyjmą mnie z otwartymi ramionami.

      – Potrzeba będzie dużo czasu, nim pracodawca się na tobie pozna. To jest jak zaczynanie od zera.

      – Fachowcy poznają się na fachowcach. Pytałaś o mój plan, właśnie to zrobię: znajdę pracę wymarzoną, idealną dla siebie – dodała z uporem. – Liwio, zanim jeszcze coś powiesz, to ty powinnaś pocieszać mnie, a nie ja samą siebie.

      Wyszły na bulwar, dołączając do spacerujących, którzy tak jak one wykorzystali wiosenny dzień na marsz przy plaży.

      – Przepraszam, nie powinnam cię zasmucać. Tym bardziej że musisz dostosować się do nowej sytuacji.

      – Dokładnie, powinnyśmy widzieć jasną stronę tego wydarzenia. Może zaczniesz, by się nieco zrehabilitować? – zachęcała Hana.


Скачать книгу