Zaćmienie. Erin Hunter

Читать онлайн книгу.

Zaćmienie - Erin Hunter


Скачать книгу
Ta przepowiednia wyraźnie zalazła mu za skórę. Jak kleszcz!

      – Ale ich trening idzie świetnie! – zaznaczyła Nakrapiany Liść. – Wreszcie każde z nich odnajduje własną ścieżkę…

      – Tak – przerwała jej Żółty Kieł, spuszczając wzrok na łapy. – Ale jest tyle rzeczy, o których nie wiedzą…

      – Są jeszcze bardzo młodzi – mruknęła Błękitna Gwiazda.

      – To nie znaczy, że powinniśmy ich oszukiwać. – Żółty Kieł spojrzała jej prosto w oczy.

      – Myślisz, że byłoby lepiej, gdyby o wszystkim wiedzieli?

      Ciemnoszara kocica aż zesztywniała ze złości.

      – Życie, które rozpoczyna się od kłamstwa, na zawsze pozostanie w mrokach! – zamruczała.

      – Nie. Nie mogą poznać prawdy. – Błękitna Gwiazda przysiadła na tylnych łapach. – Nie bez powodu trzymamy to w tajemnicy. Podjęliśmy tę decyzję wspólnie. Musimy zrobić to, co dobre dla klanu.

      Żółty Kieł przechyliła głowę.

      – Przecież to kłamstwo. Jak kłamstwo może być dobre?

      – To nie my ich okłamaliśmy – przypomniał jej Biała Burza.

      – Ale to my dalej ukrywamy prawdę! W ich życiu jest już zbyt wiele tajemnic!

      – Wiedzą o przepowiedni – wtrąciła Nakrapiany Liść.

      Żółty Kieł przestąpiła z łapy na łapę.

      – Ach, tak, przepowiednia! Wolałabym, żeby o niej nie wiedzieli! I żebym sama nigdy o niej nie usłyszała! Czasem sobie myślę, że byłoby lepiej, gdyby ta trójka nie dostała żadnych mocy!

      – Wiesz, że nie mieliśmy z tym nic wspólnego. – Nakrapiany Liść, próbując ją uspokoić, końcem ogona pogłaskała jej bok. – Możemy tylko mieć nadzieję, że wykorzystają swoje moce mądrze. Dla dobra Klanu Pioruna.

      – Tylko dla Klanu Pioruna? – zdziwił się Biała Burza, sprawiający wrażenie zamyślonego. – Skoro ich moce są takie wspaniałe, to czy nie powinni ich używać, żeby pomóc wszystkim klanom?

      Błękitna Gwiazda wytrzeszczyła na niego oczy.

      – Urodzili się w Klanie Pioruna! Wychowujemy ich na naszych lojalnych wojowników! Dlaczego mieliby czuć się odpowiedzialni za innych?!

      Żółty Kieł spojrzała zmrużonymi oczami na dawną przywódczynię klanu, ale się nie odezwała.

      – W niektórych sprawach nie dojdziemy do porozumienia – miauknął spokojnie Biała Burza. – Najważniejsze jest to, żeby szanowali swoich wojowniczych przodków.

      – Tak – przyznała Nakrapiany Liść. – Musimy zadbać o to, żeby nas słuchali.

      Biała Burza potrząsnął uchem, w które załaskotało go wysokie źdźbło trawy.

      – Nigdy jeszcze nie urodził się kot tak mądry, żeby nie zyskać na radach starszyzny – dodał. – Będziemy ich prowadzić.

      – Jasne. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić – mruknęła Żółty Kieł.

      Nagle nad ich głowami pojawił się motyl, z trudem usiłujący lecieć prosto pod wiatr. Oczy Nakrapianego Liścia natychmiast rozbłysły. Stanęła na tylnych łapach i uniosła przednie wysoko nad głowę. Motyl jednak poszybował w górę i błyskawicznie zniknął z zasięgu jej pazurów.

      – A niech to mysz kopnie! – warknęła, opadając z powrotem na ziemię. Dopiero wtedy zauważyła, że Błękitna Gwiazda się oddala. – Już odchodzisz?

      – Jeśli tu zostanę, to się pokłócimy – odpowiedziała Błękitna Gwiazda, oglądając się na pozostałych.

      – Więc nadal uważasz, że powinniśmy to zachować w tajemnicy? – Żółty Kieł machnęła ogonem.

      – Rozumiem twoje obawy, ale na razie ten sekret będzie bezpieczniejszy w naszych łapach – odparła Błękitna Gwiazda.

      Żółty Kieł odwróciła wzrok.

      – Ależ z niej uparciuch – warknęła pod nosem.

      – Wierzy, że postępuje słusznie – szepnął do niej Biała Burza. – Ty też jej kiedyś ufałaś, pamiętasz? – Skinął głową na pożegnanie i popędził na skraj polany za Błękitną Gwiazdą.

      – A ty co myślisz? – Blade spojrzenie Żółtego Kła spoczęło na pysku Nakrapianego Liścia. – Podobają ci się te tajemnice?

      – Prawda to niezwykle potężna broń. Musimy korzystać z niej bardzo ostrożnie.

      – To żadna odpowiedź!

      – Dlaczego tak się tym przejmujesz? – zmartwiła się Nakrapiany Liść, widząc zdenerwowanie na pysku starszej kocicy.

      Futro na grzbiecie Żółtego Kła wyraźnie się najeżyło.

      – Nie wiem! – przyznała. – Po prostu mam złe przeczucia! – Odwróciła wzrok w stronę drzew i przez chwilę wpatrywała się w głąb lasu. – Coś tu nie gra. Czuję, że nadchodzi ciemność, której nie zdoła pokonać nawet Klan Gwiazdy. A kiedy nadejdzie, nie zdołamy ochronić klanów. Boję się, że nie ochronimy nawet nas samych.

      Rozdział 1

      Ostrokrzewiasta Łapa przykucnęła i przycisnęła brzuch do rozgrzanej skały. Słońce powoli chowało się za odległymi wzgórzami. Od gór wiał zimny wicher, który nieustannie mierzwił jej czarne futro. Kotka obserwowała zielone pola i skraj gęstego lasu. Gdzieś za tymi drzewami było jezioro. I dom.

      Choć drzewa wciąż pokryte były liśćmi, przybierały już kolor żółtozielony. W powietrzu pojawił się nowy, zatęchły smak, którego nie było podczas ich podróży w góry. Zbliża się pora spadających liści – pomyślała.

      Nie mogła się doczekać powrotu do domu! Miała wrażenie, że spędzili z Plemieniem wiele księżyców, i cieszyła się, że przynajmniej zeszli już z gór. Od tej chwili ziemia pod ich łapami miała być miększa, polowania łatwiejsze, a teren coraz bardziej znajomy. Zostawili za sobą skały, wody i skarłowaciałe drzewa.

      Ostrokrzewiasta Łapa obejrzała się przez ramię. Jeżynowy Pazur i Wiewiórczy Lot rozmawiali przyciszonymi głosami z Potokiem i Burzowym Futrem. Brunatna Skóra i Wronie Pióro stali obok, nachylając się w ich stronę. Czyżby to było pożegnanie?

      Nadal nie mogła uwierzyć, że Burzowe Futro i Potok ich opuszczają. Zeszłej nocy, podczas uczty pożegnalnej w jaskini za wodospadem, Burzowe Futro oświadczył, że razem z Potokiem odprowadzą koty z klanów tylko do pogórza. Sójcza Łapa, rzecz jasna, kiwnął jedynie głową. Wyglądał tak, jakby od początku wiedział, że nie wrócą z nimi do Klanu Pioruna. Ostrokrzewiasta Łapa wciąż jednak się głowiła, dlaczego jakikolwiek kot woli zostać w górach, kiedy ma do wyboru życie nad jeziorem.

      Pomyślała sobie, że Potok musi czuć do gór to samo, co ona do swego domu. Burzowe Futro natomiast kocha Potok tak bardzo, że zostanie z nią gdzie ona tylko zechce.

      Nagle kątem oka Ostrokrzewiasta Łapa dostrzegła brązowe pióra. Nad stromym zboczem przelatywał właśnie ogromny orzeł, a niżej – pędząc co sił w łapach – uciekał przed nim przerażony zając; długie nogi zwierzęcia wyrzucały w górę fontanny ziemi. Orzeł był jednak szybszy. Przyciskając skrzydła do ciała, zaatakował, przewrócił zająca i przygwoździł go do ziemi ostrymi jak ciernie szponami.

      Ostrokrzewiasta Łapa zazdrościła orłowi szybkości. Ach, gdyby mogła tak latać! Zamknęła oczy


Скачать книгу