Zabójczy kusiciel (t.4). Kristen Ashley

Читать онлайн книгу.

Zabójczy kusiciel (t.4) - Kristen Ashley


Скачать книгу
(ale nigdy nie powiem tego Roamowi), że pomysł był całkiem dobry.

      Spojrzałam na Ciężkiego.

      – Najpierw skoczę do domu coś wszamać, a potem tak, wychodzę.

      – Uważaj tam – powiedział i zostawił mnie samą.

      Porozciągałam się, a potem założyłam rozpinaną bluzę od dresu i wzięłam torbę. Weszłam do kanciapy Ciężkiego. Zasiadł do oglądania Monday Night Football.

      – Spadam, Ciężki – zawołałam.

      – Spoko.

      Gdy się odwróciłam, zawołał mnie.

      – Co tam? – wyjrzałam zza kolumny.

      Przechylił się przez rozkładany fotel i spojrzał na mnie.

      – Mogę wyjść z tobą w te urodziny, ale nie do żadnego dziewczyńskiego baru z martini czy innym gównem. Amerykańskie piwo. Telewizja. Kobiety w obcisłych podkoszulkach. Pasuje na urodziny?

      Uśmiechnęłam się.

      – Może być.

      – Super. Przyjdę po ciebie.

      A potem wrócił do oglądania meczu.

      ***

      Poszłam na strzelnicę, gdzie pół godziny trenowałam, a drugie pół gadałam z Zipem. A potem wróciłam do domu. Miałam nadzieję, że Vance już sobie odpuścił; było grubo po ósmej, a nie wyglądał na gościa czekającego na dziewczynę, która w oczywisty sposób go wystawiła.

      Weszłam do kuchni, słuchałam przez kilka minut Boo, który opowiadał, co tam u niego, a potem uciszyłam go smakołykami. Następnie wysłuchałam narzekań, że smakołyków było za mało, i udobruchałam go przytulaniem. A potem rozebrałam się i weszłam pod prysznic, żeby spłukać z siebie pot i dym.

      Stałam pod prysznicem, Boo siedział na desce sedesowej, gapiąc się na mnie i wyjaśniając, jak czuje się z tym, że przestałam go przytulać.

      – Dobra, Boo, bądź cicho – burknęłam.

      Spojrzał na mnie wymownie, a potem zeskoczył z sedesu. Przejechał niezgrabnie na dywaniku i z godnością wymaszerował z łazienki.

      – Głupie kocisko – wymruczałam, uśmiechając się do siebie.

      Użyłam odżywki o zapachu ogórków i melona, rozczesałam włosy. Założyłam bieliznę i miękkie spodnie w kolorze spłowiałego granatu. Związałam je tak, żeby wisiały nisko na biodrach. Luźne nogawki były za długie, przykrywały mi stopy i zawijały się pod piętami. Dorzuciłam białą bluzkę termiczną z długimi rękawami, wzięłam Boo i poszłam do Nicka, może zostało mu coś z kolacji. Zastukałam do tylnych drzwi, otworzyłam i wsunęłam głowę do środka.

      – Nick? – zawołałam.

      – W salonie! – krzyknął Nick, trochę zniecierpliwiony. – Monday Night Football – wyjaśnił.

      Nie przerywa się Nickowi oglądania Monday Night Football. Ani niedzielnych rozgrywek. Ani niedzielnego NFL.

      Weszłam, postawiłam Boo na podłodze, a on poszedł prosto do salonu z napuszonym czarnym ogonem sztywno w górze. Zaraz potem usłyszałam, jak żali się Nickowi na zbyt mało przytulania i smakołyków.

      Otworzyłam lodówkę.

      – Zostało coś do jedzenia? – zawołałam z głową w lodówce.

      – Tutaj! – odkrzyknął.

      Dałam spokój lodówce, odwróciłam się i zastygłam.

      W kuchni Nicka stał Vance – dokładnie w tej samej pozie, w jakiej stał rano u mnie; z rękami skrzyżowanymi na piersi, biodrem wsparty o blat.

      Zmrużyłam oczy, w jednej chwili pokonując dzielącą nas odległość.

      – Co ty tu robisz? – wysyczałam, na chwilę zapominając, że byliśmy umówieni.

      Pomyślałam, że się tu włamał, tak samo jak wcześniej do mnie. Byłam zła, ale i zaskoczona. W ogóle nie słyszałam, jak podszedł.

      – Jules? – zawołał znowu Nick. – Mamy gościa. Chyba się trochę spóźniłaś. Wpuściłem go, żeby poczekał w środku.

      Usłyszałam, jak się śmieje do siebie. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Gdy podniosłam powieki, zobaczyłam, że Vance się uśmiecha. Zacisnęłam zęby, a on omiótł wzrokiem moją twarz.

      – Za morderstwo wciąż grozi wyrok – przypomniał.

      – Odsiedzę, ile będzie trzeba. Nie wiem tylko, którego z was zabić. Ile się dostaje za podwójne?

      Wyciągnął szybko rękę, objął mnie za szyję i przyciągnął do siebie; uderzyłam w jego ciało. Wbiłam mu dłonie w pierś i chcąc się odsunąć, naparłam z całych sił. Nic to nie dało, więc odpuściłam.

      Vance przysunął twarz do mojej.

      – Wcale nie chcesz mnie zabić, chcesz, żebym cię zerżnął. Zabić możesz mnie później.

      Oszołomiona tą obcesowością znów spróbowałam go odepchnąć, ale on objął mnie w talii drugą ręką i przycisnął do siebie. Odchyliłam głowę i otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mnie ubiegł.

      – Uważaj, Jules – odezwał się cicho, żeby Nick go nie usłyszał. Jego oczy błysnęły złością, której wcześniej nie widziałam. – Okazałem cierpliwość. Nie lubię, jak się mnie wystawia.

      Ale ponieważ ostatnio nie widziałam, żeby zmusił kogoś do lewitacji, i stałam w kuchni jedynego krewnego, jaki mi jeszcze został, czułam się bezpiecznie i nie bałam się drażnić tygrysa.

      – Nie mówiłam, że pójdę z tobą na randkę. Z tego, co pamiętam, to ty powiedziałeś, że wychodzimy – odparłam, również szeptem.

      – Mamy do pogadania.

      – Nie mamy. Już wszystko wiesz. Twoi kumple z policji przeryli akta, a wasz informatyk Internet. Po prostu użyłeś pretekstu, żeby zmusić mnie do mówienia.

      Nie wydawał się zdziwiony, że wiem to wszystko.

      – Dobrze. W takim razie nie mamy do pogadania. Mamy coś do zrobienia.

      Mój żołądek znów zatrzepotał.

      – Niby co?

      – To, co zaczęliśmy dziś rano.

      Wiedziałam.

      – Nie ma opcji.

      – Owszem, jest.

      – Nie. Nie ma.

      – Przyjdziesz w końcu coś zjeść czy nie? – zawołał Nick.

      – Idę! – zawołałam.

      Ręce Vance’a zesztywniały.

      – Puść mnie – poleciłam, wciąż szeptem.

      A wtedy on wsunął dłoń w moje wilgotne włosy, przytrzymał mi głowę i pocałował mnie.

      O cholera.

      Niedobrze.

      Opierałam się kilka sekund, ale gdy rozchylił moje wargi swoimi, odruchowo otworzyłam usta. Wtedy jego język znalazł się w środku, a ja mogłam już tylko przywrzeć do niego i oddać pocałunek. Ku mojemu rozczarowaniu wszystko skończyło się o wiele za szybko. Odsunął się i spojrzał na mnie.

      – Będę cię miał, Jules – obiecał i jego słowa przebiegły przyjemnym dreszczem po mojej skórze.

      A potem


Скачать книгу