Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт

Читать онлайн книгу.

Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт


Скачать книгу
target="_blank" rel="nofollow" href="#litres_trial_promo">Rozdział 41

      Rozdział 42

      Rozdział 43

      Rozdział 44

      Rozdział 45

      Rozdział 46

      Rozdział 47

      Rozdział 48

      CZĘŚĆ PIĄTA

      Rozdział 49

      Rozdział 50

      Rozdział 51

      Rozdział 52

      Rozdział 53

      Rozdział 54

      Rozdział 55

      Rozdział 56

      Rozdział 57

      Rozdział 58

      Rozdział 59

      CZĘŚĆ SZÓSTA

      Rozdział 60

      Rozdział 61

      Rozdział 62

      Rozdział 63

      Rozdział 64

      Rozdział 65

      Rozdział 66

      Rozdział 67

      Rozdział 68

      Rozdział 69

      Rozdział 70

      Rozdział 71

      CZĘŚĆ SIÓDMA

      Rozdział 72

      Rozdział 73

      Podziękowania

      Źródła cytatów z piosenek

      Przypisy

      Barbarze Murray,

      pracownicy opieki społecznej, pracownicy WEA, nauczycielce,

      żonie, matce, babci,

      piekielnie dobrej brydżystce

      i najlepszej na świecie teściowej

      Tam jej szukali, rozpytując wszędzie,

      Gdzie zoczyć mogli ślady jej bytności,

      Atoli nie znaleźli. Lecz trudności

      Bądź zrządzenia losu, co jej lubemu

      Okrutnie zabrały obiekt miłości,

      Radzi by byli poznać […].

      Edmund Spenser

      The Faerie Queene

      Albowiem gdyby było inaczej, coś by znikało, stając się nicością, a to jest matematycznym absurdem.

      Aleister Crowley

      The Book of Thoth

      CZĘŚĆ PIERWSZA

      Potem nastało lato ucieszne […].

      Edmund Spenser

      The Faerie Queene

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      1

      Takiż był ten, o którym prawić będę,

      Mąż sprawiedliwy Artegallem zwany […].

      Edmund Spenser

      The Faerie Queene

      – Jesteś Kornwalijczykiem z urodzenia i wychowania – zdenerwował się Dave Polworth. – Przecież tak naprawdę wcale nie nazywasz się Strike. W świetle prawa jesteś Nancarrowem. Chyba mi nie powiesz, że uważasz się za Anglika?

      W ten ciepły sierpniowy wieczór było w The Victory Inn tak tłoczno, że klienci wylegli na zewnątrz, na szerokie kamienne schody prowadzące nad zatokę. Polworth i Strike siedzieli przy stoliku w kącie i pili piwo, by uczcić trzydzieste dziewiąte urodziny Polwortha. Od dwudziestu minut dyskutowali o kornwalijskim nacjonalizmie, ale Strike miał wrażenie, że o wiele dłużej.

      – Czy nazwałbym się Anglikiem? – zastanowił się na głos. – Nie, chyba raczej Brytyjczykiem.

      – Pierdolisz – zaperzył się porywczy Polworth. – Nie zrobiłbyś tego. Po prostu próbujesz mnie wkurzyć.

      Dwaj przyjaciele różnili się od siebie wyglądem jak dzień i noc. Polworth był niski i szczupły niczym dżokej, ogorzały i przedwcześnie pomarszczony, spomiędzy jego rzednących włosów wyzierało spalone słońcem ciemię. Jego koszulka była tak pognieciona, jakby podniósł ją z podłogi albo wyjął z kosza na brudną bieliznę, a do tego miał porwane dżinsy. Na lewym przedramieniu wytatuował sobie czarno-biały krzyż Świętego Pirana, na prawym zaś widniała głęboka blizna, pamiątka po bliskim spotkaniu z rekinem.

      Jego przyjaciel Strike przypominał pięściarza, który stracił formę, i w zasadzie nim był: dużym, mierzącym grubo ponad metr osiemdziesiąt mężczyzną z lekko skrzywionym nosem i ciemnymi, gęstymi, kręconymi włosami. Nie miał żadnych tatuaży i mimo wiecznego cienia gęstego zarostu roztaczał wokół siebie aurę wyprasowanych ubrań i ogólnego zadbania, kojarzącą się z byłym policjantem albo żołnierzem w stanie spoczynku.

      – Urodziłeś się tutaj – nie ustępował Polworth – więc jesteś Kornwalijczykiem.

      – Problem w tym, że zgodnie z takim kryterium ty jesteś birminghamczykiem.

      – Spierdalaj! – zawołał szczerze urażony Polworth. – Mieszkam tu, odkąd miałem dwa miesiące, a moja mama pochodzi z rodziny Trevelyanów. Tożsamość to coś, co czujesz tutaj. – Polworth walnął się w tors na wysokości serca. – Rodzina mojej mamy mieszkała w Kornwalii od wieków…

      – No


Скачать книгу