Magia szacunku do siebie. Osho
Читать онлайн книгу.jedynie przechodniami. Nie wierzą, że jakiekolwiek terytorium nie jest ich terytorium. Wejdą w każdy wymiar, pójdą w każdym kierunku i na wszystko wymyślą jakąś ideę. Filozof nigdy nie przyzna się, że czegoś nie wie. On wie! Ba! Nie tylko wie, ale przedstawi wszystkie argumenty i dowody, które potwierdzą, że ma rację. Jak więc się to stało, że ominęli tak ważne terytorium jak to, które zajmuje Bóg?
Odkryli cztery argumenty przemawiające za istnieniem Boga. Chrześcijanie przyjęli te argumenty, chociaż żaden z nich nie ma wartości. Wszystkie są fałszywe.
Pierwszy argument, o którym już wam mówiłem, jest taki, że wszystko potrzebuje stwórcy – dlatego potrzebny jest Bóg. I nagle stało się jasne, że to żaden argument, bo pojawia się pytanie: kto stworzył Boga? A tym dociekaniom nie ma końca… Mimo to uważa się, że jest to najważniejszy z argumentów, jakie przedstawili filozofowie na poparcie istnienia Boga.
Ateiści z łatwością wyśmiewali argumenty takich filozofów i teologów. Ale sami też niczego nie wymyślili.
Pewien bardzo sławny ateista, Diderot, podczas jednego ze swoich wykładów wstał i zwrócił się do słuchaczy: „Jeśli Bóg istnieje i, jak twierdzicie, jest wszechmocny, to niech zatrzyma ten zegar. Czekam minutę”. Oczywiście po upływie minuty nic się nie wydarzyło. Wtedy Diderot stwierdził: „Chyba widzicie, że nie jest on wszechmocny. Nie potrafi nawet zatrzymać zegara. Nie ma nawet na tyle odwagi, by zmierzyć się z tym wyzwaniem”.
Czy to są jednak argumenty? Jakaś sprytna osoba może umieć tak ustawić zegar, żeby zatrzymał się o godzinie dziewiątej. Przed dziewiątą może stanąć przed ludźmi, a kiedy nadejdzie czas, powiedzieć: „Boże, udowodnij, że istniejesz. W ciągu minuty zatrzymaj zegar. Jeśli tego nie uczynisz, będzie to oznaczać, że nie istniejesz”. A ponieważ zegar się zatrzyma, istnienie Boga zostanie udowodnione. Ot co! I takie mają być te argumenty? Żaden z nich – ani zatrzymanie się zegara, ani niezatrzymanie się zegara – nie wnosi nic w kwestii udowadniania, że Bóg istnieje.
Dlatego właśnie twierdzę, że Bóg nie jest ideą. Pytasz, czym więc jest Bóg… Jest po prostu słowem: nic nieznaczącym słowem, pustym w środku, bez żadnej zawartości.
Samuel Beckett napisał krótki, ale bardzo ważny utwór – Czekając na Godota. Dwóch ludzi siedzi pod drzewem. Obaj są włóczęgami. Jeden z nich mówi, że robi się już ciemno, a Godot jeszcze nie przybył. Drugi odpowiada, że z pewnością przybędzie. Obaj czekają na Godota, który nigdy nie obiecał im, że przyjdzie. Zresztą, nikt nie wie, kim w ogóle jest Godot. Nigdy go nie spotkali, ale dla zabicia czasu wymyślili sobie taką ideę. Co innego mieli do roboty? Siedzą więc, czekają i tak, mniej więcej, dyskutują:
– Nie sądzę, że dotrzyma słowa.
– Jeśli obiecał, to na pewno przyjdzie. Wiem to. Może się nieco spóźnić, ale przyjdzie. Nie martw się.
Ta rozmowa trwa, aż w końcu jeden z nich mówi:
– Odchodzę. Wystarczy. Nie mogę czekać dłużej.
Wtedy ten drugi decyduje:
– Idę z tobą. Poczekamy razem tam, dokąd się wybierasz. Zresztą, czy to nie wszystko jedno? Myślisz, że spotkasz go gdzie indziej? Nie wiemy, gdzie on jest.
Kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z tą niewielką książką, myślałem, że Godot po niemiecku znaczy Bóg. Zapytałem o to Haridasa, ale on wyjaśnił mi, że Bóg po niemiecku to Gott.
Byłem więc blisko: G-o-t-t brzmi podobnie do Godot… Jednak bez względu na to, czy nazwiesz go Bóg, Gott czy Godot, to słowo nic nie znaczy i można używać jakiejkolwiek innej nazwy. To jedynie puste słowo i dzięki temu możesz się nim dowolnie bawić. Dokładnie to zresztą robił Samuel Beckett. Nie wyjaśnia tego, ale możemy być pewni, że chodzi o czekanie na Boga. Gdyby powiedział to wprost, odarłby wszystko z piękna. Czekając na Godota, wiesz, na kogo czekasz, ale nie można ci zarzucić, że występujesz przeciwko Bogu.
Nikt go nie widział. Nikt go nie spotkał. Nikt go nie słyszał. A jednak wszyscy na niego czekają… Teraz na pewno nadejdzie… Już czas na jego przyjście…
Co robią Żydzi? Czekają, czekają… Kiedy Jezus powiedział im, że oto nadszedł, wszyscy byli na niego wściekli. Zakłócił ich oczekiwanie. Pomyśl tylko, co by było, gdybyś podszedł do tych dwóch włóczęgów i powiedział: „Dobrze. Przyszedłem”. Pewnie by cię zabili. „Myślisz, że jesteś Godotem? Czy wiesz w ogóle, kim jest Godot? Próbujesz nas oszukać?” Nawet gdyby przyszedł do nich sam Godot, nie uwierzyliby mu, ponieważ nie umiałby udowodnić, kim jest. Przecież nie mieli jego fotografii. Nie mieli jego adresu ani numeru telefonu. Jak mogliby go rozpoznać? Nigdy wcześniej go nie widzieli.
Jedna rzecz powinna być jasno powiedziana. Kiedy Mojżesz zobaczył Boga, nikt nie pytał go: „Jak go rozpoznałeś, skoro nigdy wcześniej go nie widziałeś?”. Aby kogoś rozpoznać, musiałbyś widzieć go wcześniej. W przeciwnym razie jakiś szarlatan mógłby cię oszukiwać… Ale na jakiej podstawie możesz rozpoznać…?
Kiedy Jezus słyszy słowa Boga albo kiedy słyszy je Mahomet, po czym rozpoznają, że rzeczywiście należą one do Boga? Czy już wcześniej go słyszeli? To, co rozpoznają, może być pomyłką, ułudą. Mogli słyszeć jakieś głosy – wielu szaleńców je słyszy. Mogli widzieć kogoś – wielu szaleńców widzi jakieś postaci. Możesz iść do jakiegokolwiek domu wariatów i na pewno spotkasz tam osoby, które mówią do osób niewidocznych. I nie tylko mówią, ale również odpowiadają na ich pytania…
Istnieje gra w karty, w którą może grać jeden człowiek. Widuję takie osoby od czasu do czasu w pociągach… Ja sam nie rozmawiam z nikim w pociągach. Jest to dla mnie jedyny czas, kiedy zachowuję milczenie, bo kiedy jestem w mieście, mam zwykle pięć spotkań dziennie. Toteż jedynie w pociągu, w drodze pomiędzy jednym a drugim miastem, znajduję czas na to, aby odpocząć w milczeniu. Ale widziałem ludzi, którzy grają w karty sami ze sobą. Bardzo mnie to zaskoczyło – to wspaniała gra! Mają partnera, w którego imieniu prowadzą grę. Znają obie strony i karty obu stron.
Ci dwaj włóczędzy też nie robili niczego nowego. Wszystkie religie, od stuleci, robiły dokładnie to samo – czekały na Godota, ponieważ czekanie daje nadzieję, że jutro… jeśli nie dzisiaj, to jutro… na pewno się to zdarzy. A jeżeli czeka tak wielu ludzi, to zapewne ktoś z nich coś wie, coś zapewne słyszał, być może ktoś coś widział – na pewno z kimś rozmawiał! A są i tacy, którzy twierdzą: „On przemówił do mnie”.
Dostawałem tak wiele listów… Dostaję je nawet teraz, ale ich nie czytam… Przestałem przeglądać wszystkie te śmieci. Obecnie czyta je moja sekretarka. Zwykle mówi mi, jakie listy nadeszły. Najczęściej ich autorzy twierdzą, że widzieli Boga i chcą się ze mną spotkać, bym stwierdził, czy ich widzenie było prawdą czy nieprawdą.
Odpowiadam zawsze, że jeśli widzieli Boga, to powinni byli jego o to zapytać. Dlaczego mnie chcą tym zawracać głowę? Jestem absolutnie niezainteresowany ani nimi, ani ich Bogiem. Czemu zawracają mi głowę? Jeśli widziałeś Boga, to skąd wątpliwości? Dlaczego miałbyś potrzebować ode mnie jakiegoś potwierdzenia?
To po prostu zwykłe halucynacje, wyobrażenia, ciągłe słuchanie idiotycznych kazań… Miliony ludzi czekają z nadzieją, wyobraźnia rozpala się do czerwoności – jeszcze jeden wysiłek i zobaczą Boga…
Pamiętaj jednak, że cokolwiek widzisz, nie jest to tobą. Widzisz jakiś obiekt. A to, czym zajmuje się religia, nie ma charakteru obiektywnego. Jest całkowicie subiektywne. Kiedy znika wszystko, co widzisz, co słyszysz, kiedy znika myślenie… kiedy wszystkie twoje zmysły są wyciszone, wtedy się pojawia.
Rozdział 3
Osho,
na