Niespokojny płomień. Louis de Wohl

Читать онлайн книгу.

Niespokojny płomień - Louis de  Wohl


Скачать книгу
odwrócił się. Uśmiechnął się miło.

      – Skoro nazywam ich głupcami, to czemu stałem wśród nich? – zapytał.

      Augustyn kiwnął głową.

      – Zastanawiałem się nad tym. Nad tym i jeszcze nad czymś.

      – A skoro zgadzam się z chrześcijanami, że czciciele Tanit to biedni, ciemni poganie, a z wyznawcami Tanit, że chrześcijanie to prostaki i naiwniaki – w co ja sam wierzę?

      – Dokładnie – Augustyn aż zaczerwienił się z podniecenia.

      – Na twoje pierwsze pytanie odpowiedź jest prosta. Stałem tam, ponieważ szedłem za tobą.

      – Za mną!

      – Chciałem zawrzeć z tobą znajomość. I zawarłem.

      – Ale potem natychmiast odszedłeś. Gdybym za tobą nie poszedł...

      – Nigdy więcej byś mnie nie zobaczył. Nasze spotkanie nie miałoby sensu, chyba że chciałbyś poznać odpowiedź na swoje drugie pytanie. Jeśli rzeczywiście poszukujesz prawdy, musiałeś za mną pójść. I tak uczyniłeś.

      Augustyn zrobił wielki wysiłek, by otrząsnąć się z tego dziwnego uczucia bezsilności, jakie go ogarnęło.

      – Bardzo dobrze. A zatem, jak brzmi odpowiedź na moje drugie pytanie?

      Bahram znów się uśmiechnął.

      – Nie sposób objaśnić nieba i ziemi w kilku zdaniach, mój przyjacielu. To nie są sprawy proste. Ale pozwól, że zadam ci najpierw kilka pytań. Jeśli, jak wierzą chrześcijanie, istnieje dobry Bóg – Stwórca wszystkich rzeczy, widzialnych i niewidzialnych – jak wyjaśnisz istnienie zła?

      – Nie potrafię tego wyjaśnić. Często się nad tym zastanawiałem.

      – Żaden chrześcijanin nie potrafi. To jedna z wielu sprzeczności, jakie tkwią w ich nauce. Nie mogą zaprzeczyć istnieniu zła, a jednak upierają się, że ich trzej bogowie, którzy są jednością, że ta ich trójca jest dobra – jest doskonała. Ale przecież to, co doskonałe, nie może stworzyć rzeczy niedoskonałych, a to, co jest dobre, nie może stworzyć zła.

      – Logiczne – przyznał Augustyn.

      Teraz szli razem.

      – Onieśmielają nas rzeczy, które w dzieciństwie kazano nam uważać za święte – ciągnął Bahram. – Pierwszym znakiem prawdziwej dojrzałości jest moment, kiedy potrafimy spojrzeć na nie krytycznie, szukać na nie dowodów i wedle nich formować nasz osąd. Wielu ludzi oczywiście nigdy nie dorasta, a większość po prostu śpi. Ich stan duchowy przypomina dzieci. Mają pewną niejasną ideę boskości, powtarzają wyuczone modlitwy i mają nadzieję, że będzie dobrze. Ale w takich ludziach nie ma nic, co predestynowałoby ich do nieśmiertelności. A dzięki prymitywnym błędom Kościołów – zarówno katolickiego, jak i ariańskiego, czy donatystów, nie wspominając już o wyznawcach Tanit, Jowisza czy innych bóstw olimpijskich wymyślonych przez człowieka – nigdy nie osiągną wyższego stanu świadomości. Fakt godny ubolewania – a przecież fakt.

      – Ale lekarstwo – powiedział Augustyn z napięciem. – Musi istnieć lekarstwo.

      – Istnieje. Ale nie mogę budować, póki twój umysł pełen jest fałszywych obrazów. Muszę najpierw wytrzebić chwasty, nim zacznę siać.

      – Mam wrażenie, że Chrystus powiedział coś podobnego – stwierdził Augustyn ostrożnie. – Jak... jak wyjaśnisz Jego? Nie tak dawno temu przyjaciel powiedział mi, że nie można pominąć Chrystusa.

      – Masz na myśli Chrystusa, czy Jezusa z Nazaretu?

      To pytanie było dla Augustyna takim wstrząsem, że zatrzymał się jak wryty. Jednak Bahram szedł spokojnie dalej, więc musiał uczynić trzy lub cztery pospieszne kroki, żeby znów się z nim zrównać.

      – Chrystusa czy Jezusa? – spytał bez tchu. – Ale czy to nie ta sama osoba?

      – To dwa zupełnie odmienne byty – odparł Bahram łagodnie. – Chrystus był – jest – wysoko postawionym duchem zesłanym przez Ducha Światła, który ulitował się nad niedolą ludzi. Jest Światłem uwięzionym w materii i to, co dzieje się z materią, dzieje się również z nim. Dlatego zawsze rodzi się i cierpi i umiera. Musimy pracować nad tym, by uwolnić go z materii, a niektórzy z nas zajmują się tym bez przerwy. Bo jedynie wolny, doskonale świetlany Chrystus może zbawić człowieka. Natomiast Jezus z Nazaretu to oszust – nieszczęsny człowiek, który próbował się zidentyfikować z kosmicznym Chrystusem. U kresu swego życia zrozumiał, że poniósł klęskę i płakał żałośnie, że Bóg go opuścił. To właśnie wtedy zrozumiał jak bardzo sam potrzebuje zbawienia, ale nie miał pojęcia, jak bardzo opóźnił dzieło kosmicznego Chrystusa próbując go udawać – jak wielu z nas oderwał od wielkiego zadania współpracy z Duchem Światła, by zerwać więzy Królestwa Ciemności.

      Myśli wirowały w głowie Augustyna. Nim zebrał siły, Bahram mówił dalej, nadal bardzo łagodnie, cicho, ale z ogromną pewnością siebie.

      – Przywykłeś szukać Chrystusa tam, gdzie go nie ma: w osobie biednego żydowskiego stolarza. Nauczysz się szukać go tam, gdzie jest: w wysokich sferach ducha – choć nadal jest uwięziony w materii, nawet w jej najskromniejszych formach. Elementy Światła znajdują się w jedzeniu – oczywiście nie w surowym mięsie, które jest specjalną bronią sił Królestwa Ciemności – ale w owocach – w ziemskim królestwie roślin. O tym wszystkim dowiesz się jednak później.

      Augustyn zdołał przyjść nieco do siebie.

      – Dowody – powiedział gwałtownie. – To nowe królestwo. Fascynujące królestwo. Ale jakie są dowody? Nawet jeśli jesteś w stanie dowieść, że chrześcijaństwo jakiego naucza Kościół – czy kościoły jak wolisz – jest złe, jak dowiedziesz, że ty masz rację?

      – W najlepszy z możliwych sposobów – odparł Bahram spokojnie. – Dowiodę ci, że chrześcijaństwo jest złe dowodząc, że jego założenia nie przystają do faktów, i dowiodę ci, że mam rację wykazując, że moje założenia do nich przystają. Innymi słowy, chrześcijaństwo nie potrafi wyjaśnić wszechświata. Ja potrafię. Ale nie sądź, że mówię to jedynie w swoim imieniu. Jestem jednym z wybranych – ale jedynie pokornym człowiekiem, a nie prorokiem.

      – Są zatem prorocy?

      – Ależ oczywiście. To poprzez nich działają Duchy Światła. Było ich wielu, ale ostatnim i największym z nich był Mani.

      – Mani, ten perski mistyk? Chyba został zamordowany przez króla Persji, prawda?

      – Tak, ukrzyżowany. A król nosił imię Bahram. Wybrałem je dla siebie, aby wiodąc dobre życie odpokutować winy z nim związane.

      – Odpokutować – zawahał się Augustyn. – Czyli wierzysz w winę i pokutę za winy jak chrześcijanie?

      Starszy mężczyzna uśmiechnął się.

      – Wiem o czym myślisz. Idea winy w jej formie chrześcijańskiej jest odrażająca i pełna błędów. Chrześcijanie uważają, że ich natura została zepsuta poprzez akt buntu, jakiego dopuścili się ich przodkowie. Wiedzą, że własnymi siłami nic nie mogą uczynić. Jezus im to powiedział, prawda? A jednak przez cały czas winią siebie za swe grzechy i trwają w posępności. My natomiast wiemy, że nie każdemu dane jest przeżyć doskonałe życie, że dane jest to jedynie wybranym. Wszyscy inni powinni oczywiście starać się żyć cnotliwie, jednak wiemy, że nie mogą być doskonali. Jeśli upadają, nie jest to ich własna wina. Nie są za to – osobiście – odpowiedzialni. To wina Królestwa Ciemności, które się w nich kryje.

      – Nie są odpowiedzialni osobiście – powtórzył Augustyn. Odetchnął


Скачать книгу