Włócznia. Louis de Wohl
Читать онлайн книгу.który chce zdobyć świat, bo krew burzy mu się w żyłach. Wolność! Wolność do czego, synu Tubala? Może chcesz się pozbyć rzymskiej okupacji? Chcesz walczyć z legionami cesarza, synu Tubala? Może przyszedłeś mnie prosić, bym dał ci pieniądze na hełm, tarczę i miecz?
– Cesarz – odrzekł Zadok z niezmąconym spokojem – jest bardzo starym człowiekiem – znacznie starszym od ciebie, Bozie, synu Zabulona, tak starym, że wycofał się ze spraw państwowych i zamieszkał na jakiejś wyspie, by w spokoju spędzić ostatnie lata swego życia. Człowiek, który rządzi za niego, nie zaryzykuje prawdopodobnie wszystkiego, by prowadzić wojnę w dalekim kraju.
– Gdyby to nawet była prawda, w tym kraju są wojska.
– Nawet nie dwa pełne legiony, a większość z nich stacjonuje w Cezarei. My… ich posunięcia są stale obserwowane.
– Przez kogo?
– Przez tych, którzy działają na rzecz wolności Izraela. Przez partię zelotów.
Boz parsknął pogardliwym śmiechem.
– Wiedziałem. Partia zelotów. Małe grupki rabusiów napadających na karawany, łupiących je i okradających, a wszystko pod pretekstem wyzwolenia kraju.
– Wyrządzili wiele szkód Rzymowi.
– Wyrządzili wiele szkód mnie i wszystkim pozostałym kupcom w Judei. Są wielkim utrapieniem dla kraju. Bandy jak ta Efraima, syna Saula, czy Barabasza – przeważnie galilejskie, z najbardziej zacofanej prowincji, burzyciele spokoju. Czy to są ludzie, którzy mają wypędzić legiony z Judei? Czy synowi Saula i Barabaszowi pochlebia, że stają do walki przeciw generałom prokuratora?
Zadok ze spokojem pokiwał głową.
– Słyszałem te poglądy wcześniej. Zawsze pochodzą od tych, którzy żyją w dostatku i nie chcą, by ich niepokojono. Gdyby tak myśleli nasi wielcy przodkowie, nigdy byśmy nie wyszli z Egiptu. Pozostalibyśmy więźniami Babilończyków, Asyryjczyków i Persów. Z początku wszystko wydaje się niemożliwe. Siła okupanta wydaje się niezwyciężona, powstanie narodu głupstwem. Nie przyszedłem cię prosić, byś chwycił tarczę i miecz. Jesteś starym człowiekiem i nie chcesz kłopotów ze strony pewnych ludzi, których mógłbym wymienić. Niech tak zostanie. Ale…
– Co ty mówisz, synu Tubala? Jak możesz porównywać to, co stało się w przeszłości, z tym, co dzieje się teraz? Bóg posłał swego proroka, by wyzwolił nas z niewoli egipskiej. Ale może, Boże uchowaj, mali hersztowie zbójeckich band myślą, że są prorokami i sprawiają Bogu przyjemność, kiedy łupią karawanę uczciwego kupca, który wykonuje swoją pracę, będąc posłuszny prawu i żyjąc w pokoju ze wszystkimi…
– I płacąc podatki cesarzowi, który wydaje te pieniądze na zbrojenie żołnierzy trzymających nasz kraj w niewoli. A co do proroka – może się zjawi, gdy przyjdzie na to czas. Słyszałem ostatnio dziwne opowieści. Dobrze byłoby się przygotować na jego przyjście. Ale nie przyszedłem tutaj z nadzieją, że cię pozyskam dla sprawy wolności. Zbyt dobrze wiem, co myślą o tym saduceusze.
– Uważamy, że porządek – nawet rzymski porządek – jest lepszy niż chaos i bezprawie – odrzekł sztywno starzec.
– Tak, wiem. Ale pozwól, że ci przypomnę, iż rzeczy pozornie niemożliwe już się zdarzały i mogą zdarzyć się znowu. I jeżeli partia zelotów osiągnie swój cel, jej przywódcy będą mieli mało zrozumienia dla tych, którzy odmówili pomocy ich sprawie.
Kontrybucja. Płać, starcze. Płać podatki Rzymowi, jeśli uważasz, że musisz, ale płać również nam – jeśli chcesz zachować swoje bogactwa w dniu, w którym przejmiemy władzę.
Jaką mogli mieć szansę? To było śmieszne, niedorzeczne.
Wstał.
– Synu Tubala, jeżeli chcesz dzielić swój los z bandytami na drogach, to twoja sprawa i ja ciebie nie powstrzymam. Jednak propozycja, bym ja, który wycierpiałem od nich wiele szkód, miał płacić im haracz lub w inny sposób pomagać ich sprawie, obraża mój zdrowy rozsądek i nie chcę więcej o tym słyszeć.
Zadok uniósł obie ręce w proteście.
– Czy przychodziłbym do ciebie, gdyby sprawa była w rękach bandytów? Czy nie rozumiesz, że rozmyślnie robimy użytek z bandytów, ludzi, którzy nie mają nic do stracenia, ale za nimi jest cały naród, ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na odkrycie kart.
– Cały naród? – Boz pstryknął palcami. – Rozbójnicy! Bandyci pozujący na patriotów. To wszystko już było. Tak próbował Teodasz i Juda z Galilei. Byłeś wtedy małym chłopcem, synkiem Tubala, i wydaje mi się, że od tamtego czasu dorosło tylko twoje ciało, nie umysł. Bandyci, zapaleńcy, malkontenci, mężczyźni, którzy nic w życiu nie osiągnęli w uczciwy sposób i muszą pokładać nadzieję w krwawych zamieszkach i przewrotach. Czyż nie wiem, co ludzie o wysokiej pozycji sądzą o tej galilejskiej bzdurze? Czyż nie słyszałem członków Sanhedrynu mówiących o nich jak o fanatykach i głupcach? Nie dam ci nawet pół szekla na to plemię szkodników i złoczyńców.
– Czy jest mądrze… – zapytał ochrypłym głosem Zadok – czy jest mądrze mieć wszystkich szkodników i złoczyńców za wrogów?
Boz rozgniewał się teraz nie na żarty.
– Grozisz mi, synu Tubala? W moim własnym domu? – Wyciągnął drżący palec. – Odejdź – i bądź rad, że w swej cierpliwości i pobłażliwości zapomnę o tym, co mi powiedziałeś.
Rozdział dziewiąty
Boz prowadził regularny tryb życia – zawsze tak było, a na starość stał się jeszcze bardziej dokładny. Rozmowa z Zadokiem, synem Tubala, wzburzyła go, a wzburzenie mu nie służyło. Wszystkich pięciu lekarzy, którzy troszczyli się o jego zdrowie, zgadzało się przynajmniej w tej kwestii, jakkolwiek bardzo się różnili co do leków, jakie chcieli mu przepisywać. Nie spał dobrze, a rano był smutny i niespokojny. Nalegał jednak na podróż i karawana wyruszyła o godzinie, jaką ustalił parę dni wcześniej.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.