Powstań i zabij pierwszy. Ronen Bergman
Читать онлайн книгу.się izraelscy żołnierze w arabskim przebraniu, żeby łapać i zabijać ich bojowników. Lista Szin Betu z czterystu poszukiwanymi (do której systematycznie dodawano nowe nazwiska) w 1972 roku zmalała do dziesięciu. W tamtym roku w Strefie Gazy doszło do zaledwie trzydziestu siedmiu ataków terrorystycznych, co stanowiło znaczący spadek ze stu każdego roku w poprzednich latach. Przez cztery najbliższe lata ta liczba miała spaść jeszcze bardziej.
Jednak każda metoda ma swoją cenę. Z tą było podobnie.
Icchak Pundak wspominał później, że czytał raport jednostki, w którym napisano: „Mieliśmy za zadanie złapanie poszukiwanego terrorysty w Al-Szati [obozie dla uchodźców w Gazie]. Wbiegł do jednego z domów. Wpadliśmy tam za nim, rozbroiliśmy go i zabiliśmy”. Pundak uważa, że gdyby ten raport trafił do ONZ lub Czerwonego Krzyża, wybuchłby międzynarodowy skandal. „Co to w ogóle za problem? – zdziwił się według Pundaka jeden z oficerów. – Po prostu go zniszcz”.
Pundak opowiedział o tym szefowi Południowego Dowództwa Sił Obronnych Izraela Szaronowi, a kiedy ten odmówił wszczęcia dochodzenia, podobno oświadczył mu:
– Jesteś kłamcą, oszustem i niegodziwcem.
Szaron wstał i uniósł rękę, jakby chciał go uderzyć, jednak Pundak nawet nie mrugnął.
– Jeśli to zrobisz, połamię ci wszystkie kości, właśnie tutaj, w twoim gabinecie – oświadczył. Kiedy Szaron z powrotem usiadł, Pundak, według własnej relacji, zasalutował i stwierdził:
– Teraz wiem, że jesteś też tchórzem.
A potem wyszedł333.
Kilku dziennikarzy zebrało anonimowe relacje bojowników Dagana, twierdzących, że zabijali ludzi po tym, jak się poddali i trzymali ręce w górze334. Jeden z nich opowiadał, że on i inni żołnierze zatrzymali Palestyńczyka poszukiwanego za zamordowanie izraelskiego oficera. Obecny przy tym agent Szin Betu podobno powiadomił ich, że ten człowiek nie doczeka się procesu, ponieważ służby specjalne musiałyby przed sądem podać nazwisko kolaboranta, który przyczynił się do jego złapania. Żołnierze udali więc, że wypuszczają jeńca, i zabili go „podczas próby ucieczki”.
Inny z byłych członków jednostki wspominał: „Jeniec zostawał wypuszczony z domu, w którym był więziony, do ciemnej alejki z boku, gdzie żołnierze zostawiali pistolet albo granat w takim miejscu, że kusiło go, by po niego sięgnąć. Kiedy to robił, strzelali do niego. Czasami mu jeszcze mówili: «Masz dwie minuty na ucieczkę», a potem zabijali go rzekomo dlatego, że próbował uciec”.
Inny były komandos z granatami powiedział, że w przypadku „czerwonych” Dagan zawieszał obowiązywanie zasady, że podejrzani dostają szansę, by się poddać. Pod jego dowództwem „czerwoni” mieli być zabijani na miejscu. Meir potwierdził to, ale dodał, że uważa to za w pełni usprawiedliwione: „Wszystkie twierdzenia, że byliśmy szwadronem śmierci czy bandą zabójców, to bzdury. Działaliśmy w warunkach bojowych. Byliśmy tylko my i ścigani, jedni i drudzy w cywilnych ubraniach i z taką samą bronią. W takiej sytuacji nie obowiązują i, moim zdaniem, nie powinny obowiązywać procedury. Prawie wszyscy poszukiwani w tamtym czasie byli uzbrojeni. Każdy miał broń – czy się odwracał, biegł, czy uciekał, zawsze miał przy sobie broń. Dlatego strzelałeś. Naszym celem nie było zabijanie, ale nie byliśmy samobójcami. Jeśli nie strzelilibyśmy pierwsi, oni by to zrobili”335.
Po tym, jak jedna z takich operacji, z 29 listopada 1972 roku, zakończyła się śmiercią poszukiwanego, Pundak zażądał, żeby zastępca Dagana, Szmuel Paz, stanął przed sądem wojskowym. Podczas procesu ustalono, że Paz strzelił ze znacznej odległości do człowieka z karabinem, a ten padł. Paz ruszył w jego kierunku, nie przestając strzelać, żeby upewnić się, że ścigany nie żyje. „A co niby miałem zrobić?” – zapytał Paz336. Dagan zaś dodał: „To, że człowiek pada po strzale, wcale nie oznacza, że nie jest tylko ranny i za chwilę nie zacznie do nas strzelać. W takiej sytuacji nie można zachować się inaczej”.
Sąd dał wyraz swoim wątpliwościom i uniewinnił Paza. Wszystkie inne skargi, plotki i zeznania (nie mówiąc już o zwłokach) wpychano do szafy i zamykano, żeby zapobiec jakimkolwiek zewnętrznym dochodzeniom.
Bez wątpienia ludzie Dagana działali bezwzględnie i na własnych zasadach. Ktoś może słusznie zauważyć, że był to początek pozasądowego systemu prawnego w Izraelu, systemu, który rozwijał się po cichu i w całkowitej tajemnicy.
Jednostka Dagana po raz pierwszy likwidowała ludzi na terytorium kontrolowanym przez Izrael, zamiast aresztować i sądzić ich w zgodzie z prawem międzynarodowym. „Żeby chronić swoich obywateli – twierdził Dagan – państwo czasami musi podjąć działania sprzeczne z demokracją”.
Wszystko to działo się za przyzwoleniem władz cywilnych Izraela, chociaż udawały, że niczego nie dostrzegają. Przywódcy państwa nade wszystko pragnęli spokoju na podbitych terytoriach. Ten spokój pozwalał im korzystać z taniej palestyńskiej siły roboczej i taniego importu z terenów stanowiących przy okazji rynek zbytu dla izraelskich produktów – ważna kwestia dla kraju otoczonego przez wrogie państwa, z którymi nie utrzymywał stosunków handlowych.
Co więcej, umożliwiało to budowę żydowskich osad na okupowanych terytoriach. Prawicowi Izraelczycy uważali, że Izrael musi utrzymać tereny, które podbił w 1967 roku, żeby zachować przewagę strategiczną. Na dodatek wielu pobożnych Żydów wierzyło, że podbój biblijnych krain Judei i Samarii był możliwy jedynie dzięki boskiej interwencji, przywracającej narodowi historyczną ojczyznę i przyśpieszającej nadejście Mesjasza. Obie te grupy miały nadzieję, że wybudowanie tam możliwie wielu osad zapobiegnie powstaniu w przyszłości państwa palestyńskiego.
Ustanie ataków terrorystycznych sprawiło, że wielu polityków zaczęło odczytywać tę ciszę jako całkowite zwycięstwo, zupełnie jakby historia miała się zatrzymać i już nie trzeba było się zmagać z kwestią palestyńską.
9
OWP WKRACZA NA ARENĘ MIĘDZYNARODOWĄ
23 lipca 1968 roku o 22:31 czasu Greenwich samolot El Al, lot 426, wystartował z portu lotniczego Rzym-Fiumicino im. Leonarda da Vinci. Boeing 707 z trzydziestoma ośmioma pasażerami na pokładzie (dwanaścioro z nich było Izraelczykami) oraz z dziesięcioma członkami załogi według rozkładu lotów miał wylądować w Tel Awiwie o 1:18.
Około dwudziestu minut po starcie do kabiny pilotów wdarł się jeden z trzech palestyńskich terrorystów. W pierwszej chwili piloci wzięli go za pijanego i poprosili stewardesę o wyprowadzenie nieproszonego gościa, jednak mężczyzna wyciągnął pistolet. Drugi pilot, Maoz Porat, uderzył terrorystę w rękę, mając nadzieję, że upuści on broń. Niestety, nie udało się. Walnął pistoletem Porata w głowę, po czym strzelił do niego, na szczęście chybiając. Kiedy wyciągnął granat, kapitan samolotu zapewnił go, że wyląduje, gdzie tylko sobie życzy. O 23:07 wieża kontroli lotów w Rzymie otrzymała komunikat, że samolot, podówczas znajdujący się na wysokości dziesięciu kilometrów, zmienia kurs i kieruje się do Algieru337. Wylądował tam trzydzieści pięć minut po północy. Po drodze porywacze nadali komunikat, że zmienili sygnał wywoławczy samolotu na Wyzwolenie Palestyny 707.
Po wylądowaniu wszyscy nie-Izraelczycy, jak również kobiety i dzieci, zostali wypuszczeni. Pozostałych, czyli siedmiu członków załogi i pięciu pasażerów, porywacze przetrzymywali przez trzy tygodnie w budynku algierskiej służby bezpieczeństwa niedaleko lotniska. W końcu uwolnili ich w zamian
333
Rozmowa z Pundakiem, 6 czerwca 2017. Po jego śmierci w sierpniu 2017 roku i opublikowaniu tego, co powiedział mi o tym dokumencie, syn Szarona, Gilad, zabrał głos w imieniu rodziny: „To kłamstwa i fantazje człowieka, którego najistotniejszym dokonaniem było to, że dożył sędziwego wieku” (Wiadomość od Gilada Szarona, aplikacja WhatsApp, 30 sierpnia 2017).
334
12 sierpnia 1997 roku Daniel Okew, jeden z bojowników Dagana, zabrał dwoje młodych brytyjskich autostopowiczów, Jeffery’ego Maxa Huntera i Charlotte Gibb, jadąc przez pustynię Negew, do kasyna w Tabie, tuż za egipską granicą na półwyspie Synaj. W drodze wyjął pistolet 9 mm i zaczął do nich strzelać. Hunter zginął na miejscu, natomiast Gibb została ranna i udawała martwą. Podczas procesu Okew tak tłumaczył swój czyn: „Usłyszałem obcy język i nagle poczułem się tak, jakbym był w mercedesie [samochodów tej marki używali komandosi z granatami] w Gazie w przebraniu Araba”. Skazano go na dwadzieścia lat pozbawienia wolności. Sąd odrzucił wniosek prokuratury o karę dożywotniego więzienia, uznając, że podczas popełniania morderstwa Okew był niepoczytalny. Zwolniono go warunkowo po trzynastu latach odsiadki. Inny komandos z granatami, Jean Elraz, potwierdził relacje o zabójstwach dokonywanych przez członków jednostki. „Osobiście zabiłem ponad dwadzieścia osób” – pisał z więzienia, w którym odsiadywał wyrok za zamordowanie strażnika w kibucu w marcu 2001 roku oraz kradzież broni i sprzedanie jej terrorystom. Anat Talszir, Igal Sarna,
335
Rozmowa z Daganem, 19 czerwca 2013.
336
Rozmowa ze Szmulem Pazem, 31 marca 2017.
337
Oświadczenie ministra transportu na temat porwania samolotu El Al, Kneset, posiedzenie 312, 23 lipca 1968.