Faraon wampirów. Bolesław Prus
Читать онлайн книгу.godności. Królewska małżonka spowita była w bandaże z najdelikatniejszego lnu, a ponadto miała na sobie muślinowy płaszcz haftowany złotem oraz perukę ozdobioną klejnotami w kształcie kwiatów lotosu. W jej oczach ze szkła i emalii taił się jeszcze ludzki blask, widoczny zwłaszcza wtedy, gdy z miłością patrzyła na syna.
– Z jakiegoż to powodu, Ramzesie, kazałeś mnie zbudzić z wiecznego snu?
– Tak mówisz do mnie, matko, że już nie mam odwagi przedstawić ci mojej prośby.
– Więc zapewne chodzi o pieniądze?
Ramzes zmieszany spuścił głowę.
– Dużo ci też potrzeba?
– Piętnaście talentów…
– O bogowie! – zawołała pani. Więc twoja Żydówka jest aż tak wymagająca?
Ramzes zarumienił się, ale podniósł głowę.
– Wiesz, matko, że tak nie jest – odparł. – Ale obiecałem nagrodę wojsku i nie mogę jej wypłacić!
Królowa przypatrywała mu się ze spokojną dumą.
– Jak to niedobrze – odezwała się po chwili – kiedy syn czyni postanowienia, nie naradziwszy się z matką. Właśnie, pamiętając o twoim wieku, chciałam ci dać niewolnicę fenicką, którą przysłał mi Tyr, z dziesięcioma talentami posagu. Ale ty wolałeś Żydówkę.
– Podobała mi się. Tak pięknej nie ma między twymi służebnicami, matko, ani nawet między kobietami jego świątobliwości.
– Mówisz jak chłopiec z najniższej szkoły kapłańskiej – odparła, wzruszając ramionami – a zapominasz o tym, co powiedział Ramzes Wielki: „Lud żółty jest liczniejszym i bogatszym od nas; działajmy przeciw niemu, lecz ostrożnie, aby nie stał się jeszcze silniejszym…”. Nie sądzę więc, ażeby dziewczyna z tego ludu była właściwa na pierwszą kochankę następcy faraona.
– Czyliż słowa Ramzesa mogą odnosić się do córki nędznego dzierżawcy! – zawołał zirytowany książę. – Trzy wieki temu Żydzi opuścili Egipt, a dzisiaj mają śmieszne państwo, rządzone przez kapłanów…
– Widzę – odpowiedziała dostojna pani, z lekka marszcząc brwi – że twoja kochanka nie traci czasu… Bądź ostrożny, Ramzesie…! Pamiętaj, że wódz ich, Messu, zwany Mojżeszem, jest to kapłan zdrajca, którego w naszych świątyniach po dziś dzień przeklinają. Pamiętaj, że Żydzi wynieśli więcej skarbów z Egiptu, aniżeli była warta praca ich kilku pokoleń, że co gorsza zabrali nam nie tylko złoto, ale też sekret zachowywania życia po śmierci, który ku naszemu utrapieniu sprzedali Asyryjczykom, aby zyskać ich łaskę. Na szczęście, kilka nader istotnych tajemnic udało się zachować w Egipcie. Licz się więc z tym, Ramzesie, że córka tego ludu może wykorzystać twoje łoże, aby wydrzeć nam resztę tajemnej wiedzy, której nie zdołał ukraść Mojżesz.
– Wierz mi, matko, że wszystkie te wieści rozgłaszają kapłani. Nie chcą oni dopuścić do podnóżka tronu ludzi innej wiary, którzy mogliby służyć faraonowi przeciw nim.
Monarchini z chrzęstem podniosła się z krzesła i założywszy ręce na piersiach, ze zdumieniem przypatrywała się synowi.
– Więc to prawda, co mi mówiono, że jesteś wrogiem kapłanów – rzekła. – Ty, ich najdoskonalsze dzieło i ukochany uczeń?
– Matko mogłabyś wciąż cieszyć się urokami życia, gdyby nie te mutacje i magiczne zabiegi dokonane na twoim brzemiennym łonie! – odparł z goryczą książę. – Pozbawili cię zapachu kwiatów, smaku potraw i zdolności rozróżniania kolorów…
– Chętnie poniosłam tę ofiarę, a twój widok, mój synu, wynagradza mi wszystko. Pamiętaj, że twój dziad, a mój ojciec, mieszkający z bogami Amenhotep, był arcykapłanem i posiadał rozległą władzę na żywymi i nieumarłymi.
– Właśnie dlatego, że mój dziad był władcą i jest nim ojciec, ja nie mogę znieść władzy Herhora.
Matka wzruszyła ramionami.
– I to ty – odezwała się ze smutkiem – chcesz dowodzić korpusem? Ależ ty jesteś rozpieszczona dziewczyna, nie mąż i wódz…
– Jak to?! – przerwał książę, z trudnością powstrzymując się od wybuchu.
– Nie poznaję syna mego… Nie widzę w tobie przyszłego pana Egiptu! Dynastia w twojej osobie będzie jak nilowe czółno bez steru. Wypędzisz z dworu kapłanów, a któż ci zostanie? Kto będzie twoim okiem w Dolnym i Górnym Kraju, kto za granicą? A przecież faraon musi widzieć wszystko, na cokolwiek pada boski promień Ozyrysa…
– Kapłani będą moimi sługami.
– Oni też są najwierniejszymi sługami. Dzięki ich modłom ojciec twój panuje trzydzieści trzy lata, choć jest tylko człowiekiem i unika wojen, które mogłyby być zgubnymi…
– Dla kapłanów.
– Dla faraona, dla państwa! – przerwała. – Czy ty wiesz, co się dzieje z naszym skarbem, kiedy żądasz piętnastu talentów? Czy wiesz, że gdyby nie ofiarność kapłanów, wszystkie dobra królewskie byłyby już w rękach Fenicjan-wampirów? Ta żałosna rasa podistot, niezdolnych do życia w błogosławionym blasku Ozyrysa, mogłaby nawet sięgnąć po władzę w Egipcie.
– Jedna szczęśliwa wojna zaleje królewski skarbiec, jak przybór Nilu nasze pola.
Wielka pani roześmiała się chrapliwie.
– Nie – rzekła. – Ty, Ramzesie, jesteś jeszcze takim dzieckiem, że nawet nie można poczytywać za grzech twoich słów bezbożnych. Proszę cię, zajmij się greckimi pułkami, jak najprędzej pozbądź się żydowskiej dziewczyny, a politykę zostaw… nam…
– Dlaczego mam pozbyć się Sary?
– Bo gdybyś miał z nią syna, mogłyby powstać zawikłania w państwie, które i tak ma dość kłopotów. Pamiętaj, że w twoich żyłach płynie krew świętych zwierząt Egiptu. Nie powinieneś pozwolić, aby twoje nasienie wzrastało we wrogich nam łonach. Syn Żydówki zawsze będzie Żydem, nie Egipcjaninem. Któż wie, czy oni kiedyś nie wykorzystają twego potomstwa przeciwko nam. Na kapłanów zaś możesz się gniewać, byleś ich publicznie nie obrażał. Oni wiedzą, że trzeba wiele wybaczyć następcy tronu, osobliwie jeżeli ma tak burzliwy charakter. Ale czas uspokoi wszystko na chwałę dynastii i pożytek państwu.
Książę rozmyślał. Nagle odezwał się.
– Więc nie mogę rachować na więcej pieniędzy z twego skarbu, matko?
– W żadnym razie. Potrzebny mi będzie posag, kiedy ostatecznie udam się wraz z twym ojcem do krainy Ra. Chyba byś nie chciał, mój synu, abym błąkała się tam jako żebraczka.
– I co ja zrobię z wojskiem?! – wybuchnął książę, niecierpliwie trąc czoło.
– Oddal Żydówkę i poproś kapłanów. Może oni ci pożyczą.
– Nigdy! Wolę już wziąć od wampirów!
Pani wstrząsnęła głową aż zatrzeszczała pergaminowa skóra na jej karku.
– Jesteś erpatre, rób, jak chcesz. Ale ostrzegam cię, że musisz dać duży zastaw, a Fenicjanin, gdy raz stanie się twoim wierzycielem, już cię nie puści. Oni są podstępniejsi od Żydów.
– Na pokrycie takich długów wystarczy cząstka mego dochodu.
– Czyń więc, jak ci wypada, ale pamiętaj, że Fenicjanie są jak szczury w śpichlerzach: gdy jeden wciśnie się przez szczelinę, inni przyjdą za nim. Od dawna już spijają więcej egipskiej krwi niż im dozwolono. Nikt nie wie, ile dokładnie ich jest i co knuje fenicka starszyzna zamknięta w