Kocham cię na niby. Kat Cantrell
Читать онлайн книгу.się prawdy.
– Ale miała. I wybuchł skandal. A ja ci daję szansę odbudowy wizerunku. Ślub, intercyza, a potem rozwód. Nie musisz ze mną spać, nawet nie musisz mnie lubić.
Huczało mu w głowie – od skłębionych myśli i od muzyki dobiegającej zza szklanych drzwi. Małżeństwo z rozsądku, dla wygody? Matka dostałaby zawału, gdyby wspomniał o rozwodzie. Biedna omal nie trafiła do szpitala, gdy rok po ślubie umarła Amber, żona Matthew.
Na wieki zostałby czarną owcą, a już tyle pracy włożył w to, by naprawić krzywdy, jakie wyrządził własną niefrasobliwością i głupotą. Miałby wszystko zaprzepaścić? Przytknął palce do skroni.
– Przykro mi, ale nie jesteś w moim typie.
– Świetnie. Zero seksu, zero emocji i zaangażowania. Czysty układ. Nie rozumiem, co tu się może nie podobać.
Kiedyś w przyszłości zamierzał się ożenić, gdy pozna odpowiednią kobietę i się w niej zakocha. Ale myśl o tym, że obca kobieta nosiłaby jego nazwisko i mieszkała z nim pod jednym dachem, jakoś nie wzbudzała w nim entuzjazmu.
– To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. A jeśli ktoś odkryje prawdę? Czy nadal dostaniesz forsę?
– Nikt nic nie odkryje. Nikomu tego nie zdradzimy. Raz czy dwa razy przy moim dziadku będziemy musieli udawać szaleńczo zakochanych, a resztę czasu możemy robić, co nam się podoba.
Udawanie szaleńczo zakochanego to nie lada wyczyn dla człowieka, który nigdy zakochany nie był.
– Dlaczego pieniądze otrzymasz dopiero po rozwodzie?
– A coś ty taki wścibski?
– Przed chwilą mi się oświadczyłaś. Chyba mam prawo zadać parę pytań?
– W porządku. Mój dziadek jest człowiekiem bardzo staroświeckim. Chce, żebym była szczęśliwa, czyli miała męża i dzieci. Pieniądze w funduszu to zabezpieczenie na wypadek, gdyby mąż ode mnie odszedł.
– Twój dziadek jest ślepy czy co? – Lucas wyszczerzył zęby. – Ja po pięciu minutach rozmowy z tobą wiem, że dasz sobie radę. Nie potrzebujesz do tego męża. A warunek co do wieku… – Wzruszył ramionami. – Nie sprawiasz wrażenia osoby, która majątek przepuści na hazard.
– Pieniądze po rodzicach przekazałam na schronisko, w którym pracuję jako wolontariuszka. Dziadek utworzył dla mnie fundusz powierniczy, odsetki wpływają na moje konto. W zupełności wystarczają mi na życie, ale nie wystarczą na budowę nowego schroniska. Dziadek liczy, że zanim skończę trzydzieści pięć lat, stracę zainteresowanie wolontariatem.
– Na co się nie zanosi…
– Nie. Poza tym nie lubię, jak ktoś mnie zmusza do małżeństwa. – Skrzyżowała ręce na piersi. – Słuchaj, nie proszę cię o nic złego czy nielegalnego. Żeniąc się ze mną, uratujesz życie wielu kobiet, które nie mają gdzie się podziać. Pomyśl o tym jak o działalności dobroczynnej…
Czy pół roku to naprawdę tak duże poświęcenie? Nienawidził przemocy, krzywdzenia słabszych. Zmrużywszy oczy, popatrzył z zadumą na Cię. Ciekawe, skąd w niej tyle zapału, tyle chęci do pomagania sponiewieranym kobietom? Czy z równą pasją oddaje się innym zajęciom?
Skierował spojrzenie na szklane drzwi i przez moment wpatrywał się w swoich dziadków tańczących na parkiecie. Z jednej strony fikcyjne małżeństwo, z drugiej rozwód. Ustabilizowane życie z rozsądną żoną u boku niewątpliwie poprawiłoby jego wizerunek. Może wreszcie mąż Lany dałby mu spokój? Zresztą znudziło mu się skakanie z kwiatka na kwiatek. Może gdyby trzymał Cię z dala od swojej rodziny, mama zapomniałaby, że ma synową? Nie, to absurd! Niech Cia poszuka innego męża, a on z Matthew spróbują zniwelować szkody, jakie wyrządził swoim niefortunnym romansem.
– Twoja propozycja brzmi interesująco, ale niestety muszę odmówić…
– Poczekaj – przerwała mu. – Mam coś na zachętę, musisz jednak tę informację zachować w tajemnicy. Dziadek zamierza zmniejszyć produkcję. Firma zmieni adres. Sądzę, że znasz obecną lokalizację Manzanares Communications?
Manzanares mieściło się w czterech stosunkowo nowych budynkach zaprojektowanych przez jeden z najlepszych zespołów architektonicznych w kraju.
– Benicio Allende z przyjemnością powierzy sprzedaż nieruchomości agencji mojego męża.
Lucas błyskawicznie wykonał w myślach obliczenia. Prowizja dla WFP byłaby czterokrotnie większa niż za Rose Building, nie mówiąc już o prestiżu i reklamie.
– To co?
Ona chce dostać odpowiedź już teraz?
– Dlaczego mnie wybrałaś?
– Bo chociaż uwodzisz kobiety na prawo i lewo, to jednak traktujesz je z szacunkiem. To dla mnie ważne. Poza tym dotrzymujesz słowa. A to ty będziesz musiał wystąpić o rozwód… Ufam, że to zrobisz.
– Nie masz narzeczonego albo przyjaciela, którego mogłabyś poprosić o przysługę?
– Nie. Mężczyźni są mi potrzebni tylko do jednego… – Urwała i powiodła po nim wzrokiem. – Do przesuwania ciężkich mebli – dokończyła po chwili.
– W porządku.
Ściągnęła brwi.
– Możesz jaśniej, Wheeler? Ożenisz się czy nie? Nie masz nic do stracenia, a wiele do wygrania.
W jej oczach płonął ogień. Była kobietą pełną pasji, upierała się jednak przy papierowym małżeństwie. Może tak będzie lepiej? Prościej, bez komplikacji?
Jęknął w duchu. Nawet się nie zorientował, w którym momencie podjął decyzję. Chyba zwariował. Dotychczas był pewien, że kiedy w końcu się ożeni, to każdej nocy będzie uprawiał z żoną szalony seks.
Żeby zaciągnąć pannę Allende do łóżka… hm, musiałby się bardzo postarać. Może nie warto? Może faktycznie potraktować to jak korzystną propozycję biznesową? Miałby wyłączne prawo do sprzedaży obiektów należących do Manzanares. Firma Wheelerów bardzo by na tym zyskała, a on miałby okazję się wykazać.
– Nie – oznajmił.
– Nie? – zdziwiła się Cia. – Odrzucasz moją ofertę?
– Nie, nie będziemy tu o tym rozmawiać. O sprawach zawodowych porozmawiamy jutro w moim gabinecie. Punktualnie o dziewiątej. – Do tego czasu spróbuje się dowiedzieć czegoś więcej o swojej przyszłej żonie i partnerce biznesowej. – Bez alkoholu, za to w obecności prawników. Nie spóźnij się, kochanie.
Przybrała kamienny wyraz twarzy, skinęła głową i skierowała się ku drzwiom. Lucas miał wrażenie, jakby znalazł się w oku cyklonu.
ROZDZIAŁ DRUGI
Przez dobre dwadzieścia minut Cia krążyła po recepcji. Kiedy o 9:08 Lucas wreszcie wszedł do biura, ogarnęła ją złość. Specjalnie prosiła Courtney, by zastąpiła ją w schronisku, a on nie raczył zjawić się punktualnie.
Skinąwszy jej na powitanie, oparł się o granitową ladę.
– Heleno… – Wydał sekretarce kilka poleceń. – Aha, i daj mi pięć minut na wypicie kawy, a potem wprowadź do mnie pannę Allende.
Sekretarka popatrzyła zdumiona na Cię, która zamiast posłusznie czekać na kanapie, podeszła do lady.
– Daruj sobie kawę, Wheeler – powiedziała. – Mam dzisiaj mnóstwo zajęć.
Skrzywiła się w duchu. Niedobrze. Facet gotów uznać,