Kocham cię na niby. Kat Cantrell

Читать онлайн книгу.

Kocham cię na niby - Kat Cantrell


Скачать книгу
inaczej nic nie wyjdzie z jej planów małżeńsko-rozwodowych.

      Minęli dwie pary zamkniętych drzwi – na jednych widniała plakietka z nazwiskiem Roberta Wheelera, na drugich Andrew Wheelera. Za trzecimi mieścił się gabinet Lucasa urządzony w tym samym eleganckim stylu co hol i recepcja. Starając się ukryć zdenerwowanie, Cia zajęła miejsce w fotelu naprzeciwko biurka.

      – Moja prawniczka nie mogła dziś przyjść – oznajmiła. – Ale na pewno się pojawi, jeśli ty i ja się dogadamy.

      Prawdę rzekłszy, nawet nie zadzwoniła do Gretchen. Po co zaprzątać jej głowę czymś, co może nie dojść do skutku?

      – Prawnicy to bardzo zajęci ludzie – przyznał Lucas, siadając obok w fotelu.

      Z dużej skórzanej torby wyjął plik papierów, które jej podał. Zanim Cia zdołała o cokolwiek spytać, do gabinetu weszła sekretarka z dwiema filiżankami kawy.

      Z błogim westchnieniem Lucas wypił kilka łyków.

      – Mmm, idealna. Myślisz, że gdybym Helenie zapłacił, zamieszkałaby u mnie i codziennie parzyła mi kawę?

      – Pewnie robiłaby to za darmo – mruknęła Cia. – Liczyłaby na inne korzyści. Co to?

      – Projekt intercyzy oraz umowa określająca warunki małżeństwa i rozwodu. – Popatrzył na nią znad filiżanki, po czym ponownie wypił łyk. – A także kontrakt na sprzedaż Manzanares.

      Zaskoczona roześmiała się i zaczęła przeglądać zapisane strony. Lucas siedział bez słowa, czekając. Po kilku minutach podniosła wzrok.

      – Sypiasz ze swoją prawniczką? – spytała. – Dlatego z dnia na dzień wszystko przygotowała?

      – Zgadłaś.

      No pięknie, pewnie zadbał o wszystko. Dlaczego sama nie postąpiła identycznie? Mogła tydzień temu przygotować umowę. Podobno zna się na biznesie. Właściwie to jedyna rzecz, na jakiej się zna.

      – Później zapoznam się z twoimi propozycjami, a na razie opowiedz mi, jakie niespodzianki mnie czekają.

      Nagle doznała olśnienia. Lucas zgodził się ją poślubić! Poczuła, jak przepełnia ją radość. A widzisz, abuelo? Dziadek myślał, że jest taki cwany, zablokował jej dostęp do pieniędzy, a ona znalazła sposób, aby się do nich dobrać.

      – Nie ma żadnych niespodzianek – odparł. – Oboje zachowujemy prawo własności do swojego majątku. – Zignorował telefon, który zaczął dzwonić w jego kieszeni. – Od początku byłaś ze mną szczera. Doceniam to. Na jedną rzecz chciałbym zwrócić twoją uwagę. Przejdź do strony piętnastej.

      Zaczęła przewracać kartki.

      – Okej, jestem na piętnastej.

      – Chcę, żebyś przyjęła nazwisko Wheeler. To mój jedyny warunek, w dodatku niepodlegający dyskusji.

      – Nie – sprzeciwiła się, wodząc wzrokiem po tekście. – To śmieszne. Niedorzeczne. Będziemy małżeństwem tylko pół roku, na papierze.

      – No właśnie, więc na papierze ma być Wheeler.

      Niby logiczne, ale miałaby zrezygnować z własnego? Przedstawiać się jako Cia Wheeler?

      – A gdybym dodała twoje do swojego? Allende-Wheeler? Inaczej się nie zgadzam.

      Zamiast się spierać, wstał i wyciągnął do niej rękę.

      – Chodź. Chcę ci coś pokazać.

      Zignorowała dłoń i rozejrzała się po gabinecie.

      – Co?

      – Nie tutaj. Musimy kawałek podjechać.

      – Nie mam czasu jeździć z tobą po mieście.

      Emanował seksapilem. Jeżeli wyczuwała to w przestronnym pokoju, o ile bardziej to będzie wyczuwalne w ciasnym samochodzie?

      – Zatem pośpieszmy się.

      Nie czekając na jej sprzeciw, Lucas wyprowadził ją tylnym wyjściem na parking, gdzie stał śnieżnobiały mercedes, i otworzył drzwi. Cia usiadła w miękkim, skórzanym fotelu. Była zła. Lucas przejmował inicjatywę, a tego nie chciała. Z artykułów, jakie czytała o nim w prasie plotkarskiej, wynikało, że interesują go wyłącznie dwie rzeczy: piękne kobiety oraz imprezy. Pewnie nie był zbyt ambitny ani zbyt inteligentny.

      Nie, tego nikt o nim nie pisał. Sama doszła do takich wniosków, zanim jeszcze go poznała.

      Przekręcił kluczyk w stacyjce i powoli wyjechał z parkingu. Po ulicy sunął w żółwim tempie. Cia przysiadła na rękach. Kiedy to nie pomogło, zacisnęła zęby i w milczeniu wciągała w nozdrza zapach skórzanych obić i wody kolońskiej. Wreszcie nie wytrzymała.

      – Madre de Dios, Wheeler! Prowadzisz jak mój dziadek. Dotrzemy do celu przed północą?

      Na twarzy Lucasa pojawił się leniwy uśmiech.

      – Tak ci, kotku, spieszno? Moim zdaniem, droga do celu bywa równie przyjemna jak sam cel.

      Przeszył ją dreszcz. Domyśliła się, że Lucas nie mówi o jeździe samochodem. Nagle wnętrze auta jeszcze bardziej się skurczyło, stało się za ciasne dla niej i kierowcy. Skrzyżowała ręce na piersi; starała się zignorować dziwne pulsowanie w brzuchu. Oczami wyobraźni zobaczyła różne rzeczy, które Lucas robi…

      Jakim cudem mu się to udało? Była przekonana, że skutecznie odstrasza mężczyzn. Na ogół omijali ją szerokim łukiem…

      – Nie zgadzam się. Koniec zawsze bywa najprzyjemniejszy.

      Lucas potrząsnął głową.

      – Nic dziwnego, że jesteś taka spięta. Ciągle się spieszysz. Nie umiesz się odprężyć.

      – Kiedy ja się odprężam, inne kobiety cierpią – warknęła. – Dokąd jedziemy? I co to ma wspólnego ze zmianą mojego nazwiska na twoje? Do której to zmiany nie dojdzie bez względu na to, co chcesz mi pokazać.

      Przez długą chwilę nic nie mówił. Podejrzewała, że nieraz będzie czekała, aż Lucas wykona następny ruch. Że ich związek będzie niczym partia szachów, tyle że ona swoje pionki zostawiła w domu.

      – Może posłuchamy radia – zaproponował znienacka. – Wybierz stację.

      – Nie chcę! – Oj, niedobrze. Weź się w garść, kochana. Jak będziesz tak warczeć, Wheeler domyśli się, że zalazł ci za skórę.

      – W takim razie ja wybiorę – odrzekł miłym tonem.

      Z głośników popłynęła muzyka country i głos George’a Straita.

      – Chryste, chcesz mnie uśpić? – zirytowała się Cia. Po chwili znalazła stację z piosenkami Christiny Aguilery.

      – O, znacznie lepiej – uznał sarkastycznie Lucas i wyłączył radio. – Zapomnijmy o radiu, możemy mieszkać w ciszy. Jesteśmy na miejscu.

      – Tak? – Rozejrzała się z zaciekawieniem. Samochód stał na długim podjeździe przed olbrzymim domem, teren wokół był pięknie utrzymany. – Czyli gdzie?

      – W Highland Park. A konkretnie w naszym domu w Highland Park.

      – Znalazłeś dla nas dom? A po co nam dom? Nie możesz wprowadzić się do mnie? – spytała nerwowo. Dom kojarzył się z czymś ciepłym, prawdziwym, z rodziną, dziećmi.

      – Chałupa jest do wynajęcia od zaraz. Podoba mi się, w dodatku miałbym blisko do pracy. Jeśli chcemy, żeby inni uwierzyli w nasze małżeństwo, musimy zachowywać się tak, jakby było prawdziwe. Nowożeńcy zwykle rozpoczynają wspólne życie w nowym


Скачать книгу