Zdobyć Rosie. Początek gry. Kirsty Moseley

Читать онлайн книгу.

Zdobyć Rosie. Początek gry - Kirsty  Moseley


Скачать книгу
Przyjadę po ciebie około wpół do ósmej.

      Spojrzała na mnie zaszokowana, a potem sarkastyczny uśmiech pojawił się jej na twarzy, jakby uznała to za rodzaj żartu.

      – W porządku, podrywaczu, zatem do zobaczenia – odpowiedziała.

      – Tak? Ekstra.

      Zmarszczyła czoło. Nie chciałem dać jej czasu na zmianę zdania, dlatego ruszyłem do drzwi.

      – Zaczekaj, Nate. To był żart, prawda?! – zawołała za mną, kiedy sięgałem do klamki.

      – Oczywiście, że nie, słoneczko. Zgodziłaś się. Będę tu o wpół do ósmej.

      – Nate, nie mogę.

      – Pewnie, że możesz. Sama powiedziałaś, że jesteś wolna. Musisz jakoś uczcić pierwszy dzień pracy. A twój facet nadal jest w Barstow. Będziesz skazana na kolację w samotności, ja też będę jadł sam, dlatego logika nakazuje, żebyśmy zjedli coś razem na mieście. Jak przyjaciele, jeśli chcesz. – Zrobiłem minę proszącego psiaka, za którą dziewczyny dosłownie przepadały. Rzadko ją robiłem, ale teraz zależało mi, żeby sprawy ułożyły się po mojej myśli.

      Rosie westchnęła, wyglądała na trochę rozdartą wewnętrznie, ale w końcu skinęła głową na zgodę.

      – No dobrze. Nie mogę przecież pozwolić, żebyś jadł w samotności, prawda? Ale to nie będzie randka. Spotkamy się jak przyjaciele.

      Stłumiłem okrzyk zwycięstwa. Miałem ochotę unieść rękę do góry i krzyczeć „zgodziła się”. Powiedziała, że to nie będzie randka, ale miałem nadzieję, że pod koniec jutrzejszego wieczoru przekonam ją, że to była randka, a nie zwyczajna kolacja z kumplem.

      – Widzisz, to nie takie trudne i nawet nie musiałem cię szantażować, żebyś się zgodziła. Naprawdę coraz lepiej się dogadujemy – oświadczyłem, puściłem do niej oko i otworzyłem drzwi. Chciałem uciec jak najszybciej, zanim Rosie zmieni zdanie.

      Oparła głowę o framugę i zamknęła oczy.

      – No to do zobaczenia.

      – Postaraj się nie śnić o mnie za dużo dziś w nocy, dobrze? Nie chcę, żebyś jutro na lekcjach przypominała sobie zupełnie nieodpowiednie sceny z tego snu. – Posłałem jej ironiczny uśmiech, a ona roześmiała się i pokręciła głową.

      – Spróbuję, ale nie będzie to łatwe – odpowiedziała z sarkazmem w głosie.

      – Och, to zawsze jest trudne. Wiem, jak to jest, kiedy ktoś ma tylko seks w głowie.

      Jęknęła.

      – Znikaj, obrzydliwy podrywaczu, bo powiesz coś jeszcze i będziesz jutro jadł w samotności odgrzewane lasagne.

      W podskokach dotarłem do samochodu. Pierwszy raz, od chwili, gdy ją poznałem, czułem, że mogę się w pełni odprężyć. Nie zdawałem sobie sprawy, w jakim napięciu żyłem przez cały tydzień. Nie mogłem się doczekać jutrzejszego wieczoru. W końcu zgodziła się ze mną spotkać, no, może nie do końca tak, jakbym chciał, bo uparła się na rolę przyjaciół. Miałem jednak cały wieczór, żeby ją urobić. Istniała szansa, że jutrzejszego wieczoru będzie moja. A jak już ją zaliczę, moje życie wróci do normy i będę mógł zajmować się wszystkim, jakby nic się nie stało. Westchnąłem pewny swego i pojechałem do domu z uśmiechem na ustach.

      Rozdział szósty

Nate

      Przez cały następny dzień nie mogłem przestać o niej myśleć. Wkurzało mnie jak diabli, że była taka gorąca i niedostępna. Zawsze chciałem tego, czego nie mogłem mieć.

      Ponownie wróciłem myślami do Rosie i poczułem dziwne podniecenie i ucisk w okolicy żołądka. Wiedziałem, że tego wieczoru mieliśmy przyjacielskie spotkanie, to jasne, ale naprawdę miałem nadzieję, że zwalę ją z nóg i skłonię do zmiany zdania, zanim się rozstaniemy.

      Poczyniłem wszystkie przygotowania. Zarezerwowałem stolik w całkiem ładnej i romantycznej knajpce. Kupiłem kwiaty i czekoladki ‒ byłem gotów pod każdym względem. Przed wyjściem potrzebowałem jedynie odzyskać swój urok, bo potem bez trudu mógłbym ją zbajerować i zaciągnąć do łóżka.

      Cios w ramię sprawił, że się skrzywiłem i podniosłem wzrok na Russella. Myślałem o niej, zapominając, że jestem w połowie treningu. Miałem sparring z jednym z kumpli z drużyny. Potrząsnąłem głową, żeby oczyścić umysł, i zasłoniłem twarz rękami. Podbite oko nie zwiększyłoby moich szans uwiedzenia Rosie.

      Kiedy jego ręka w rękawicy zaatakowała mnie ponownie, odskoczyłem i spojrzałem na niego z wyrzutem.

      ‒ Nie w twarz, facet, mam dziś randkę.

      ‒ A kiedy nie masz randki? ‒ droczył się ze mną, blokując mój kolejny cios.

      Uśmiechnąłem się na te słowa.

      ‒ To prawda, ale na tej naprawdę mi zależy. Jest kompletnie odjazdowa. Żałuj, że jej nie widziałeś. Będzie z nią niezła zabawa. ‒ Puściłem do niego oko i roześmiałem się, widząc dezaprobatę na jego twarzy.

      ‒ Musisz się nauczyć szanować kobiety, Nate. Nigdy nie będziesz miał dziewczyny na stałe, jeśli będziesz widział w kobietach jedynie obiekt seksualny.

      ‒ Nie chcę dziewczyny na stałe. ‒ Kiedy wypowiedziałem te słowa, myślami ponownie wróciłem do Rosie, tego, jak razem wyglądaliśmy w lustrze i jak trzymała mnie za rękę, kiedy opowiadałem jej o najgorszym aspekcie mojej pracy. Z jakiegoś powodu to mi się podobało.

      Russell westchnął, ściągnął rękawice treningowe i rzucił je na stertę w kącie.

      ‒ Niedługo dorośniesz. Nie mogę się doczekać widoku dziewczyny, która sprawi, że nasz beztroski podrywacz się ustatkuje. Czeka cię solidny szok, kiedy spotkasz dziewczynę, która zawróci ci w głowie. Nie będziesz wiedział, co cię walnęło. Oglądanie tego będzie cholernie zabawne.

      Trzy godziny później zajechałem pod jej kamienicę. Wziąłem kwiaty i bombonierkę z siedzenia dla pasażera. Przy frontowych drzwiach nacisnąłem guzik domofonu.

      ‒ Tak? ‒ Jej głos zakłócały trzaski.

      ‒ To ja, słoneczko.

      Rozległ się brzęczyk, usłyszałem, jak zamek się otwiera, pchnąłem drzwi, a potem praktycznie wbiegłem po schodach, tak bardzo chciałem znowu ją zobaczyć. Świadomy wysiłku, który mnie czekał, wystroiłem się w czarne spodnie od garnituru i niebieską koszulę z krótkimi rękawami.

      Kiedy otworzyła drzwi, starałem się nie okazywać podniecenia, jednak Rosie wyglądała niesamowicie seksownie. Poczułem, że się ślinię, a mój ptaszek wykonał w spodniach taniec radości.

      Miała na sobie koronkową czarną sukienkę bez rękawów, która przylegała we wszystkich odpowiednich miejscach i kończyła się w połowie ud. Dech mi zaparło. Teraz nie miałem ochoty iść gdziekolwiek. Marzyłem jedynie o ściągnięciu z niej tej pięknej sukienki, bo miałem przeczucie, że rzucona na podłogę będzie wyglądała jeszcze piękniej.

      ‒ Wyglądasz… przy tobie określenie łakomy kąsek nabiera nowego znaczenia ‒ powiedziałem, zanim pomyślałem. Omiatałem spojrzeniem jej postać, chciwie upajając się każdym centymetrem.

      Nikły rumieniec pokrył jej policzki.

      ‒ Potrzebujesz jeszcze kilku minut, żeby dokończyć swojego fantazjowania, czy możemy już iść? ‒ zapytała, opierając się o framugę.

      ‒ Jestem gotów. Dokończę fantazjowania później, kiedy obojgu będzie nam to sprawiało przyjemność.


Скачать книгу