Zdobyć Rosie. Początek gry. Kirsty Moseley

Читать онлайн книгу.

Zdobyć Rosie. Początek gry - Kirsty  Moseley


Скачать книгу
– wysyczała.

      Uniosłem wyzywająco brwi.

      – O, nie. To będzie trwało, dopóki nie zgodzisz się iść ze mną na kolację – wyszeptałem. – Proszę, Rosie. Błagam! – dodałem głośno.

      Skrzywiła się i z przerażeniem malującym się na twarzy rozejrzała szybko.

      – Dobrze. Tylko wstań!

      Skoczyłem na równe nogi z uśmiechem triumfu.

      – Widzisz, to nie było takie trudne, prawda? – powiedziałem trochę chełpliwie. Obróciłem się do ludzi, którzy przyglądali się tej scenie zaszokowani i rozbawieni jednocześnie. Uniosłem do góry ręce w geście zwycięstwa. – Zgodziła się! – krzyknąłem podekscytowany. Niektórzy z nich coś wykrzyknęli, dwie osoby zaklaskały w dłonie. Uśmiechnąłem się i ukłoniłem, a w tym samym czasie Rosie zaczęła praktycznie uciekać ode mnie w kierunku parkingu.

      Dogoniłem ją i skrzywiłem, kiedy walnęła mnie torebką w brzuch.

      – To była wkurzająca żenada! – powiedziała zduszonym głosem i ukradkiem zerknęła ponad ramieniem, żeby sprawdzić, czy ludzie nadal nas obserwują.

      Otoczyłem ją ramieniem.

      – Och, podobało ci się.

      – Kretyn – wymamrotała pod nosem. – Zamówię homara, masz to jak w banku.

      – Świetnie, ja też – zażartowałem, puszczając do niej oko. Sądząc po rozbawieniu w jej oczach, nie była na mnie zła za urządzenie tej sceny. Kiedy ostrzegawczo szturchnęła mnie łokciem w żebro, odsunąłem ramię i uśmiechnąłem się. – Właściwie to nawet lubię, jak jest trochę ostro – zażartowałem, rozcierając bok. Rosie przewróciła oczami. To był najlepszy ubaw, jaki miałem z dziewczyną od bardzo dawna. Odrobinę przypominała mi Annę – z temperamentem i skorą do śmiechu.

      – Czyżbyś się teraz wycofywał? – Uniosła pytająco brwi.

      – Za nic na świecie, słoneczko. Już nie mogę się doczekać, kiedy narobię ci wiochy w restauracji – drażniłem się z nią.

      Zamknęła oczy i jęknęła, kiedy wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę mojego samochodu. W drodze do restauracji prawie się do mnie nie odzywała. Celowo wybrałem całkiem fajną knajpę, żeby mogła sczyścić trochę moją kartę kredytową, co najwyraźniej planowała jako odwet za przedstawienie urządzone przed szpitalem.

      – Gdzie mieszkasz? Słyszałem od Anny, że to kilka godzin jazdy od niej? – zapytałem naprawdę ciekaw, gdy czytaliśmy menu.

      – W Barstow, w hrabstwie San Bernardino – odpowiedziała. – Ale w przyszłym tygodniu przeprowadzam się do Los Angeles, bo znalazłam tu pracę.

      – Tak? A jaką?

      – Jestem nauczycielką, no, w każdym razie będę nauczycielką, kiedy już tu zamieszkam. W tej chwili mam trzy etaty, żeby zarobić na czynsz.

      Nauczycielka? Cóż, na pewno nie było tak wyglądających nauczycielek w szkole, do której ja chodziłem.

      – Więc zamierzasz być nauczycielką? W której klasie?

      – W drugiej podstawówki – odpowiedziała.

      – To dobrze. Zacząłem już przez chwilę żałować dzieciaków, które nie mogłyby się skupić przy takiej seksownej nauczyciele. Myślę jednak, że w drugiej klasie nie będą się zastanawiać, jaki masz kolor majteczek, zamiast słuchać tego, co mówisz. – Uśmiechnąłem się zaczepnie, a ona roześmiała się i pokręciła głową.

      – Ty naprawdę jesteś podrywaczem. Przyznaję, jesteś diabelnie skuteczny, ale mówiąc poważnie, jeśli spodziewasz się, że pójdę z tobą do łóżka, czeka cię rozczarowanie. – Popatrzyła na mnie wyzywająco.

      – Nareszcie załapałem. Jesteś lesbijką – odpowiedziałem, starając się wyglądać poważnie.

      Wybuchnęła śmiechem.

      – Więc myślisz, że tylko lesbijka może dać ci kosza?

      – No pewnie, żadna jeszcze mi się nie oparła – odpowiedziałem, tylko na wpół żartując, bo właściwie tylko ona spuściła mnie ze schodów. Miałem nadzieję, że naprawdę okaże się lesbijką i będę mógł się odprężyć, pewny tego, że mój seksapil nie ucierpi.

      – Nie jestem lesbijką i potrafię ci się oprzeć, uwierz mi. Nie jesteś w moim typie – oświadczyła, patrząc na mnie zupełnie obojętnym wzrokiem.

      – Nie w twoim typie? Co to niby znaczy? Coś ze mną nie tak? – zapytałem i naprawdę chciałem usłyszeć, co ma do powiedzenia na ten temat.

      – Nie kręcą mnie pewni siebie, przekonani o własnej doskonałości faceci, dla których ważniejsze jest to, jak wyglądają, niż to, czy mają coś ciekawego do powiedzenia. Po prostu na mnie nie działają. – Napiła się wody i nie spuszczała ze mnie rozbawionego spojrzenia.

      – Mam mnóstwo interesujących rzeczy do powiedzenia – odparowałem.

      Pochyliła się nad stołem.

      – W porządku, niech to usłyszę.

      Kurwa mać. I co mam z tym zrobić? Zmarszczyłem czoło, zastanawiając się, co może ją zaciekawić. Właściwie to musiałem wymyślić coś, czym zrobiłbym na niej wrażenie. Nic nie przychodziło mi do głowy. Na szczęście pojawił się kelner i przyjął od nas zamówienia, dzięki czemu zyskałem kilka minut. Rosie zaskoczyła mnie, bo nie zamówiła nic drogiego, choć się tego spodziewałem.

      Postanowiłem zmienić temat.

      – Cameron to śliczne dziecko, prawda?

      Uśmiechnęła się.

      – Ładna zmiana tematu. Ale tak, jest śliczny, tylko że jak się ma takich rodziców jak Ashton i Anna, dziecko musi być ładne.

      – Tak, chyba chodzi o tak zwane dobre geny – przyznałem. – Nasze dziecko też byłoby ładniutkie. – Żałowałem tych słów już w chwili, gdy je wypowiedziałem. Kolejna niepotrzebna łóżkowa aluzja. Najwyraźniej nie umiałem się pogodzić z odrzuceniem.

      – Nie możesz się powstrzymać, prawda? – powiedziała, przewracając oczami.

      – Nie w obecności kogoś, kto tak wygląda. Ale wracając do rozmowy, na jakich trzech etatach teraz pracujesz? – zapytałem, chcąc zmienić temat.

      – Jestem kelnerką w restauracji w porze lunchu. Sprzątam i pracuję jako pokojówka w hotelu.

      Słysząc to ostatnie, nastawiłem uszu.

      – Naprawdę? I nosisz czarną sukienkę, biały fartuszek i przepaskę na włosach, tak jak we Francji? – Spytałem, uśmiechając się, bo już zacząłem wyobrażać ją sobie w tym stroju.

      Westchnęła. Uśmiech uniósł kąciki jej ust.

      – Teraz taki strój kupisz tylko w sex shopie, Nate, więc nie, nie ubieram się w ten sposób.

      – No cóż, nie martw się, pożyczę ci swój – zażartowałem.

      Roześmiała się.

      – Właściwie to jesteś zabawny.

      Urosłem, słysząc ten półkomplement.

      – Ale jak to się stało, że wcześniej nigdy się nie spotkaliśmy? Na pewno nie było cię na ślubie Anny i Ashtona. – Pobrali się trochę ponad cztery lata wcześniej. Pojechaliśmy wszyscy na Malediwy i byliśmy z nimi na plaży, gdzie brali ślub. Zaproszeni zostali


Скачать книгу