Kot Winston. Polowanie na rabusiów. Frauke Scheunemann
Читать онлайн книгу.babuszki. Z niewyjaśnionych powodów uznała, że ślady pazurów, które pozostawiałem na drzwiach, kiedy po powrocie z wycieczek domagałem się wpuszczenia do domu, nie są zbyt ładne. Mógłbym więc wyjść w każdej chwili. Postanawiam jednak poczekać z moimi sportowymi ambicjami, aż Daria znowu wybierze się do miasta. W towarzystwie spacery są o wiele przyjemniejsze.
Przeciągam się i rzucam Darii spojrzenie, które mam nadzieję, sygnalizuje radosne oczekiwanie przygody. A więc, moja droga: kiedy będziesz wychodzić dzisiaj po południu, idę z tobą! Naprawdę, zdziwiłbym się, gdybym błyskawicznie nie odzyskał idealnej figury…
Masa pytań i prawo serii
Przymorze, Oliwa, Wrzeszcz, a teraz Śródmieście. Cztery różne dzielnice dość odległe od siebie! O czym to świadczy? – Tomek patrzy na nas pytającym wzrokiem.
Odpowiadam mu takim samym spojrzeniem. Bo według mnie to nie świadczy w ogóle o niczym. I tak nie przybiegłem tu za Darią świńskim truchtem po to, żeby rozwiązywać jakieś zagadki, tylko żeby się pozbyć nieistniejącego brzuszka! A zamiast tego siedzę teraz tutaj, na łóżku w pokoju przyjaciela Darii Tomka, i każą mi się jeszcze zastanawiać nad dzielnicami miasta. Lepiej było zostać w domu.
Paula, trzecia osoba z towarzystwa, najwyraźniej ma podobnie zdanie co ja. Bo zamiast odpowiedzieć na pytanie Tomka, ziewa szeroko.
– Daj spokój, Tomku! Kompletnie mnie nie obchodzi, gdzie ci złodzieje dobrali się do sejfów. Nie rozumiem, dlaczego ty jesteś taki zainteresowany. Przecież to nie dotyczy naszej szkoły.
Tomek parska.
– No wiesz co, Paula! Jak możesz być taka obojętna? Szkoły w mieście padają ofiarą seryjnego przestępcy, a ciebie to nie interesuje? Nie chciałabyś wiedzieć, kto się za tym kryje?
Paula energicznie kręci głową.
– Nie. Póki mi nic nie ukradli, mam to w nosie. A poza tym, od czego właściwie jest policja? Niech się tym zajmą i schwytają sprawcę. Przecież to zawodowcy.
Tomek przewraca oczami.
– Policja! Sama przecież wiesz, że czasem trzeba im pomóc! Wyobraź sobie, że stałoby się coś strasznego. Coś, czemu moglibyśmy zapobiec. Wkurzałabyś się wtedy, że nic nie zrobiliśmy.
Co racja, to racja. Kiedy kilka miesięcy wcześniej została uprowadzona Emilka, koleżanka z klasy Darii, wspólnym wysiłkiem doprowadziliśmy do tego, że Emilka cała i zdrowa wróciła do domu. Daria, Tomek, Paulina i my, koty. Ja i dzieci pomogliśmy również schwytać Jurija, byłego faceta Anny. Ale to zupełnie inna historia i osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby w przyszłości moje życie toczyło się spokojniej.
Paula też spogląda z powątpiewaniem.
– No, nie wiem… Myślałam, że będziemy się uczyć matmy. Bo wtedy na bank nie przydarzy mi się nic strasznego, czemu moglibyśmy zapobiec!
Daria chichocze.
– Jasne – mówi, szczerząc zęby. – W takiej sytuacji faktycznie policja nic ci nie pomoże. Przy liczbach rzeczywistych i ułamkach dziesiętnych wymiękłby nawet najlepszy komisarz!
Teraz chichocze także Paula. Po chwili Daria i Paula wprost pękają ze śmiechu. Rżą na cały głos, a Tomek przygląda się im mocno skwaszony. Rozumiem go. Niefajnie jest, jak ktoś się z ciebie tak na cały głos nabija.
Drzwi do pokoju otwierają się i do środka zagląda jakiś chłopak. Ma krótkie brązowe włosy i tak jak Tomek nosi okulary. Z tym, że jest co najmniej o dwie głowy wyższy i jeszcze chudszy niż Tomek, który też jest przecież bardzo szczupły. Chyba słabo karmią biedaka! Już go parę razy widziałam. To Mikołaj, starszy brat Tomka.
– Hej, nie da się trochę ciszej? – W jego głosie słychać wyrzut. – Jestem za ścianą i muszę się uczyć. Poza tym wydawało mi się, że macie zamiar robić to samo. Gdyby Tomek raczył mnie poinformować, że planujecie tu imprezę, od razu bym powiedział, że dzisiaj nie da rady. Jeśli nie pamiętasz, braciszku, przypomnę: w przyszłym tygodniu mam próbną maturę z matmy i potrzebuję spokoju! Dyra traktuje to śmiertelnie poważnie. Ja zresztą też. Zależy mi na dobrej ocenie.
Tomek szybkim ruchem dłoni podsuwa okulary nieco wyżej i wzdycha.
– Sorry, Miko. Już będziemy cicho.
Mikołaj bez słowa cofa się i energicznym gestem zamyka za sobą drzwi. Tomek odwraca się do Darii i Pauliny, które tymczasem zdążyły się już uspokoić. Ale nie wygląda na to, żeby miały jakieś straszne poczucie winy.
– Popsuł nam zabawę – mruczy cicho Paula. Ja natomiast w sumie nie wiem, co mam myśleć o występie Mikołaja. Chyba głównie dlatego, że nie do końca rozumiem, co to jest próbna matura z matematyki. I w ogóle, co to jest matura? Chyba nigdy o czymś takim nie slyszałem. Ale najwyraźniej to coś bardzo ważnego.
– No dobra, więc my też pouczmy się teraz matmy – postanawia Tomek. – Ale jestem bardzo rozczarowany, że w ogóle was nie interesuje, do jakich wniosków w sprawie włamywaczy już doszedłem.
No cóż, Tomek ma trzynaście lat i chwilami jest nieco przemądrzały. Brzmi wtedy prawie tak jak mój profesor, choć tym razem i ja odrobinę się dziwię, że dziewczynki nie chcą się dowiedzieć, co takiego wymyślił. Jako kot niestety nie mogę go o to zapytać, w przeciwnym razie już bym to zrobił.
– No dobra – stwierdza wreszcie łaskawie Daria. – Opowiadaj. O czym świadczy fakt, że złodzieje działają w tylu dzielnicach?
Twarz Tomka się rozpromienia. Najwyraźniej woli rozmawiać o przestępcach niż o ułamkach dziesiętnych. Niezależnie od tego, czym te drugie w ogóle są.
– To przecież jasne jak słońce: to prawdziwi profesjonaliści. Zawodowi włamywacze!
Paulina i Daria patrzą na niego pytająco.
– Niby dlaczego? Skąd wiesz?
Tomek wzdycha, jakby uważał ich pytanie za niemądre. Ale ja też nie bardzo potrafię sobie wytłumaczyć, skąd ten wniosek. A jak wszyscy wiedzą, jestem przecież dość mądrym kotem, o ile nie najmądrzejszym na całym świecie!
– To przecież logiczne: ci przestępcy mają precyzyjny plan. Najwyraźniej wiedzą dobrze, w których szkołach w mieście znajdują się sejfy z kuszącą zawartością, to znaczy z dużą ilością pieniędzy, i jak można się do nich dobrać. To nie są okazjonalni złodzieje, którzy po prostu czasem napadają sobie na jakąś szkołę. Nie, tego jestem pewien: to są stuprocentowi zawodowcy.
– No i co z tego? Niech będą sobie stuprocentowi zawodowcy – odpowiada Paula wyraźnie znudzonym tonem. – Tym bardziej należy tę sprawę zostawić policji. A policja raczej nie czeka na trójkę siódmoklasistów, którzy udzielą jej cennych wskazówek. I w ogóle, jakie to miałyby być wskazówki? Chcesz zadzwonić na komisariat? I co powiesz? „Przepraszam, ale wydaje mi się, że ci, którzy włamują się do szkół, to zawodowi przestępcy”? Umarliby tam ze śmiechu. Na bank sami już to dawno wiedzą.
Tomek zdegustowany kręci głową.
– Wcale nie, na pewno nie mam zamiaru udzielać im mądrych wskazówek. Ale jestem przekonany, że za tą serią przestępstw kryje się jakiś schemat. I jeśli się uda nam odkryć, jaki to schemat, będziemy mogli przewidzieć, która szkoła będzie następna. Poinformujemy wtedy policjantów, a oni będą się mogli zaczaić, złapać złodziei na gorącym uczynku i zapuszkować. Jestem pewien, że działają według jakiegoś schematu. Musimy go tylko odkryć.
Daria zaczyna się śmiać. Ale tym