Próba. Fallen Crest. Tom 4. Tijan

Читать онлайн книгу.

Próba. Fallen Crest. Tom 4 - Tijan


Скачать книгу
twarz. Mógł to zrobić z łatwością. Z tego, co zauważyłem na kampusie, futboliści na Uniwersytecie Caina byli jak bogowie. Matteo nie miałby problemu z poderwaniem dziewczyny lub nawet dwóch, gdyby tylko chciał.

      – Nie, nie, nie. Jestem zajęty. Mam się spotkać z dziewczyną na imprezie. A skoro już o tym mowa… – ponura mina, którą miał, gdy po raz pierwszy upuścił ręcznik, znów się pojawiła – nigdy nie chodzimy na imprezy bractwa Parka Sebastiana. Dlaczego dziś robimy wyjątek?

      – Mój najlepszy przyjaciel wstąpił do bractwa. Jego tata do niego należał. – Uniosłem podbródek. – Dlaczego twoja dziewczyna idzie?

      – Jej przyjaciółki lubią tych złamasów z bractwa. Ona nie, ale idzie ze względu na mnie. – Przerwał. – Mówisz o tym kolesiu, za którym wstawiałeś się u trenera, żeby pozwolił mu zamieszkać z nami w akademiku dla futbolistów?

      – Tak. – Nate nie był zbyt zadowolony, gdy usłyszał, że cały akademik jest dla futbolistów. Nie był wystarczająco dobry, żeby dostać się do drużyny, ale nie wkurzał się z tego powodu. Idąc na uniwerek Caina, Nate zdawał sobie sprawę, że nie będzie ze mną w drużynie. Jednak kiedy dowiedział się o warunkach w akademiku, wybrał inną opcję. – Mówi, że to najlepsze bractwo.

      Matteo zmarszczył brwi.

      – Bo Sebastian to niezły dupowłaz. Ostrzegam cię, Kade. Będzie próbował wleźć ci w tyłek. Zawsze kręcił się wokół boiska i kocha futbolistów, a zwłaszcza tych, którzy mają zostać zawodowcami. Jest jak jego tata, senator. Trzymają ludzi blisko siebie, dopóki im się to opłaca, a potem ich porzucają.

      Poszedłem za Matteo, który prowadził nas przez korytarz i schodami w dół. Czekało na nas kilku innych graczy. To pierwsza noc, po której nie mieliśmy porannego treningu. Kiedy Nate wspomniał o imprezie, pomyślałem, że pójdę, żeby go wesprzeć. Chłopaki się o tym dowiedzieli i teraz większa grupka chciała się do mnie przyłączyć.

      Kiedy znaleźliśmy się na chodniku, trzy przecznice od akademika bractwa, zapytałem:

      – Skąd to wszystko wiesz?

      – Bo w zeszłym roku wyrolował mojego najlepszego kumpla.

      – Tak?

      – Jamiego Satture’a. Byli naprawdę dobrymi kumplami, dopóki Jamie nie został kontuzjowany i nie stracił stypendium. Myślał, że Sebastian mu pomoże, bo jego bractwo ma dużo kasy, a stypendium sponsorowała korporacja jego ojca, ale nie było opcji, człowieku. Ten kutas spławił go jak dziwkę. Ignorował go przez resztę roku. Niczego dobrego bym się po nim nie spodziewał, stary. Raczej trzymałbym się z daleka.

      Zapamiętałem to sobie. Nie byłem popychadłem, ale ci ludzie tego nie wiedzieli. Wiedzieli, jaki byłem na boisku, ale nie znali mnie poza nim. Byłem czujny. Zdawałem sobie sprawę, w co wchodzę, i niezbyt mi się to podobało. Nate kumplował się z tymi kolesiami. W pewnym sensie to jak wakacje, być poza Fallen Crest. Nie było żadnych wojen. Ludzie nie planowali, jak wykończyć mnie, mojego brata czy moją dziewczynę. Byliśmy ja i futbol. Nawet Nate trzymał się z daleka, odkąd był zajęty bractwem. Miałem przeczucie, że to łatwe życie niedługo miało się skończyć. Jeśli Sebastian był w połowie tak zły, jak powiedział Matteo, nie polubiłby mnie. Mógłby pomyśleć, że jestem fajny, ale wkrótce dowiedziałby się, że nie można mną manipulować.

      Westchnąwszy cicho, skrzywiłem się. Nie chciałem rozpętywać kolejnej wojny, ale jeśli miała nieuchronnie nastąpić, to trudno.

      Ulica prowadząca do budynku bractwa była pełna samochodów, co nie było żadną niespodzianką. Na kampusie rzadko można było znaleźć wolne miejsce parkingowe. Kiedy skręciliśmy w przecznicę, było jasne, gdzie mieszka Nate. To był stary budynek z cegły, porośnięty na ścianach jakimś zielskiem. W cegle nad drzwiami wejściowymi wyryto greckie litery. Na trawniku stali ludzie. Drzwi były otwarte, a ze środka dochodziła muzyka. Gdy ruszyliśmy przez ulicę, ludzie zatrzymywali się i obserwowali nas. W ciągu ostatnich trzech tygodni przywykłem do anonimowości. Zajęcia jeszcze się nie zaczęły, więc nikt mnie nie znał, ale wystarczyło spojrzeć na tę grupkę chłopaków, wysokich i dobrze zbudowanych, i wszyscy wiedzieli, kim jesteśmy. Grupa dziewcząt na werandzie odwróciła głowy w naszą stronę. Widziałem ich zdumione spojrzenia, a kilku z nich opadły szczęki. Jedna upuściła nawet drinka.

      – Poczekajcie.

      Jeden chłopak odszedł od grupki facetów na trawniku. Zniknął w środku i po chwili inny koleś wyszedł razem z nim. Ten drugi był wyższy, tak wysoki jak ja, ale szczuplejszy. Mruknąłem z niezadowoleniem. To był Park Sebastian. Od razu się domyśliłem. Był ładnym chłopakiem i miał w sobie tyle arogancji, że można by nią wypełnić sterowiec. Gość był kolejnym Adamem Quinnem, a na samo jego wspomnienie zacisnąłem zęby. Wróciła mi ochota, żeby rozszarpać Quinna, ale to Park był moim nowym celem.

      Jego wzrok zatrzymał się na Matteo, który uniósł podbródek. Sebastian zacisnął usta, jakby powstrzymując gniewne spojrzenie, ale podszedł do mnie. Zmarszczył brwi. Widziałem to wyraźnie. Główkował naprędce, zastanawiając się, czy już się kiedyś spotkaliśmy. Widzieliśmy się w dniu, w którym pomogłem Nate’owi się wprowadzić, ale tamtego dnia gówno go obchodziłem, a ja też miałem na niego wywalone. Ale wszystko się zmieniło. Moja sława jako napastnika rosła, odkąd pojawiłem się na uczelni. Miałem niezłe wyniki na boisku i na treningach, nie byłbym więc zaskoczony, gdyby to właśnie z tego powodu pozwolił Nate’owi mnie zaprosić. Nie zapraszał mnie przez całe lato. Gdy tak stałem i patrzyłem wprost na Sebastiana, zastanawiałem się, czy to właśnie on jest prawdziwym powodem, dla którego tu jestem.

      Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, trzymając w ręku kubek piwa.

      Nie lubiłem takich akcji w domu, a tym bardziej tutaj.

      – Możemy odejść, jeśli sobie życzysz.

      Podniósł głowę i zmrużył oczy, oceniając mnie jeszcze raz, ale tym razem wyraz jego twarzy był inny. Zaskoczyłem go. Podniósł kubek w kierunku Mattea i powiedział:

      – Nie jestem w dobrej komitywie z drużyną futbolową. Bez urazy, po prostu mnie zaskoczyliście.

      Matteo przestąpił z nogi na nogę i warknął cicho.

      – Mój przyjaciel jest kandydatem do twojego bractwa. To on mnie tu zaprosił.

      – Ciebie?

      Zadał to pytanie, chcąc się dowiedzieć, kim jestem. Milczałem. Nie miałem zamiaru tańczyć tak, jak mi zagra.

      – Mason! – Nate wyszedł przez główne drzwi i pomachał do mnie. Zbiegł z werandy i stanął obok Sebastiana. – To jest mój najlepszy przyjaciel, o którym ci mówiłem. Masonie Kade, to jest Park Sebastian, przewodniczący naszego bractwa.

      Park zaczął wyciągać rękę. Rzuciłem Nate’owi ostrzegawcze spojrzenie, więc wkroczył między nas, zaśmiał się, kiedy przeszkodził Parkowi w przywitaniu, i wyciągnął rękę do Mattea.

      – Jestem Nate. A ty jesteś współlokatorem Masona, prawda?

      Matteo spojrzał na mnie z ukosa, ale uścisnął rękę Nate’a z rezerwą. Uniosłem kącik ust w uśmieszku i obszedłem Mattea tak, by stanąć po drugiej stronie Nate’a. Nie byłem już w zasięgu wzroku Sebastiana. Nate stał teraz pewnie między nami. Prawidłowo odczytując sytuację, odwrócił się do reszty chłopaków i wskazał na dom.

      – Park powiedział, że wszyscy futboliści piją za darmo. Powiedzcie chłopakom obsługującym beczki, że Nate Monson za was poręczył. Będą wiedzieli, co to znaczy, chociaż pięć dolców to nie jest dla was kupa kasy.

      Chłopaki


Скачать книгу