Próba. Fallen Crest. Tom 4. Tijan

Читать онлайн книгу.

Próba. Fallen Crest. Tom 4 - Tijan


Скачать книгу
Chciałem podnieść rękę, ale wydała się zbyt ciężka, więc kiwnąłem głową. Dysząc i wiedząc, że każdy centymetr mojego ciała cuchnie, poszedłem do łazienki. Szatnia była prawie pusta, został jeszcze tylko jeden inny gracz. Wyciskał właśnie ciężary i podniósł na mnie wzrok, ale żaden z nas nie powiedział ani słowa. Kiedy szedłem pod prysznic, kiwnęliśmy sobie tylko głowami. Wyszedłem, a on wrócił do ćwiczeń.

      Wchodzenie na stadion w ciągu dnia było onieśmielające. To było moje marzenie. Odkąd pamiętam, chciałem grać w lidze zawodowej. Granie w drużynie uczelni należącej do Pierwszej Ligi było kolejnym krokiem. Byłem na progu zawodowstwa. Czułem to. Kiedy opuszczałem stadion o tak późnej godzinie, wiele korytarzy było ciemnych. Wyszedłem na zewnątrz i udałem się na parking.

      Kiedy zszedłem z krawężnika i ruszyłem w kierunku mojego wozu, zauważyłem, że na parkingu stało tylko kilka samochodów.

      – Mason?

      Zatrzymałem się, gdy zobaczyłem dziewczynę opartą trochę dalej o ścianę stadionu. Nagle ją poznałem. Zobaczywszy mnie, odepchnęła się od ściany. Była z dwiema koleżankami, ale one ruszyły dalej. Spojrzała na nie, a one kiwnęły głowami. Kiedy podeszła bliżej, zobaczyłem brązowe włosy i ciemne oczy. Jej drobna sylwetka w ogóle się nie zmieniła, ale nie była już nieśmiałą licealistką. Miała na sobie obcisłą różową koszulkę i obcisłe dżinsy, tak jak wszystkie inne dziewczyny na tej uczelni. Zaskoczyła mnie jej pewność siebie.

      Uśmiechnąłem się.

      – Marissa.

      Uniosła ręce na boki i na chwilę oparła je na biodrach, a potem na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przechyliła głowę na bok, a gdy podeszła bliżej, jej policzki zrobiły się różowe.

      – Mason. – Wypowiedziała moje imię pośpiesznie.

      Widziałem w niej przez moment nieśmiałą dziewczynę ze szkoły średniej, którą zapamiętałem.

      – Czy to przypadek, czy… – Przyjrzałem się jej przyjaciółkom. Stały zwrócone do siebie, z pochylonymi głowami. Jedna obserwowała mnie ponad ramionami drugiej. Kiedy zobaczyła, że na nie patrzę, odsunęła się i szepnęła coś do koleżanki. Dziewczyna stojąca plecami do mnie zesztywniała. To nie był zbieg okoliczności, ale mimo to zapytałem: – Czy może na mnie czekałaś?

      – Ehm. – Uniosła rękę, by podrapać się w ucho. Opuściła ją i złączyła z drugą, a potem stanęła na palcach w nerwowym ruchu. Gdy ponownie opuściła się na pięty, zachichotała wysokim dźwiękiem. – To naprawdę żenujące.

      Czekała na mnie. Wiedziałem, że jest studentką na Uniwersytecie Caina. Wysłała mi maila po tym, jak została przyjęta. Nie odpowiedziałem. Właściwie to nie odpisałem na żaden z jej maili od ponad roku. Nigdy nie przestała ich wysyłać i dlatego byłem w stanie zrozumieć jej zakłopotanie. Logan powiedział mi, że ją zwodzę, po tym, jak zaprosiłem ją z nami do górskiej chaty Nate’a. Potem zerwałem z nią kontakt, ale domyślam się, że to nie wystarczyło.

      Tym razem nie miałem zamiaru być delikatny.

      – Marissa… – zacząłem.

      Przestała się wiercić. Spojrzała mi w oczy i przełknęła ślinę. Usłyszała powagę w moim głosie i podniosła dłoń.

      – Czekaj. Mason, zaczekaj.

      Zmrużyłem oczy. Schyliła głowę. Jej palce wślizgnęły się do kieszeni, które dały schronienie jej dłoniom.

      – Przez te lata dużo myślałam o naszej przyjaźni.

      Miałem złe przeczucia.

      – I myślę, że zacząłeś zakładać, że cię lubię. To nieprawda. – Uniosła wzrok, napotkała moje spojrzenie i znów odwróciła oczy. Policzki zaróżowiły jej się jeszcze bardziej. – No dobra, prawda. Polubiłam cię. Znaczy, uznałam cię za mojego rycerza w lśniącej zbroi, popularnego chłopaka, który się ze mną zaprzyjaźnił. Byłam nikim. A potem dziewczyny się na mnie uwzięły. – Przerwała i nabrała powietrza. Jej głos był pełen emocji, kiedy mówiła dalej.

      – Nie masz pojęcia, co zrobiły.

      Poczułem ukłucie wyrzutów sumienia.

      – Zrobiły to samo Sam.

      Nadal na mnie nie patrzyła. Poruszała nerwowo ręką, ale się powstrzymała. Na chwilę zastygła w bezruchu.

      – Twojej dziewczynie?

      – Tak. Przeniosła się do liceum publicznego w zeszłym semestrze, a one próbowały zrobić jej sporo nieprzyjemnych rzeczy.

      – Co na przykład?

      – Kradzież jej ubrań była najłagodniejszym z ich numerów. – Obraz Sam w szpitalnym łóżku, jej posiniaczonej twarzy i ciała zawiniętego w bandaże znów rozbłysnął w mojej głowie. Był jak wypalony w mojej pamięci. Nigdy się go nie pozbędę. – Wylądowała przez nie w szpitalu.

      – Naprawdę? – Ponownie uniosła głowę. Jej usta drżały. – Tego nigdy mi nie zrobiły.

      – Sam walczyła.

      Wzdrygnęła się i odwróciła wzrok.

      – Och.

      Skrzywiłem się. Uraziłem ją, ale nie miałem takiego zamiaru.

      – Posłuchaj, przepraszam. To nie było skierowane przeciwko tobie. Chciałem powiedzieć, że nie tylko ty zostałaś skrzywdzona przez Kate i jej przyjaciółki.

      Zaśmiała się smutno.

      – W moim przypadku to nie była tylko Kate, ale połowa szkoły. Wszystkie dziewczyny mnie nienawidziły. Wszystkie.

      – Przykro mi, że tego nie powstrzymałem.

      – Nie wiem, jak miałbyś to zrobić.

      – Mogłem spróbować. Zrobiłem to, kiedy krzywdziły Sam, ale nie wtedy, gdy wyżywały się na tobie. Powinienem był wkroczyć. Przepraszam, że nigdy tego nie zrobiłem. Przepraszam, że musiałaś przenieść się do innej szkoły przez całe to gówno.

      Obróciła się. Jej przyjaciółki nas obserwowały. Podeszły bliżej, kiedy zobaczyły, że Marissa na nie patrzy.

      – Muszę iść. – Pokręciła głową i usłyszałem jej zduszony szloch. – Przykro mi, Mason. Muszę iść.

      Ruszyła do swoich przyjaciółek i spotkały się w połowie drogi. Obie objęły ją i pośpiesznym krokiem skierowały się na chodnik wiodący do głównego kampusu. Obserwowałem je przez chwilę, po czym wzruszyłem ramionami. Marissa już nie była moim problemem. Czułem się źle z powodu tego, co się stało, i przeprosiłem ją. Zrobiłem to szczerze, a to, czy te przeprosiny przyjęła, czy nie, zależało już od niej.

Samantha

      Po przebraniu się w strój do biegania ruszyłam na bieżnię, gdzie wszyscy czekali na trenera. Chłopcy pobiegli przodem, ale my miałyśmy biec tą samą trasą co oni. Opadłam na trawę, żeby się rozciągnąć. Przyszły inne dziewczyny, niektóre zaczęły się rozciągać jak ja, ale z dala ode mnie. Wybuch śmiechu zabrzmiał z oddali i wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Zbliżała się do nas grupa dziewcząt. Ktoś jęknął jakiś metr ode mnie:

      – Drugoklasistki. Serio. Dlaczego musimy biegać z nimi?

      Pochyliłam się nad nogą i sięgnęłam do palców. Czwartoklasistki trzymały się ode mnie z dala, więc te młodsze nie stanowiły dla mnie problemu. Wiele z nich było pod wielkim wrażeniem, że spotykam się z Masonem Kade’em. Usłyszałam, że ktoś


Скачать книгу