Zaginiona . Блейк Пирс
Читать онлайн книгу.ożywiona, ale wciąż jeszcze niegotowa, by je ubrać w słowa. Nawet we własnej głowie.
Rozłożyła na kamieniu zdjęcia parami, pokazując Billowi szczegóły.
– Nie do końca są identyczne – powiedziała. – Ciało w Dagett nie było tak starannie ułożone. Próbował je przenieść, kiedy było już sztywne. Tym razem, jak zgaduję, przeniósł je jeszcze przed rigor mortis. W przeciwnym razie nie mógłby ułożyć jej tak…
Powstrzymała się przed użyciem słowa „ładnie”. A potem uświadomiła sobie, że dawniej, jeszcze przed uwięzieniem i torturami, określiłaby to dokładnie w ten sposób. Tak, znów zaczynała czuć klimat i narastającą gdzieś w środku znaną tylko sobie mroczną obsesję. Wkrótce nie będzie odwrotu.
Tylko czy to dobry, czy zły znak?
– Co jest nie tak z jej oczami? – zapytała, wskazując na zdjęcie. – Ten niebieski nie wygląda na prawdziwy.
– Kontakty – odparł Bill.
Mrowienie w kręgosłupie przybrało na sile. Na gałkach ocznych Eileen Rogers nie było soczewek kontaktowych. Znacząca różnica.
– A ten połysk na jej ciele?
– Wazelina.
Kolejna istotna różnica. Riley czuła, jak pojedyncze myśli wpasowują się w całość z zatrważającą prędkością.
– Czego dowiedzieli się technicy o peruce? – zapytała.
– Na razie niczego. Oprócz tego, że była pozszywana z kawałków kilku tanich peruk.
Podniecenie Riley rosło. Przy ostatnim zabójstwie morderca użył pojedynczej prostej peruki, a nie pozszywanej z resztek. Tak taniej, podobnie jak róża, że technicy kryminalni nie byli w stanie jej wytropić. Riley czuła, że elementy układanki zaczynają się zazębiać. Nie widziała jeszcze całości, ale już sporą jej część.
– Co planują w związku z tym?
– To samo, co ostatnim razem. Zbadać jej włókna i spróbować dowiedzieć się, skąd pochodzą, sprawdzając dostawców peruk.
– Marnują tylko czas – powiedziała Riley, zadziwiona niezachwianą pewnością we własnym głosie.
Bill spojrzał, wyraźnie zaskoczony.
– Dlaczego?
Poczuła lekkie zniecierpliwienie, jak zawsze gdy wyprzedzała tok myślenia Billa o krok czy dwa.
– Popatrz na obraz, który on chce nam przekazać. Niebieskie soczewki, które sprawiają, że oczy Reby nie wyglądają na prawdziwe. Przyszyte powieki, żeby pozostawały cały czas otwarte. Ciało oparte, nogi dziwacznie rozłożone. Wazelina, żeby skóra wyglądała jak plastik. Peruka pozszywana z małych peruczek. Nie dla ludzi, a dla lalek. On chciał, żeby obydwie ofiary wyglądały jak lalki. Jak nagie manekiny na wystawie.
– Jezu… – Bill notował gorączkowo. – Czemu tego nie widzieliśmy poprzednim razem, w Daggett?
Odpowiedź była tak oczywista, że Riley musiała zdusić jęk irytacji.
– Nie był wtedy jeszcze wystarczająco dobry – powiedziała. – Wciąż próbował znaleźć sposób na przekazanie wiadomości. Uczy się na błędach.
Bill spojrzał znad notatek i z podziwem potrząsnął głową.
– Cholera, tęskniłem za tobą.
Doceniła komplement, choć wiedziała, że zbliża się jeszcze większe odkrycie. Lata doświadczenia mówiły Riley, że najlepiej nie robić niczego na siłę. Musi się po prostu zrelaksować i poczekać, aż natchnienie przyjdzie samo. Przykucnęła w milczeniu na głazie i czekała. Leniwie zbierała rzepy z nogawek.
Jak one mnie wkurzają!, pomyślała.
Nagle jej wzrok padł na powierzchnię kamienia tuż u jej stóp. Niewielkie rzepy, niektóre w całości, inne w kawałkach, leżały obok tych, które właśnie poodczepiała.
– Bill. – Głos Riley drżał z podniecenia. – Czy to leżało tutaj, kiedy znaleziono ciało?
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami.
Trzęsącymi się i spoconymi bardziej niż kiedykolwiek dłońmi Riley chwyciła plik zdjęć i zaczęła je przerzucać. Wreszcie znalazła takie, na którym widać było ciało z przodu. Pomiędzy rozłożonymi nogami, zaraz obok róży, widniało kilka małych plamek. To były te rzepy. Dokładnie te same, które właśnie znalazła. Tyle że nikomu nie wydały się istotne. Nikt nie pomyślał, żeby przyjrzeć się im uważnie. I nikomu nawet nie przyszło do głowy, by zebrać je, kiedy sprzątano to miejsce.
Riley zamknęła oczy i uruchomiła wyobraźnię. Dopadły ją silne zawroty głowy. Aż nazbyt dobrze znała to uczucie – spadania w otchłań, w okropną czarną czeluść, w okrutny umysł mordercy. Wyobrażała sobie siebie na jego miejscu, doświadczającą tego, co on. Była w niebezpiecznym i przerażającym miejscu. Ale właśnie tam miała być, przynajmniej w tym momencie.
Dała się ponieść.
Czuła pewność zabójcy, który taszczył ciało po ścieżce w kierunku strumienia, przekonany, że nikt go nie złapie. Wcale się nie śpieszył. Mógł sobie nawet podśpiewywać albo pogwizdywać. Czuła jego cierpliwość, jego kunszt i wprawę, kiedy układał ciało na kamieniu.
Widziała przerażający obraz jego oczami. Czuła głęboką satysfakcję z dobrze wykonanej roboty – to samo ciepłe uczucie spełnienia, jak zawsze kiedy rozwiązywała sprawę. Przycupnął na kamieniu, zatrzymał się na krótką chwilę – albo na tak długo, jak miał ochotę – żeby podziwiać dzieło własnych rąk.
A potem poodczepiał rzepy z nogawek. Nieśpiesznie. Nie czekał z tym, aż się oddali w bezpieczne miejsce.
Riley niemal usłyszała własne słowa.
„Jak one mnie wkurzają!”.
Tak, nawet z rzepami mu się nie śpieszyło.
Westchnęła głośno i gwałtownie otworzyła oczy. Obracając rzep w dłoni, zauważyła, że bardzo się czepia. I że jego kolce mogą przebić skórę do krwi.
– Zbierz te rzepy – nakazała. – Może uda się z nich wyciągnąć trochę DNA.
Oczy Billa zrobiły się okrągłe. Natychmiast wyjął torebkę na dowody i pensetę.
Tymczasem mózg Riley pracował na najwyższych obrotach. Jeszcze nie skończył.
– Wszyscy się myliliśmy – powiedziała. – To nie jest jego drugie morderstwo. To już trzecie.
Bill przerwał i spojrzał, wyraźnie zdumiony.
– Skąd wiesz? – zapytał.
Ciało Riley napięło się, gdy spróbowała opanować drżenie.
– Jest już zbyt dobry. Czas nauki już za nim. Teraz jest zawodowcem. Znać pewną rękę. On kocha to, co robi. To musi być jego trzecie morderstwo. Co najmniej.
Mimo ściśniętego gardła Riley przełknęła głośno ślinę.
– A na kolejne nie trzeba będzie czekać zbyt długo.
ROZDZIAŁ 7
Bill znalazł się w morzu niebieskich oczu, z których ani jedna para nie była prawdziwa. Nie miewał raczej koszmarów związanych ze sprawami, które prowadził, i teraz też o tym nie śnił. Ale nie opuszczało go takie właśnie wrażenie. Stojąc pośrodku sklepu z lalkami, widział niebieskie oczy wszędzie, wszystkie szeroko