Fjällbacka. Camilla Lackberg
Читать онлайн книгу.ci – powiedziała Anna, ale i ją pokonało prawo ciążenia i ciężko klapnęła na pupę. Spojrzały na siebie ze zrozumieniem i jednym głosem zawołały: – Dan!
– Co się stało? – dobiegło z parteru.
– Nie możemy wstać! – odpowiedziała Anna.
– Co takiego? – Słyszały, jak wchodzi po schodach i kieruje się do sypialni.
– Co wy wyprawiacie? – spytał, patrząc z rozbawieniem na swoją partnerkę i jej siostrę siedzące na podłodze przed lustrem.
– Nie możemy wstać – oświadczyła z godnością Erika i wyciągnęła do niego rękę.
– Poczekajcie, pojadę po wózek widłowy. – Dan udał, że chce wyjść i zejść na dół.
– No wiesz… – powiedziała Erika. Anna pokładała się ze śmiechu.
– Okej, może jakoś sobie poradzę. – Chwycił Erikę za rękę i pociągnął. – Raz, dwa!
– Daruj sobie okrzyki. – Erika wstała z wysiłkiem.
– Kurczę, ale gruba jesteś – jęknął Dan.
Erika szturchnęła go w ramię.
– Słyszałam to ze sto razy, i nie tylko od ciebie. Mógłbyś w końcu przestać gadać i pomóc swojej grubasce?
– Bardzo chętnie. – Dan postawił na nogi Annę i przy okazji dał jej soczystego całusa w usta.
– Dalibyście spokój. – Erika szturchnęła Dana w bok.
– Jesteśmy bardzo spokojni. – Dan dał Annie jeszcze jednego całusa.
– Przejdźmy może do celu mojej wizyty. – Erika podeszła do szafy siostry.
– Nie wiem, skąd ci przyszło do głowy, że mogę ci pomóc. – Anna przykolebała się za Eriką. – Raczej nie mam nic, w co byś weszła.
– I co ja pocznę? – Erika przesuwała kolejne wieszaki. – Christian ma dziś imprezę z okazji wydania książki, a na mnie wchodzi już tylko indiański namiot Mai.
– No dobrze, może coś wymyślimy. Spodnie masz całkiem fajne. Zdaje się, że mam bluzkę, w którą może się zmieścisz. W każdym razie na mnie była trochę za duża.
Anna wyciągnęła z szafy fioletową haftowaną tunikę. Erika zdjęła T-shirt i z pomocą Anny wciągnęła tunikę przez głowę. Naciąganie jej na brzuch przypominało nabijanie kiszki, ale w końcu się udało. Erika odwróciła się i spojrzała krytycznie na swoje odbicie w lustrze.
– Wyglądasz świetnie – powiedziała Anna. Erika mruknęła coś w odpowiedzi. Przy jej gabarytach ten komplement wydawał się mocno nie na miejscu, ale uznała, że wygląda wystarczająco dobrze. Niemal elegancko.
– Może być – powiedziała i zaczęła ściągać tunikę. Musiała się jednak poddać i skorzystać z pomocy siostry.
– Gdzie ten bankiet? – spytała Anna. Wygładziła tunikę i powiesiła na wieszaku.
– W Stora Hotellet.
– To ładnie ze strony wydawnictwa, że organizuje przyjęcie dla debiutanta – zauważyła Anna i weszła na schody.
– Są zachwyceni jego książką. Zainteresowanie księgarń jest wręcz niezwykłe jak na debiutancką powieść. Z tego, co słyszałam od wydawcy, recenzje w prasie też będą przychylne.
– A co ty myślisz? Musiała ci się podobać, inaczej byś jej nie poleciła wydawnictwu, ale czy naprawdę jest taka dobra?
– To jest… – Erika schodziła w dół za siostrą. Musiała się zastanowić – …magiczna opowieść. Mroczna i piękna, niepokojąca i mocna. Magiczna. To najtrafniejsze określenie.
– Christian musi być przeszczęśliwy.
– No tak. – Mówiąc to, Erika przeciągała słowa. Weszła do kuchni i, jakby była u siebie, zaczęła ładować maszynkę do kawy. – Myślę, że tak. Ale… – Przerwała, odmierzyła kawę i wsypała do papierowego filtra. – Bardzo się ucieszył, kiedy przyjęli książkę, ale mam wrażenie, że pisanie poruszyło w nim jakieś struny. Trudno powiedzieć, nie znam go aż tak dobrze i nie wiem, dlaczego poprosił o pomoc właśnie mnie, ale oczywiście zgodziłam się. Nie piszę wprawdzie powieści, ale w końcu mam jakieś doświadczenie w redagowaniu tekstów. Z początku wszystko szło znakomicie. Christian był bardzo otwarty, przyjmował moje propozycje. Ale pod koniec, gdy chciałam omówić z nim pewne kwestie, wycofał się. Nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Jest trochę ekscentryczny, to chyba to.
– W takim razie znalazł sobie odpowiednie zajęcie – zauważyła z poważną miną Anna.
Erika odwróciła się do siostry.
– Czyli nie dość, że jestem gruba, to jeszcze ekscentryczna? Tak mam to rozumieć?
– Dodaj jeszcze: roztargniona. – Anna kiwnęła głową, wskazując na maszynkę do kawy, którą Erika właśnie włączyła. – Przydałoby się nalać wody.
Maszynka stęknęła na potwierdzenie. Erika wyłączyła ją, rzucając siostrze ponure spojrzenie.
Wszystko robiła mechanicznie. Opłukała talerze i sztućce, wstawiła do zmywarki, resztki jedzenia wyjęła ze zlewu, wyczyściła go szczotką i płynem do zmywania. Zmoczyła ściereczkę, wycisnęła i starła okruchy ze stołu.
– Mamo, mogę iść do Sandry? – Elin weszła do kuchni z wyzywającą miną piętnastolatki, która z góry wie, że usłyszy odmowę.
– Przecież wiesz, że nie. Wieczorem przychodzą dziadkowie.
– Często przychodzą. Dlaczego zawsze muszę być wtedy w domu? – mówiła głośno, jękliwie. Cia znosiła to z trudem.
– Chcą się spotkać z tobą i z Ludvigiem. Rozumiesz chyba, że byłoby im przykro, gdyby was nie zastali.
– Ale to takie nudne! Babcia zawsze zaczyna płakać, a dziadek każe jej przestać. Chcę do Sandry. Wszyscy tam będą.
– Chyba przesadzasz –`powiedziała Cia, płucząc ściereczkę. Wycisnęła ją i powiesiła na kranie. – Nie wydaje mi się, żeby wszyscy mieli przyjść. Pójdziesz innym razem, gdy nie będzie dziadków.
– Tata by mnie puścił.
Cii aż tchu zabrakło. Już nie miała siły zmagać się z uporem córki i jej humorami. Magnus wiedziałby, jak zareagować w takiej sytuacji. Umiałby sobie poradzić z Elin. Cia czuła, że nie potrafi, że sama nie da rady.
– Ale taty nie ma.
– A gdzie jest? – krzyknęła Elin i zaczęła płakać. – Uciekł z domu? Pewnie miał już dość ciebie i twojego zrzędzenia. Ty… babo wstrętna!
W głowie Cii nastała cisza. Wszystko ucichło, zamieniając się w szarą mgłę.
– Tata nie żyje. – Słyszała własny głos, jakby dochodził z daleka, jakby mówił ktoś inny.
Elin patrzyła na nią.
– Nie żyje – powtórzyła Cia. Czuła się dziwnie spokojna, jakby obserwowała tę scenę z boku.
– Kłamiesz – odparła Elin. Dyszała, jak po bardzo długim biegu.
– Nie kłamię. Policja podejrzewa, że tata nie żyje, i jestem przekonana, że tak jest. – Usłyszała, jak wypowiada te słowa, i wtedy dotarło do niej, że to prawda. Przedtem