To będą piękne święta. Karolina Wilczyńska

Читать онлайн книгу.

To będą piękne święta - Karolina Wilczyńska


Скачать книгу
90fc-bf8c95561897.jpeg" alt="00162.jpeg"/>

      Copyright © Karolina Wilczyńska, 2019

      Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2019

      Redaktor prowadząca: Sylwia Smoluch

      Redakcja: Kinga Gąska

      Korekta: Barbara Kaszubowska

      Skład i łamanie: Teodor Jeske-Choiński

      Projekt okładki: Design Partners (www.designpartners.pl)

      Fotografia na okładce: zoomteam / depositphotos.com

      Fotografia autorki: Studio Fot Molly Polly

      Fotografia na skrzydełku: Natalia Golis

      Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki

      Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.

      ISBN 978-83-66431-15-7

      CZWARTA STRONA

      Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.

      ul. Fredry 8, 61-701 Poznań

      tel.: 61 853-99-10

      [email protected]

      www.czwartastrona.pl

      TAMARA

      – Tak, mamo, zaraz zejdę, tylko nakarmię Różyczkę – krzyknęła Tamara, odpowiadając na pytanie, które dobiegło z dołu.

      Pochyliła się nad łóżeczkiem córki i spojrzała w błękitne oczy małej. Jaka ona delikatna i urocza – pomyślała.

      Podniosła dziecko i usiadła z nim w drewnianym bujanym fotelu. Dostali go w prezencie od Sylwii, podobno w latach siedemdziesiątych był bardzo poszukiwanym meblem, a i teraz doskonale prezentował się w pokoju dziecięcym. Wyczyszczony i pomalowany matowym lakierem stał się dla Tamary idealnym meblem do karmienia i usypiania córeczki.

      Przystawiła Różyczkę do piersi. Mała natychmiast zaczęła ssać, a jej rączka oparła się o brzeg matczynej bluzki.

      Kobieta delikatnie gładziła plecki dziecka.

      Osiemnaście lat temu robiłam dokładnie to samo – wspomnienie sprzed lat powróciło do niej. Było bardzo wyraźne.

      Wigilijny poranek był słoneczny, ale mroźny. Na dźwięk otwieranych drzwi Tamara obudziła się i przetarła zaspane oczy. Musiała być czujna, żeby usłyszeć płacz córeczki, dlatego zrywał ją najmniejszy szelest czy odgłos zza ściany. Tym razem wiedziała, co się dzieje. Leszek wracał.

      – Cześć! – Wszedł do pokoju z radosnym uśmiechem.

      – Ciszej – przywołała go do porządku. – Obudzisz Marysię.

      Mężczyzna podniósł dłoń w uspokajającym geście.

      – Czy ty czasami trochę nie przesadzasz? – powiedział, siadając na jednym z dwóch krzeseł ustawionych przy niewielkim stoliku. – Przecież dziecko powinno się nauczyć funkcjonować w normalnym świecie. To nienormalne. Słowa nie można powiedzieć.

      – Mówić można, ale nie krzyczeć – mruknęła Tamara.

      – Ostatnio strasznie marudzisz. – Pokręcił głową i rozejrzał się po pomieszczeniu. – Jest coś do jedzenia?

      – A kupiłeś? – zapytała złośliwie.

      Nie czuła się dobrze. Oczy same zamykały się z niewyspania, bo Marysia budziła się w nocy chyba z sześć razy. Kobieta nie wiedziała dokładnie, ponieważ wszystkie pobudki zlewały się w jedno, chwilami już nie była pewna, czy śpi, czy czuwa.

      Leszek nie odpowiedział. Ziewnął i podrapał się po nieogolonym policzku.

      – Chyba muszę się położyć – stwierdził.

      Tamara patrzyła, jak rozbiera się i idzie do łazienki. Chyba pod wpływem dobiegającego stamtąd szumu wody na moment przysnęła, bo kiedy znowu podniosła powieki, zobaczyła, że mąż właśnie siada obok niej.

      – I co tam u ciebie, kochanie? – zapytał jak gdyby nigdy nic.

      – Wszystko w porządku – odparła sarkastycznie. – Siedzę sobie z naszym dzieckiem w domu i doskonale się bawię.

      – To świetnie. – Wziął jej słowa za dobrą monetę. Przesunął się pod ścianę i okrył kołdrą. – Nie masz pojęcia, jaki mróz był w nocy – powiedział. – Mało brakło, a odmroziłbym sobie palce – pożalił się. – A wiesz, że to moje narzędzie pracy.

      Nie odpowiedziała.

      – Jak dobrze być już w domu, w ciepłym łóżku. – Mężczyzna westchnął. – Jednak nie ma to jak rodzina – dodał.

      I zasnął. Jak gdyby ktoś wyciągnął mu wtyczkę z gniazdka. Wystarczyło kilka sekund, a już posapywał, okryty kołdrą.

      Tamara spojrzała na śpiącą córkę. Może jeszcze zdążę wziąć prysznic – pomyślała z nadzieją.

      Szybko poszła do łazienki. Mycie zajęło jej dosłownie kilka minut, ale to wystarczyło, żeby poczuła się nieco lepiej. Nawet nie popatrzyła do lustra, bo nie chciała oglądać podkrążonych oczu i poszarzałej ze zmęczenia cery.

      Wygląda na to, że jeszcze uda mi się coś zjeść – stwierdziła.

      Wyjęła z chlebaka ostatnią bułkę, przekroiła ją i posmarowała dżemem truskawkowym. Masło skończyło się poprzedniego dnia. Zagotowała wodę i zrobiła sobie herbatę. Miała niesamowitą ochotę na kubek mocnej kawy, ale matka odradzała jej picie tego napoju w okresie karmienia, więc z westchnieniem odwróciła wzrok od pojemnika ze zmielonymi ziarnami.

      Ledwie postawiła talerzyk i kubek na stole, już usłyszała niespokojne ruchy córeczki. Sekundę później rozległ się płacz dziecka.

      Czy ona ma jakiś czujnik? – zastanawiała się Tamara. – Skąd wie, że zamierzam zjeść? Czy już nigdy nie napiję się ciepłej herbaty?

      Podeszła do łóżeczka i pochyliła się nad dzieckiem. Spojrzała na wykrzywioną buzię i poczuła, że zalewa ją fala czułości.

      – Maleństwo moje – powiedziała. – Mama już jest przy tobie. Co się dzieje? Pewnie trzeba zmienić pieluchę – domyśliła się.

      Przeniosła córeczkę na łóżko i zaczęła rozpinać różowe body.

      – Dlaczego ona tak płacze? – Usłyszała zza pleców głos Leszka. – Przecież ja chcę chociaż chwilę odpocząć…

      – Zrobiła kupę – oznajmiła wprost Tamara. – Muszę ją przewinąć.

      – A nie da się jakoś szybciej? – mruknął i nakrył głowę kołdrą.

      Dziewczyna westchnęła i dokończyła przebieranie małej. Na szczęście dziecko, ukołysane w ramionach matki, jeszcze zasnęło i Tamara mogła wreszcie zjeść.

      Potem postanowiła wyprasować dziecięce ubranka. To zajęcie akurat lubiła, bo rozczulały ją małe bluzeczki i śpioszki. Dotykała każdej sztuki z czułością, rozprasowywała dokładnie i składała tak, żeby nie było na nich żadnej fałdki.

      Rozkładając deskę do prasowania między stołem a łóżeczkiem dziecka, zastanawiała się, jak zorganizują dzisiejszy wieczór. Matka zapraszała ich do siebie, ale Tamara odmówiła.

      – Raczej nie przyjdziemy – powiedziała. – Zostaniemy w domu.

      – Jak uważasz. – Chociaż głos matki był spokojny, to


Скачать книгу