Uwierz w Mikołaja. Magdalena Witkiewicz

Читать онлайн книгу.

Uwierz w Mikołaja - Magdalena Witkiewicz


Скачать книгу
Pani Eleonoro! Gdzie pani była?

      – Przygotować się! A gdzie miałam być? – zdziwiła się starsza pani. – Już czas!

      – Przygotować się? – Zaskoczona Krystyna spojrzała na pensjonariuszkę. – Moim zdaniem jest pani doskonale przygotowana. Pani Eleonoro, pięknie pani wygląda…

      – Dziękuję, dziecinko. – Rozpromieniła się.

      – Wybiera się pani gdzieś? – zapytała Krystyna niepewnie.

      Prawdę mówiąc, wolałaby, by Eleonora nie ruszała się już choćby na krok. Jej eskapady przyprawiały właścicielkę domu seniora o palpitację serca.

      – Na tamten świat, kochana. Myślisz, że makijaż dotrwa?

      Eleonora malowała się regularnie. Gdy tylko miała okazję, oddawała się w ręce profesjonalistów. Trzeba zawsze być gotowym na tę najdalszą podróż. Podróż, w której żadna walizka się już nie przyda.

      Jak już babcia Helenka zauważyła, Eleonora nie była jedyną pensjonariuszką Domu Seniora Happy End, którą można było uznać za co najmniej oryginalną. Tu nie było chyba miejsca dla zwyczajnych ludzi.

      Jak wiemy, mieszkał tam też pan Zenon, który kochał wszystkie kobiety, a najbardziej te roznegliżowane. Był po udarze i prawą część ciała miał sparaliżowaną, jednak w ogóle mu to nie umniejszało. Zwykle był radosny, dowcipny i flirtował z wszystkimi opiekunkami.

      – Ależ, panie Zenonie! – słychać było zawsze, gdy dziarski staruszek znajdował się w pobliżu.

      Na szczęście jego komplementy były na tyle przyjemne i na poziomie, że nigdy nikogo nie uraził.

      Galerię osobliwości uzupełniała Sabina, która wciąż trajkotała, jaka to jej wnuczka jest do niej podobna. Natomiast pokój obok zajmowała Irenka, która nie ruszała się z wózka, ale sprawiała wrażenie, jakby ten wózek był centrum dowodzenia wszechświatem. Na drugim piętrze mieszkał pan Janek, bibliofil. Wciąż czytał. Chyba z nim najszybciej udałoby się Helenie dogadać. Sabina opowiadała jej jeszcze o innych pensjonariuszach, ale pozostałych nie zapamiętała.

      – Jak nie pamiętasz, to coś na pamięć potrzebujesz. Musisz iść do Malwiny – zawyrokowała Sabina. – Albo do Teresy. W zależności od tego, co ci bardziej po drodze. Czy modlitwa, czy gusła. – Zarechotała. – Ja myślę, że Kryśka wsadziła je do jednego pokoju dla rozrywki. Swojej rozrywki.

      – A dlaczego?

      – Pójdziesz, to sama zrozumiesz. – Sabina spojrzała na gips na nodze współlokatorki. – No tak, w tym stanie to pewnie szybko nie pójdziesz. No to ci powiem. Teresa namiętnie słucha Radia Maryja i nieustannie próbuje nawracać Malwinkę.

      – A Malwinka niewierząca?

      – Ależ zupełnie odwrotnie! Malwinka me-dy-tu-je – wyszeptała konspiracyjnie. – I jogę ćwiczy. Taka trochę jest dziwna, ale zupełnie nieszkodliwa. Tylko świństwa jakieś je.

      – Świństwa?

      – No, zioła jakieś. Pije, pali…

      – Pali? – przestraszyła się babcia Helenka.

      – No nie, nie pali. A mogłaby. Weselej by było, prawda? Paliłaś kiedyś jakieś zioło?

      Helena gwałtownie pokręciła głową.

      – A widzisz! Ja też nie. I coraz bardziej mnie męczy ta myśl, że umrę, nawet nie próbując. I co gorsze, ta myśl mi się zupełnie nie podoba!

      Babcia Helenka zastanawiała się przez cały dzień nad tym, czy jej do szczęścia potrzebne jest palenie zioła. Całe życie się bez tego obywała, to przecież i teraz by mogła. Ale z drugiej strony? Co człowiekowi może zaszkodzić, gdy ma już siedemdziesiąt pięć lat? Doprawdy niewiele. A jeżeli te ostatnie lata życia miałyby w jakimś stopniu być weselsze? Pomyśli o tym.

      Jak na razie siedziała wokół dużego stołu i poznawała swoich towarzyszy na najbliższy miesiąc życia. Wszyscy zapamiętale wycinali coś z gazet i przyklejali na duże kartki. Marzenia i plany.

      Babcia Helenka westchnęła. Nie było w tych gazetach domu na Kaszubach i nie było jej wnuczki. Cóż miała zatem wycinać? Przecież ona o tym marzyła. O tym, by spędzić razem z Agnieszką święta, jak co roku przypalić jakieś ciasto i rozmawiać z nią do białego świtu. W jednym z czasopism, które wertowała od niechcenia, znalazła natomiast zdjęcie kobiety z nogą w gipsie. Pasowało, niestety, do jej trudnej sytuacji. Przykleiła wycinek na środku kartki i wszystko przekreśliła grubym czerwonym mazakiem. Tak, to ten gips pokrzyżował jej plany. Dokleiła jeszcze trzy bombki, narysowała choinkę i uznała pracę za gotową.

      Sabina siedziała naburmuszona. Stwierdziła, że ona nie jest przedszkolakiem, by bawić się w wycinanki. Janek nic nie wycinał, bo się zaczytał w jakimś artykule i nie pozwolił sobie zabrać gazety. Malwina rysowała nagie nimfy nad wodą, a Teresa anioły. Siedziały obok siebie i wyrywały sobie wzajemnie z rąk srebrną farbę. Malwina to w ogóle wyglądała, jakby sobie tą farbą pomalowała te swoje długie, spływające luźno na ramiona włosy. W przeciwieństwie do Teresy, która ślady po farbowaniu swojej czarnej czupryny miała aż do połowy czoła i wydawała się tym zupełnie nie przejmować, a co gorsza, chyba była z tego dumna.

      – Ja stawiam na naturę – z wyższością podkreśliła Malwina. – Nie farbuję włosów.

      – Gdyby Bóg nie chciał, bym farbowała włosy, nie pozwoliłby na wymyślenie tej farby! Jak stara baba wyglądasz z tą siwizną – mruknęła Teresa do osiemdziesięcioletniej współlokatorki.

      Helenka ze zdumieniem zauważyła, że Zenon, ten połowicznie sparaliżowany, radził sobie chyba najlepiej. A na pewno był ze wszystkich najbardziej zadowolony i zaangażowany w pracę. Lewą, sprawną ręką wydarł z czasopisma, które nie wiadomo jak się w ogóle znalazło w jego posiadaniu, trzy zupełnie nagie kobiety i przykleił je na wielkiej białej kartce.

      – Ależ, panie Zenonie, co pan zrobił? – wykrzyknęła zdumiona terapeutka.

      – Wyrwałem trzy gołe laski jedną ręką, pani Marzenko! – zawołał rozpromieniony staruszek.

      – Panie Zenonie! – jęknęła z oburzeniem.

      – Nieubrane. – Eleonora skrzywiła się, przyklejając kolejny kwiat na wycięty z czasopisma kowbojski kapelusz. – Jak można być nieubranym w tym świecie? Nagość jest marnotrawstwem, kiedy tyle pięknych sukien wokół!

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или


Скачать книгу