Wszystko zaczyna się od marzeń. Marcin Pałasz
Читать онлайн книгу.70e3j543fla95cv6c5070cb0aad.jpg" alt="title"/>
Marcin Pałasz
Wszystko zaczyna się od marzeń
© by Marcin Pałasz
© by Wydawnictwo Literatura
Okładka i ilustracje:
Katarzyna Kołodziej
Korekta:
Lidia Kowalczyk, Joanna Pijewska, Aleksandra Różanek
ebook przygotowany na podstawie wydania III
ISBN 978-83-7672-439-3
Wydawnictwo Literatura, Łódź 2016
91-334 Łódź, ul. Srebrna 41
tel. (42) 630-23-81
faks (42) 632-30-24
Skład wersji elektronicznej na zlecenie Wydawnictwa Literatura
Monika Lipiec, Woblink
Spis treści
Wszystko zaczyna się od marzeń
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
Wszystko zaczyna się od marzeń
Pochmurny, jesienny dzień sprawiał, że było im trochę straszno. Co prawda czasem słychać było śpiew ptaków, czasem trzasnął pod stopą suchy patyk, w gałęziach drzew szumiał wiatr… A jednak ten stary park wyglądał jakoś niepokojąco.
Asia rozejrzała się ostrożnie, mając nadzieję, że zza żadnego drzewa nie przypatruje im się nic strasznego, z dużymi zębami i wielkimi pazurami. Na szczęście nie dojrzała niczego takiego, ale i tak przeszedł ją dreszcz. Otrząsnęła się i spojrzała na Maćka i Tomka – od razu poczuła się dużo raźniej. Ciekawe, czy obroniliby ją, gdyby znienacka wyskoczyło na nich to coś okropnego!
– Maciek… – powiedziała wreszcie, ostrożnie omijając gałąź, która zwisała tuż nad ścieżką. – Tu jest jakoś strasznie. Ja się trochę boję.
Maciek zerknął na nią, starając się zachować lekceważący wyraz twarzy. W końcu miał osiem lat i był świadom tego, że jest od Asi starszy o cały rok! Nie mógł więc pokazać, że również trochę się boi. Mimo to, gdy się odezwał, jego głos brzmiał odrobinę niepewnie.
– No coś ty, Aśka? To już niedaleko, zaraz za tamtymi drzewami!
Istotnie, cel ich wyprawy był tuż za kępą dużych kasztanowców, a przez pozbawione liści gałęzie było go już widać całkiem dobrze.
– Przecież to tylko stary dom, w którym od dawna nikt nie mieszka! – dodał beztrosko Tomek, który tak samo jak Asia i Maciek czuł się trochę nieswojo, ale jakoś nadrabiał miną.
Asia obejrzała się za siebie niespokojnie.
– Ale jesteśmy na takim odludziu – westchnęła. Miała ochotę się rozpłakać, jednak dzielnie powstrzymała łzy. – Po co wy się założyliście z tym głupim Przemkiem, że pójdziecie do tego domu?!
– A co miałem zrobić? – sapnął Maciek, speszony. – Zakład to zakład. Założyłem się, że zjem dziesięć pączków w dwie minuty.
– I przegrałeś! – rzekła Asia z wyrzutem.
– Przegrałem – przyznał Maciek ponuro. – Dlatego teraz musimy wejść do środka i przynieść coś, co tam znajdziemy. Żeby Przemek i jego kumple wiedzieli, że nie stchórzyliśmy.
– Przecież nikt ci nie kazał iść z nami! – Tomek zauważył rozsądnie, otulając się szczelniej swoją nową, niebieską kurtką. – Ja poszedłem, bo Maciek jest moim najlepszym kolegą i nie mogłem go tak zostawić. Ale ty…
– Poszłam, żebyście potem nie mówili, że stchórzyłam! – oburzyła się Asia, przyspieszając mimo woli kroku. – Bo niby jestem w waszej paczce, a jak przychodzi co do czego, to potem mówicie, że jestem dziewczyną i do niczego się nie nadaję! A ja wam udowodnię, że jest inaczej. Wcale się nie boję, zobaczycie!
Wyszli zza drzew i zatrzymali się przed zniszczonym ogrodzeniem. Żelazna furtka chwiała się żałośnie na zardzewiałych zawiasach, zaś dom… Dom wyglądał dokładnie tak, jak powinien. Zbudowany był z ciemnoczerwonej cegły i kiedyś musiał być bardzo piękny. Teraz jednak straszył powybijanymi szybami w oknach, a dwie wysokie wieżyczki sprawiały, że wyglądał trochę tak, jakby mieszkał w nim sam hrabia Drakula. Tomek oglądał kiedyś krótki fragment pewnego horroru i od razu pomyślał, że ten dom idealnie nadawałby się na siedzibę starego wampira. Nie powiedział tego jednak głośno.
– To co, wchodzimy? – spytał niepewnie Maciek, przestępując z nogi na nogę. – Ale jak chcecie, możecie poczekać na zewnątrz, wejdę sam.
– Zwariowałeś? – zgorszył się Tomek. – Skoro przyszliśmy tu razem, to wejdziemy razem!
– A może ja tu na was poczekam? – rzekła Asia płaczliwie, bowiem poczuła, że zaczyna się bać coraz bardziej. – Bo wiecie, jestem dziewczyną…
– Więc powinnaś bać się mniej niż my! – zdumiał się Maciek. – Sama mówiłaś przed chwilą, że jesteś w naszej paczce i nie będziesz się bała niczego! A poza tym zostało naukowo dowiedzione, że kobiety są odważniejsze od mężczyzn. No, chyba że zobaczą mysz. Wtedy od razu krzyczą i wskakują na stół.
Wzmianka o myszach zrobiła swoje.
– Przecież ja się nie boję myszy! – oburzyła się Asia, zapominając na chwilę o starym domu. – Moja przyjaciółka Zuzia ma białe myszki w klatce i bardzo je lubię! Nawet kiedyś jedna z nich chodziła mi po ręce.
– I co, nie odgryzła ci przypadkiem tej ręki? – spytał Tomek żartobliwie. – Chociaż to zależy od tego, jak była duża.
– Nie śmiej się ze mnie! Skoro chodziła po mnie mysz, to znaczy, że jestem odważna, prawda?
– Prawda, prawda – rzekł Maciek ugodowo. – Ale skoro jesteś odważna, to w takim razie musisz wejść z nami do tego domu. Koniec dyskusji. Otwieram furtkę i już!
Wyciągnął rękę, ale akurat w tej chwili furtka zazgrzytała w zardzewiałych zawiasach i jakby sama z siebie uchyliła się posłusznie, otwierając przed nimi drogę do drzwi starego domostwa.
– Dziwne – szepnął Tomek, idąc w ślad za Maćkiem wąską, zarośniętą ścieżką w kierunku schodków prowadzących do wejścia. – Może to wiatr? Ale wyglądało to tak, jakby ktoś otworzył tę furtkę specjalnie dla nas…
Maciek przestał w końcu otrzepywać kurtkę z kurzu i pajęczyn. Rozejrzał się i przysiadł na małym taborecie, który stał tuż przy szerokich schodach prowadzących na piętro.