Milion małych kawałków. James Frey
Читать онлайн книгу.mnie Ludzie radzą sobie z kolejnym dniem. Pacjenci chodzą na rozmowy i leczenie, Lekarze i Terapeuci dają im to, czego potrzebują. Ludzie albo otrzymują pomoc, albo jej udzielają i wszyscy robią to z własnej woli. Ich ciała zdrowieją i ich umysły zdrowieją i odbudowują życie i trzymają się Programu i mają zaufanie do Programu. Oddali się i wierzą i nie ma na dłuższą metę znaczenia, czy to działa, czy nie. Na razie wierzą. Nie wiem, jak im się to udaje. Wchodzę do Pokoju i widzę, że ktoś znalazł Biblię i Wielką księgę, które wyrzuciłem przez okno, i położył mi je z powrotem na łóżku.
Są przesiąknięte i wilgotne, strony są napuchnięte, okładki powyginane. Fakt, że wróciły i że ktoś przyniósł je z powrotem, doprowadza mnie do szału. Podnoszę je i niosę do Łazienki i wpycham je do kosza na śmieci pod zużyte maszynki do golenia, waciki do uszu i zasmarkane chusteczki. Gdybym był w stanie i gdyby moje ciało było skłonne do współpracy, wepchnąłbym je do toalety i na nie nasrał.
Wracam do łóżka i kładę się i zamykam oczy, a ostateczność słów Doktora Bakera zaczyna do mnie docierać i te słowa oczyszczają mi umysł i zabijają żądze i spowalniają tętno. Dostałem wyrok. Kilka dni regularnego ćpania i picia mnie zabije. Będę martwy, koniec, nic więcej. Przestanę istnieć w jakiejkolwiek formie czy postaci. Wkroczę w ciemność i ciemność będzie wieczna. W pewnym sensie zawsze wiedziałem, że tak właśnie skończę. W pewnym sensie zawsze wiedziałem, że zabiję się narkotykami i alkoholem. Wiedziałem za każdym razem, kiedy piłem drinka, wiedziałem za każdym razem, kiedy wciągałem działkę, wiedziałem za każdym razem, kiedy ściągałem macha, wąchałem klej czy połykałem pigułę. To tylko i wyłącznie moja wina. Wiedziałem za każdym razem. Nigdy nie mogłem przestać.
Potrafię sobie wyobrazić swój nekrolog. Prawda o moim istnieniu zostanie usunięta i zastąpiona nieistniejącym dobrem. Fakty z mojego życia zostaną pominięte i zmienione i pojawią się zwroty takie jak Ukochany Syn, Kochający Brat, Oddany Przyjaciel, Pracowity Student. Ludzie zmienią o mnie zdanie, z lekkomyślnego Pojeba na bezbronnego Męczennika, z niebezpiecznego Durnia na żałosną Ofiarę, z uzależnionego Palanta na pechowe Dziecko. Będą na przykład mówić mój Boże, jaka to strata. O, kim on mógł zostać. Był tak utalentowany, co się stało? I to będzie pierdolony fałsz, każde pojedyncze słowo będzie fałszywe.
Wiem, kim jestem, i wiem, co zrobiłem, i wiem, dlaczego umieram. Stanąłem twarzą w twarz z rzeczywistością i rzeczywistość jest prosta. Jestem Alkoholikiem i jestem Narkomanem i jestem Przestępcą. Oto czym jestem i kim jestem i właśnie tak powinienem być zapamiętany. Żadnych radosnych kłamstw, żadnych sfabrykowanych wspomnień, żadnych fałszywych wzruszeń, żadnych łez. Nie zasługuję na łzy. Zasługuję na to, żeby być uczciwie przedstawiony, i nie zasługuję na nic więcej i zaczynam układać w głowie uczciwy nekrolog. Układam nekrolog, który powinien się ukazać, ale tak się nigdy nie stanie. Zaczynam od początku i trzymam się faktów i przechodzę do tego, o czym wiem, że będzie moim końcem.
James Frey. Urodzony w Cleveland, Ohio, dwunastego września tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego roku. Kiedy miał siedem lat, zaczął podpijać z drinków rodziców. Kiedy miał dziesięć lat, po raz pierwszy się napruł. Kiedy miał dziesięć lat, po raz pierwszy zwymiotował z przepicia. Kiedy miał dwanaście lat, wypalił pierwszego skręta. Kiedy miał trzynaście lat, pił i palił regularnie. Kiedy miał czternaście lat, po raz pierwszy urwał mu się film. Kiedy miał piętnaście lat, został trzy razy aresztowany. Za prowadzenie bez prawa jazdy, za wandalizm i niszczenie mienia, za zakłócenie porządku publicznego i posiadanie alkoholu przez nieletniego. Spędził noc w Areszcie. Kiedy miał piętnaście lat, po raz pierwszy spróbował kokainy, kwasu i kryształków metamfetaminy. Kiedy miał szesnaście lat, został aresztowany kolejne trzy razy. Zaczął pić i brać narkotyki przed pójściem do Szkoły. Zaczął sprzedawać alkohol i narkotyki Kolegom. Regularnie tracił przytomność i wymiotował. Kolejne trzy aresztowania w wieku lat siedemnastu. Pierwszy raz zatrzymany za prowadzenie w stanie nietrzeźwym. Wydmuchał trzy i sześć dziesiątych promila i ustanowił Rekord Stanu. Poszedł na tydzień do Aresztu. Codziennie pił i brał narkotyki. W Szkole, w Domu, wszędzie. Wymiotował i tracił przytomność kilka razy na tydzień. Pierwsza próba abstynencji. Doświadczył delirium tremens. Pił, żeby przeszło. Kiedy miał osiemnaście lat, aresztowany dwa razy. Pierwsze przedawkowanie narkotyków, pierwsze zatrucie alkoholowe. Ponownie próbował rzucić, wytrzymał dwa dni. Pierwszy raz wymiotował krwią, pierwszy krwotok z nosa po kokainie. Dziewiętnaście. Tracił przytomność pięć razy na tydzień, wymiotował pięć razy w tygodniu. Pierwszy raz zsikał się do łóżka. Trząsł się bez alkoholu. Pierwszy raz obudził się, nie wiedząc, gdzie jest i jak się tam znalazł. Dwadzieścia. Tracił przytomność siedem dni w tygodniu. Wymiotował kilka razy dziennie, siedem dni w tygodniu. Pierwszy raz zapalił kokainę, pierwszy raz zapalił metamfetaminę, pierwszy raz zapalił PCP Dwadzieścia jeden. Trzy aresztowania. Napaść z bronią, napaść na policjanta, prowadzenie w stanie nietrzeźwym, stawianie oporu podczas aresztowania, próba wszczęcia zamieszek, posiadanie narkotyków z zamiarem sprzedaży, ciężkie uszkodzenie ciała. Nie stawił się na żadną rozprawę.
Pierwszy raz zapalił crack, zaczął palić crack regularnie. Jedno przedawkowanie, trzy zatrucia alkoholowe. Dwadzieścia dwa. Postępujące uzależnienie od alkoholu, postępujące uzależnienie od cracku. Brał wszystko, co się dało, kiedy się dało. Nieustanne mdłości. Codziennie wymiotował i srał krwią. Próbował rzucić cztery razy. Nigdy nie wytrzymał dłużej niż dwanaście godzin. Dwadzieścia trzy. Postępujące uzależnienie, coraz większe problemy zdrowotne. Dwa przedawkowania, nieustanne zatrucie alkoholowe. Rzadko wiedział, gdzie jest i jak się tam znalazł. Próbował rzucić dwa razy, wytrzymał w sumie sześć godzin. Spadł z drabiny przeciwpożarowej i okaleczył twarz. Zgłosił się do Ośrodka Odwykowego. Opuścił Ośrodek Odwykowy. Umarł dwa dni później. W organizmie wykryto śmiertelne stężenie alkoholu i kokainy. Przyczyna zgonu przypadkowe przedawkowanie. Powinno być samobójstwo. Zamierzone Samobójstwo. Nikogo nie pozostawił. Rodzina spisała go na straty, przyjaciele spisali go na straty.
Mam jasny umysł, moje żądze zniknęły, serce bije mi powoli i spokojnie. Nekrolog w mojej głowie jest skończony. Skończony i prawdziwy. Opowiada prawdę, która jaka by była paskudna, jest jedynym, co się liczy. Właśnie tak powinienem być zapamiętany, jeżeli w ogóle ktokolwiek będzie mnie pamiętać. Pamiętaj o prawdzie. Tylko ona się liczy.
Mam jasny umysł, moje żądze zniknęły, serce bije mi powoli i spokojnie. Podjąłem decyzję i dobrze mi z tą decyzją. Zawsze wiedziałem, że to kiedyś nastąpi, mimo że dopiero teraz zaczynają się wyłaniać szczegóły. Mam zamiar odejść i mam zamiar się zabić. Mam zamiar odejść i mam zamiar znaleźć coś do picia i mam zamiar znaleźć coś do spalenia i mam zamiar pić i palić, aż umrę. Mam zamiar odejść i nie mam zamiaru oglądać się za siebie i nie mam zamiaru się żegnać. Żyłem sam, walczyłem sam, sam radziłem sobie z bólem. Umrę sam.
Rozważam, kiedy odejść. Nie chcę, żeby ktoś mnie zauważył, i nie chcę, żeby ktoś za mną poszedł, chcę zniknąć szybko i po cichu i bez ceregieli, chcę spędzić w ciemności tyle czasu, ile się da. Ciemność pozwala się ukryć, ciemność jest pełna kryjówek i w ciemności jest bezpieczeństwo. Ciemność najczęściej zapada po kolacji, ale kolacja byłaby zbyt oczywista. Mamy się pojawić i mamy jeść i mimo że podczas posiłku trzymam się z boku, moje zniknięcie zostałoby zauważone. Potem jest Wykład i Wykład byłby lepszy. Ludzie bez przerwy wstają i wychodzą w trakcie Wykładów. Wstają i idą do Łazienki, wychodzą na zewnątrz zapalić, idą na spotkanie z Terapeutą albo Psychiatrą, biegną zwymiotować. Moje zniknięcie nie zostałoby zauważone i zanim ktoś by się zorientował, że zniknąłem, co nastąpiłoby trzy do czterech godzin później, byłbym na tyle daleko, że nie dałoby się mnie już zawrócić. Byłbym w ciemności. Byłbym sam. Byłoby mi dobrze. Nie dałoby się mnie już zawrócić.
Mam jasny umysł, moje żądze zniknęły,