Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
Читать онлайн книгу.nie, ale ją znajdę, to nie będzie problem – odparłam, skubiąc ze zdenerwowania skórkę przy kciuku.
– Okej, bądź tam za godzinę i pytaj o mnie.
– W porządku, dziękuję bardzo. – Walczyłam, by nie rozpłakać się ze szczęścia.
– Jeszcze nie masz za co mi dziękować. Najpierw muszę zobaczyć, na co cię stać, i dopiero wtedy porozmawiamy – odparła, nim się rozłączyła.
Odrzuciłam aparat na łóżko i sama padłam obok, podniecona i przerażona jednocześnie. Od razu zaczęłam rozmyślać nad tym, co mam na siebie włożyć. Po kilku minutach zerwałam się i ekspresowo znalazłam przy szafie. Szperałam w niej, aż wygrzebałam białą sukienkę bez rękawków, żółty sweterek i sandałki na płaskim obcasie. Przebrałam się, rozpuściłam włosy i pomalowałam rzęsy. Zostawiłam notatkę dla Jessie, informującą, dokąd jadę, i zamówiłam ubera.
Dwadzieścia minut później byłam już w drodze. Zdenerwowanie brało się za bary z podekscytowaniem, gdy siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu i przygotowywałam się wewnętrznie do rozmowy kwalifikacyjnej. Naprawdę liczyłam, że tym razem się uda i dostanę tę pracę, a równocześnie bałam się, że nie podołam, jeśli tak się stanie.
Kiedy kierowca zatrzymał się pod wskazanym adresem, oniemiałam. Był to niepozorny dwukondygnacyjny budynek. Brunatną fasadę zdobiły zielone koronkowe kratowania oraz okiennice w tym samym kolorze. Centrum stanowił obramowany żeliwną barierką duży balkon, który jednocześnie odgrywał rolę patia. Moją uwagę przykuł wygrawerowany czarnymi drukowanymi literami na białej płycie napis „ARNAUD’S”, który wydał mi się dziwnie uroczy.
Nie mogłam uwierzyć, że to tutaj miałabym pracować. Pasowałam do tego miejsca jak skarpetka do sandałów, a to wcale nie podtrzymywało mnie na duchu.
– Jesteśmy na miejscu. – Kierowca zmierzył mnie dziwnym spojrzeniem.
Podałam mu więc pieniądze i wysiadłam z samochodu, nie czekając na resztę. Czułam wewnętrzny niepokój i strach. Bałam się, że nerwy mogą wszystko zniszczyć.
Przed wejściem spojrzałam pod nogi. Urzeczona klimatem lat czterdziestych, odetchnęłam głęboko i nie tracąc więcej czasu, weszłam do budynku. Rozejrzałam się z ciekawością po wystawnym foyer i podeszłam do stanowiska konsjerża. Starałam się wyglądać na pewną siebie, ale czułam, że marnie mi to wychodziło.
– W czym mogę pomóc? – Atrakcyjna brunetka w eleganckim czarnym uniformie zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem.
– Witam panią – przywitałam się uprzejmie. Robiłam wszystko, żeby nie skulić się w sobie. – Czy mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie znajdę Amandę Berckley?
– A w jakim celu pani jej szuka?
Opryskliwość w jej głosie odebrała mi resztki odwagi.
– Jestem z nią umówiona – niemal wyszeptałam.
– W jakiej sprawie? – dopytywała, co mnie jeszcze bardziej speszyło.
– Julie, daj spokój – wtrącił się młody, całkiem przystojny blondyn w identycznym uniformie co kobieta.
– Ta pani chce się spotkać z Amandą. Próbuję tylko się dowiedzieć, o co chodzi. Wiesz, że Amanda nie lubi, gdy niepotrzebnie zawraca się jej głowę – odparła urażona.
– To nie twoja sprawa – skarcił ją, po czym zwrócił się do mnie, żeby wyjaśnić, gdzie mieści się biuro pani Berckley.
Kątem oka zauważyłam imię Jason wypisane na plakietce, którą miał przypiętą do piersi. Podziękowałam mu z uśmiechem i udałam się do wskazanego miejsca.
Idąc do biura pani Amandy, rozglądałam się po lokalu. Przeszłam przez tradycyjną, nostalgicznie urządzoną główną jadalnię, a następnie wkroczyłam do tętniącego życiem bistra jazzowego. Byłam zaskoczona i zachwycona różnorodnością pomieszczeń, które znajdowały się w jednym budynku.
Z każdym krokiem gula w gardle mi puchła, a tląca się w sercu nadzieja stawała się coraz większa. Nie zabiła jej nawet jawna niechęć tej wrednej recepcjonistki. Kluczyłam korytarzami, aż w końcu dotarłam pod wskazane przez Jasona drzwi. Wzięłam głęboki oddech i cicho zapukałam.
– Proszę wejść – dobiegł zza drzwi kobiecy głos.
Nacisnęłam złotą klamkę i wkroczyłam do przestronnego gabinetu urządzonego w mocnych odcieniach limonki i bakłażana, jakże odmiennego od wystroju i klimatu restauracji.
– Dzień dobry, pani Berckley – przywitałam się, usiłując nie wodzić wzrokiem po przyciągającym wzrok wnętrzu. – Dzwoniłam godzinę temu.
Zamknęłam za sobą drzwi i postąpiłam krok do przodu.
– Eva, zgadza się? – Kobieta zlustrowała mnie znad okularów w szylkretowych oprawkach.
– Tak. – Niemrawo kiwnęłam głową.
– Usiądź, proszę. – Wskazała na stojące naprzeciwko niej krzesło.
Podeszłam powoli, dyskretnie podziwiając nowoczesny wystrój. Na ścianach wisiały dwa duże obrazy utrzymane w klimacie abstrakcjonizmu. Pośrodku pomieszczenia umieszczono przeszklone biurko. Na jego blacie stały laptop i dwie ramki ze zdjęciami, których nie byłam w stanie obejrzeć. Ciemnofioletowe półki okupowały dwie ściany, a za plecami pani Berckley rozciągało się wielkie okno z widokiem na ogród.
– Pracowałaś jako kelnerka? – zapytała, gdy tylko moja pupa dotknęła krzesła.
– Tak, przez ostatni rok – potwierdziłam na tyle pewnie, na ile było w tym momencie mnie stać.
– Czy to były restauracje? – dociekała.
– Pewnie nie tak ekskluzywne jak ta mieszcząca się w tym budynku, ale tak, pracowałam w restauracjach, kawiarniach i barach.
– Yhy… – mruknęła, nie odrywając wzroku od dokumentów, które przeglądała. – Najważniejsze, że nie jesteś zielona w temacie.
Wreszcie na mnie spojrzała.
– Jak zdążyłaś zapewne zauważyć, nasza restauracja jest dość oryginalnym, klimatycznym miejscem. Prócz sali głównej i bistro, przez które musiałaś przejść, mamy również prywatne części jadalniane. W budynku mieści się także muzeum Mardi Gras. Ty na razie trafisz do sali głównej. Z czasem, gdy już się ze wszystkim zaznajomisz, będziesz mogła obsługiwać prywatne jadalnie. Zaraz ktoś zaprowadzi cię do szatni, przebierzesz i pokażesz, co potrafisz. Jeśli dasz sobie radę, praca będzie twoja.
– Dziękuję! – pisnęłam, ale od razu zakryłam usta dłońmi w obawie, że popełniłam gafę.
Kobieta zerknęła na mnie przelotnie, a jej perfekcyjnie umalowane usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Mój wybuch radości jej nie zniechęcił.
– Bierz się do roboty. Na podziękowania przyjdzie jeszcze czas.
Podniosła słuchawkę i po wybraniu odpowiedniego numeru poprosiła kogoś o natychmiastowe przyjście.
– Rebecca pokaże ci, gdzie masz się udać, wyjaśni wszystko, co musisz wiedzieć, i pomoże, gdybyś czegoś potrzebowała. Zaczekaj na nią na korytarzu.
– Oczywiście, dziękuję.
Wyszłam z gabinetu Amandy, pozostawiając ją pogrążoną w pracy. Na zewnątrz wypuściłam z płuc wstrzymywane powietrze i odtańczyłam głupawy taniec radości. Cieszyłam się, dopóki nie podeszła do mnie młoda dziewczyna. Uśmiechnęła się i zaprowadziła mnie do szatni. Po drodze wytłumaczyła mi dokładnie, jakie są moje obowiązki, i szybko przeszkoliła, dając przydatne rady.
Bez