Ostrzeżenie. Christine Watkins
Читать онлайн книгу.chciałem się modlić. Modlitwa była nudna, szukałem więc wymówek:
– Gdzie dostanę różaniec o tej porze w nocy?
– Za rogiem jest sklep, który sprzedaje różańce.
– O 21.30? To niemożliwe!
– Idź tam!
„To kompletne szaleństwo” – pomyślałem, gdy wychodziłem. Skręciłem za róg i zobaczyłem sklep z dewocjonaliami. Był otwarty i trwała w nim inwentaryzacja. Święta Teresa kazała mi zejść na dół; na ladzie leżało wiele różańców. Nie mogłem w to uwierzyć. Pokazała mi brązowy różaniec (jak później odkryłem, brązowy był kolorem zakonu karmelitanek, do którego należała).
– Weź ten! – nakazała mi.
Wróciłem do pokoju hotelowego z różańcem w dłoni. Stojąc naprzeciw św. Teresy, kontynuowałem swoją litanię wymówek:
– Nie potrafię się tak modlić… Zbyt wiele modlitw, zbyt wiele zdrowasiek i Ojcze nasz… Nie potrafię! – Przyzwyczaiłem się, by każdej nocy przed snem odmawiać dziesięciosekundową modlitwę, coś jak polisę ubezpieczeniową. Uważałem, że jeśli umrę we śnie, Bóg weźmie mnie do nieba – to znaczy, jeśli ono w ogóle istnieje.
– Zmów modlitwę różańcową – nalegała – piętnaście dziesiątek! – co równa się trzem całym Różańcom.
– Okropność! – Nie lubiłem modlitwy, zacząłem się więc kłócić.
– Musisz się modlić – powiedziała – i musisz odmawiać Różaniec, bo ryzykujesz utratę duszy! Pójdziesz do piekła, jeśli się nie zmienisz!
Nie muszę chyba dodawać, że wygrała. Nie znałem modlitwy różańcowej, wyjaśniła mi więc, jak się nią modlić. Powiedziała, że powinienem ją postrzegać jako okno do życia Boga na ziemi, że powinienem umieścić się obok Jezusa i kroczyć z Nim przez Jego życie. Dzięki temu Jego łaska dosięgnie mojego wnętrza i dotknie mnie w potężny sposób.
– Każda modlitwa różańcowa – wyjaśniła – jest krokiem od zła i krokiem w stronę Boga. Spójrz na tę modlitwę jak na łańcuch, który zawieszasz na szyi Szatana. On go obciąży i zerwie jego uścisk wokół twojej szyi.
Po swoim pierwszym Różańcu odczułem pokój, szczęście i podekscytowanie. Nie mogłem przestać się śmiać i płakać. Żadne narkotyki czy alkohol nie dałyby mi tego, co czułem w tamtej chwili. Im mocniej się modliłem, tym silniejsze było to uczucie, aż nagle skończyłem piętnastą dziesiątkę. Chciałem kontynuować…
– Dlaczego to się dzieje? – zapytałem św. Teresę. – Widzę, jak inni się modlą; zwykle mają smutne miny i wydają się nieszczęśliwi, jakby byli zmuszeni do modlitwy. A to jest naprawdę radosne i wspaniałe doświadczenie. Czy inni podczas modlitwy nie przeżywają tego, co ja?
– Cóż, często nie przeżywają – odrzekła. – Często, gdy się modlą, myślą o sobie. Skupiają się na swoim życiu, swoich problemach, swoich troskach. Gdy skupiasz się na sobie, Bóg jest spychany na bok. Gdy Bóg zajmuje drugie miejsce, a twoje ego pierwsze, twoje serce zaczyna zamykać się na Boga i nie pozwala, by Jego łaska cię napełniała. Jednak gdy w swoich modlitwach skupiasz się na Bogu, a nie na sobie czy świecie, to wtedy twoja dusza się otwiera i Bóg wylewa swoją łaskę w obfitości.
Kazała mi mówić ludziom, że gdy zaczynają się modlić, to najpierw powinni się zwrócić do Ducha Świętego i powiedzieć: „Panie, nie potrafię się modlić właściwie. Jestem słaby, jestem człowiekiem, jestem kruchy. Łatwo się rozpraszam, skupiam na sobie i świecie. Ale Ty, Panie, możesz mnie poprowadzić. Pomóż mi właściwie się modlić. Pomóż mi skupić się na Ojcu, Synu i Tobie, Duchu Święty, żeby moja dusza się otworzyła i żebym otrzymał łaskę, którą każdy znajdzie w modlitwie”.
Mówiła dalej:
– Gdy już to zrobisz, gdy będziesz szukał Bożej pomocy w modlitwie i we wszystkim, co robisz, wtedy możesz zacząć doświadczać tego, czym ma być modlitwa: radosnym darem Bożej miłości. Jeśli modlitwa jest ciężarem, obowiązkiem, zadaniem, to najczęściej dlatego, że skupiasz się w niej na sobie, a nie na Bogu. Pamiętaj, Bóg we wszystkim musi być na pierwszym miejscu. Patrz na Niego we wszystkim, co czynisz, a wtedy w każdym swoim działaniu otrzymasz Jego radość.
W chwili, w której zacząłem odmawiać modlitwę różańcową, uścisk Szatana osłabł. Wyszedłem z uzależnień, a było ich sporo; królował wśród nich alkohol. To uwolnienie to nie była moja zasługa – stało się to dzięki Bożej łasce. Każdy, kto był uzależniony od alkoholu, wie, jak trudno jest z nim zerwać, a ja zrobiłem to natychmiast. W chwilach pokusy, gdy czułem się słaby, samotny, cierpiący, odrzucony i niekochany, uwolnienie i wzmocnienie przychodziło na wspomnienie słów św. Teresy: „Za każdym razem, gdy poczujesz pragnienie, by zrobić coś złego, pomyśl o Jezusie. Pomyśl o Jego Imieniu, o tym, jak cierpiał na krzyżu, albo wyobraź sobie Hostię. Skup się na tym, a zobaczysz, że twoje pragnienia zblakną”.
Niedługo po wizycie św. Teresy z Ávili zaczęli mnie odwiedzać również inni święci. Pierwsi trzej – św. Szczepan, św. Andrzej i św. Mateusz – zachęcili mnie do czytania Pisma Świętego, co też uczyniłem. Gdy wróciłem na urlop do Anglii, kazali mi pójść do kościoła św. Edmunda, tego samego, w którym w dzieciństwie złapano mnie na kradzieży pieniędzy.
Zostałem tam na mszy, co wówczas było dla mnie nietypowe. Potem, gdy ukląkłem i modliłem się przed figurą Najświętszego Serca Jezusa, ona nagle zaczęła emanować białym światłem i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu ożyła. Potem przemieniła się w Matkę Bożą ubraną na biało, z wnętrza której wydobywało się światło. Jej uśmiech był przepełniony miłością, a piękna nie da się opisać słowami. Jak mogę dokładnie oddać Jej wygląd? Jej oczy były niebieskie, a włosy czarne. Mogła być wzrostu mojej żony, około metra siedemdziesięciu. Ale to niewiele mówi. Widziałem Jej serce, które było otoczone białymi różami i nałożone na Najświętsze Serce Jezusa. Nigdy wcześniej nie słyszałem o Niepokalanym Sercu Maryi i dopiero następnego dnia, gdy zerknąłem na obrazek z modlitwą, zrozumiałem, co widziałem: Ich dwoje serc jako jedno.
Wpadłem w osłupienie, gdy Matka Boża zaczęła do mnie mówić pod postacią tej żywej figury. Jej pierwsze słowa brzmiały: „Módl się, módl się, módl się”. W swoim zagubieniu i niezrozumieniu uznałem, że powinienem trzykrotnie zwiększyć liczbę modlitw różańcowych, codziennie więc odmawiałem wiele dziesiątek. Maryja powiedziała mi również, że jest moją Matką i że Bóg dał Jej wspaniałą łaskę, by przyprowadzała ludzi bliżej Serca Jezusa. Od tego momentu odwiedzała mnie i właśnie to robiła.
Pewnego dnia w 1994 roku Maryja powiedziała mi: „Mój Syn idzie do ciebie” i nagle przede mną pojawił się Jezus na krzyżu. Oznajmił, że mnie kocha i chce mi przebaczyć. To był najwspanialszy dzień mojego życia, ale również najtrudniejszy, ponieważ zobaczyłem, jak wszystkie moje grzechy, od dzieciństwa do dnia obecnego przyczyniły się do Jego cierpienia i śmierci. Było ich tak wiele! Miałem wrażenie, że grzeszę w każdej sekundzie swojego życia.
Zobaczyłem, jak za każdym razem, krzywdząc kogoś innego, krzywdziłem Jezusa. Za każdym razem, gdy kłamałem, kłamałem o cierpieniu i śmierci Jezusa. Za każdym razem, gdy plotkowałem, stałem pod krzyżem z tymi plotkującymi o Jezusie, podczas gdy On wisiał tam w agonii. Za każdym razem, gdy kogoś wyśmiewałem, wyśmiewałem Jezusa za to, że za mnie umarł. Nawet najmniejszy grzech, nawet myśli o innych – pełne niechęci, nienawiści, złości czy frustracji – wydawały się tak wielkie. A zobaczenie moich ciężkich grzechów było okropnym doświadczeniem.
Jezus pokazał mi stan mojej duszy, która gniła. Objawił mi,