Perłowa pani. Proza po polsku. Natalia Patratskaya
Читать онлайн книгу.gdzie mieszkasz? Gdzie idziesz? – spytała Yura i szybko kontynuowała mówienie, nie czekając na odpowiedź. – I dotarliśmy na centralną plażę z płetwami i nie ma tu żadnego miejsca do nurkowania. Chodziliśmy, chodziliśmy po wodzie i wszystko było płytkie. To jest plaża dla dzieci. Zawsze chodzimy na inną plażę, tam jest głęboka.
– Yura, Pasza, żyjemy w sektorze prywatnym. Mamy dom dla dwojga – odpowiedziała mu Alla. – Chodzimy po płytkiej wodzie na tej plaży i opalamy się.
– Świetnie! – zawołał Pasha. – Mamy więc takie same warunki życia z tobą. Mieszkamy w pensjonacie razem w tym samym pokoju i nie możemy pływać w piasku płytkiej plaży.
– Wow! – zawołał Alla. – I mówią: warunki są takie same! Tak, w naszym domu są tylko dwa maleńkie pokoje: w jednym jemy, aw drugim śpimy. Okna są małe i nie otwierają się. Okno jest jedno i to maleńkie!
– Dziewczynki, rzucimy rzeczy w pensjonacie i dziś będziemy u twoich stóp! – odparł Pasza, nie słuchając oburzenia Alla na jej surowe życie.
– Panowie, przyniesiemy nasze dywaniki i wyjdziemy. Gdzie się spotkamy? – zagrzechotała Alla, całkiem uśmiechnięta z tak miłych młodych ludzi.
– Do zobaczenia przy fontannie! Wciąż pyta: – Yura lekceważąco zauważyła i wskazała fontannę na końcu plaży, z której powoli podnosiła się i opadała strużka wody.
– Cóż – odpowiedział Alla.
Dziewczyny szybko poszły do domu, stojąc w cieniu drzew. Uśmiechali się i rozmawiali o wiatrze na plaży, o wspaniałych motylach i o młodych ludziach. Weszli do małego pokoju, spadli na stare metalowe łóżka z puchowymi łóżkami i ogromnymi białymi poduszkami. Bella położyła się na łóżku pod oknem. Na małym oknie znajdowały się trzy pawie pióra, oparte o szklankę, przypominające słoneczną drogę do morza.
Trawa zadzwoniła w słońcu i zamieniła się w siano u nasady. Było nieznośnie gorąco. Bella i Alla jechali razem z kierowcą w dużej kabinie przejeżdżającego samochodu. Przejechali rezerwat stepowy. Po pewnym czasie samochód wjechał na półwysep, przejechał obok bocianów. Ich olbrzymie gniazda znajdowały się na biegunach mocy.
Samochód szybko zawiózł wioskę, otoczoną z trzech stron morzem. Po jednej stronie wioski znajdowały się dwie plaże: jedna dzika, ze stromymi brzegami, a druga zwyczajna.
«Centralna plaża wyróżnia się drobnym piaskiem i płytką wodą, można spacerować wzdłuż płycizny przez długi, długi czas, a woda nie podnosi się ponad klatkę piersiową», powiedział kierowca, biorąc opłatę za przejazd.
Dziewczęta przybyły do morza, wynajęły dom na podwórzu. Naprzeciw nich stał dom, w którym mieszkała para starszych. Starsi ludzie spotykali się każdego lata na lokalnej plaży, potem pobrali się i kupili mały dom, a później zbudowali swój dom zgodnie z modnym projektem w tym czasie.
Dwa domy połączone były łukiem z gałęziami winogron, które owinęły drewniane kraty w artystycznym nieładzie. Na podwórku rosły jabłka i śliwy. Poza terenem otaczały drzewa pigwy. Udogodnienia na dziedzińcu zawierały zimną wodę z fajki, która biegła bezczynnie do naczyń lub czajnika. Obok żurawia stał stół i dwa sklepy, które jadano latem.
Właściciel tych dwóch domów najczęściej pracował w warsztacie, przymocowanym do dużego domu. Na podwórzu gościł Ivanovna. Dała odwiedzającym mały dom i wyhodowała pomidory na sprzedaż. Pomidory pokrywały całe piętro werandy, pozostawiając mały chodnik. Gospodyni stale opowiadała, jak trudno było jej sprzedawać pomidory…
Bella przestała pamiętać dzień przyjazdu i powiedziała:
– Alla, nie chodźmy na randkę przy fontannie. Nie chcę przygody z tymi młodymi ludźmi! Boję się ich! Nie rozumiem ich i nie wiem – jęknęła dziewczyna, dotykając zielonkawych piór pawia.
– Bella, a ja jestem zbyt leniwy, by iść, ale naprawdę chcę przygody. Jestem zmęczony nudą! Co zamierzamy zrobić? I lenistwo i strach, i naprawdę chcą przygody? Na pierwszy rzut oka młodzi ludzie pojawili się na naszym horyzoncie, ale jesteśmy zbyt leniwi, aby to zrozumieć. Wiesz, pójdę, a ty położysz się na boku i będziesz się bał! Pójdę do nich sam, «złowróżbnie Alla, patrząc na ubrania w szafie.
– Idź sam. I nie pójdę! «Chcę spać,» powiedziała Bella sennym głosem.
– Zgadzam się. Pójdę sam do fontanny z wodą pitną, a ty gotujesz obiad! Nie pójdziemy dziś do kawiarni – poleciła Alla i spojrzała na Bellę. Na perłowych perłach zobaczyła białego perłowego motyla. «Gdzie motyl pojawił się na paciorkach?» – pomyślała. Wydało jej się, że motyl potrząsa jej głową w porę z oddychaniem Belli.
Alla machnęła ręką do swojego przyjaciela i wybiegła z domu. Była szczupłą dziewczyną średniej wysokości, z brązowymi włosami pod ramionami. Dość szybko podeszła do fontanny. Z drugiej strony Yura, młody mężczyzna średniej wielkości z blond włosami, zbliżyła się do fontanny. Obaj patrzyli na siebie z nieukrywanym zainteresowaniem stalowymi oczami.
«Mam na imię Alla,» powiedziała i uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Nazywam się Yura, – uśmiechnięta młoda dziewczyna, młody człowiek przedstawił się – i ja osobiście cię lubię, a nawet więcej.
– Cieszę się, że to ty przyszedłeś. Od razu cię zauważyłem – odpowiedziała Alla, uśmiechając się z białymi zębami, otwartym uśmiechem.
«I cieszę się, że jesteś zadowolony i że to ty tu przyszedłeś» – powiedziała Yura, nadal się uśmiechając, pokazując wspaniałe białe zęby.
– Co zamierzamy zrobić? Gdzie iść? – spytała dziewczyna.
– Alla, czy nie boisz się wysokości? Chciałbym wspiąć się na wieżę. Wysokość kiwa mnie! Chcę zobaczyć latarnię morską. Wraz z nim obserwując morze.
– Cóż, chodźmy do wieży. Nie mam nic przeciwko. Latarnia morska nazywa się tutaj wieżą…
Alla i Yura poszły w kierunku wieży dwa kroki od siebie, ale z każdym krokiem zbliżyły się do siebie iw pewnym momencie dołączyły ich palce. Oboje zatrzymali się i spojrzeli sobie w oczy. Nie chciałem iść.
– Yura, czy nie idziemy do wieży? Patrząc na siebie?
«Chodźmy do parku, tutaj każda grupa drzew nazywa się parkiem, jeśli nie są to drzewa owocowe,» powiedział młody człowiek i ściśnął dłoń dziewczyny mocniej.
Zaparkuj, czy nie, ale usiedli na najbliższej ławce pod kasztanem.
– Yura, kim ty pracujesz? Jeśli nie jest tajemnicą? – spytał Alla, żartobliwie wpatrując się w oczy młodego mężczyzny.
– Jesteśmy. Brak Nic Nie żonaty. Nie brałem udziału. Nie było.
– Ale poważnie? Naprawdę chcę wiedzieć, z kim rozmawiam, który mi się podobał! Aby kontynuować znajomość – i uśmiechnęła się swoim najlepszym uśmiechem.
– Jesteśmy z sił specjalnych. Jesteśmy wspaniałymi i okropnymi marcepanami z motylami!
– Żart? Wszyscy żartujesz! I urażam sobie, że rozmawiam z kimś nieznanym nikomu – Alla wydęła wargi.
– Nie,