Powiem ci coś. Piotr Adamczyk
Читать онлайн книгу.rzuca: „Mam na to wyjebane”, „Na to też mam wyjebane” i tym podobne. Ogólnie widać, że na wszystko ma wyjebane. Gdy kończy rozmowę, matka łagodnym tonem:
– Prosiłam cię, żebyś tak się nie wyrażała przy młodszej siostrze.
Na co młodsza siostra:
– Daj spokój, mamo, niech mówi, jak chce, i tak mam na to wyjebane.
Byłem na poczcie. Na pięć okienek jedno czynne, siedem osób w kolejce. Stoję, z nudów patrzę, co mają na półkach. Po prawej stronie okienka: Księga patrioty, Obrona Poczty Gdańskiej, Ojca Grande przepisy na zdrowe życie, Biblia. Dalej – mydło, obrusy, świece.
Nareszcie moja kolej.
– Poproszę kopertę bąbelkową A cztery.
– Nie ma.
Patrzę, co wystawione jest po drugiej stronie okienka: Dania z grilla siostry Marii, Desery siostry Marii, Wypieki siostry Marii, Sałatki siostry Marii. Obok – batony, wafelki, guma do żucia.
Mam ochotę zapytać, czy ma kiszoną kapustę, bo przyszedł mi na myśl bigos.
Magda z klientem siedziała na tylnym fotelu samochodu. Maks obojętnie spoglądał przez okno na puste o tej porze ulice, udając, że nie podsłuchuje. Zresztą, jego pasażerowie byli na tyle pijani, że nie zwracali na niego uwagi.
Mężczyzna rozmawiał przez telefon. Głośnik nadal był włączony.
– Czego oczekujesz ode mnie? – dobiegł z niego głos.
– To jest wysokiej klasy zabytek, więc nie mogę tak sobie w nim grzebać. Potrzebuję jakiegoś pretekstu – wyjaśniał mężczyzna. – Najlepiej pozwolenia z ministerstwa, że niby inwentaryzacja czy coś…
– Czyj to zabytek?
– Grohmana.
– To ktoś z Platformy Obywatelskiej?
– Nie, nie. Chodzi o Henryka Grohmana, syna Ludwika.
– A, znaczy się z PiSu? – dopytywał głos z telefonu.
– Nie, nie, oni już nie żyją.
– To przykre. A co im się stało?
– Umarli – jęknął mężczyzna.
– No, domyślam się, że jak nie żyją, to umarli. – Głos w telefonie zaczynał być lekko zniecierpliwiony.
– To byli przedwojenni fabrykanci, należeli do najbogatszych ludzi w Łodzi, ponoć ukryli gdzieś przed Niemcami olbrzymi majątek, a ja wiem gdzie – wyrzucił z siebie jednym tchem klient Magdy.
Przez chwilę panowała cisza.
– Przyjedź do ministerstwa w poniedziałek, pogadamy – odezwał się w końcu głos w telefonie.
Mężczyzna odłożył telefon. Przysunął się do niej, zadowolony z wrażenia, jakie na niej zrobił. Rzeczywiście, patrzyła na niego z podziwem. Wiele rzeczy słyszała od swoich klientów, ale po raz pierwszy była świadkiem rozmowy w tak ważnej sprawie. Ukryty majątek, układy w ministerstwie, wielka polityka… Aż zakręciło jej się w głowie.
Mężczyzna położył jej rękę na swoim kolanie.
– Nie możesz poczekać? – spytała.
– Nie chcę czekać.
Akurat przejeżdżali przez Zgierską koło parkingu przy parku na Julianowie.
– Maks, zatrzymaj tu samochód i zostaw nas na chwilę samych – poprosiła.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.