Na szczycie. K.N. Haner

Читать онлайн книгу.

Na szczycie - K.N. Haner


Скачать книгу
jest obudzić się rano w Boże Narodzenie z nadzieją, że święty Mikołaj przyniósł ci jakiś prezent, a zamiast choinki, świątecznego stołu pełnego smakołyków zobaczyć matkę nieprzytomną w kuchni z podciętymi żyłami.

      – Mój Boże, Reb… – chwycił mnie za dłoń.

      – Zadzwoniłam na pogotowie i ledwo ją odratowali. Potem przez chwilę było lepiej, nie piła, nie biła…

      – Matka cię biła? – zapytał udręczony.

      – Nie, głównie wrzeszczała do czasu tej afery z ciążą, a potem znowu się zaczęło…

      – Jaką ciążą?

      – Udawaliśmy z Treyem parę w liceum, no wiesz, on się wstydził tego, że jest gejem. Byłam jego przykrywką i jedna z dziewczyn rozpowiedziała, że jestem w ciąży. Afera na całą szkołę, matka wstydziła się wychodzić z domu. Treya prawie wyrzucili, a mnie chcieli zmusić, bym usunęła ciążę, ale żadnej ciąży nie było. Uwierzyli dopiero, gdy siedziałam na fotelu ginekologicznym i lekarz robił mi usg.

      – Przykro mi. – Chyba nie wiedział, co ma powiedzieć.

      – Po prostu ciężko mi uwierzyć w czyjeś dobre chęci… Wiem, że jestem czasami zbyt nerwowa i chamska, ale wolę być taka niż dać się zgnoić. Za wiele już się napłakałam w życiu i obiecałam sobie, że nigdy, przenigdy nie będę płakać przez faceta. Facet nie zniszczy mi życia, tak jak mój ojciec zniszczył życie mojej matce.

      – Wiesz, kto jest twoim ojcem?

      – Nie, to znaczy podobno jakiś znany polityk czy coś, ale matka nigdy nie chciała mi podać nazwiska. To był romans, on miał żonę, rodzinę…

      – Kazał twojej matce usunąć ciążę? – pytał dalej. Nie wiem czemu, ale po prostu chciałam mu o tym wszystkim powiedzieć.

      – Tak, dał jej nawet na to pieniądze, ale, jak widać, tego nie zrobiła.

      – I chwała jej za to.

      – Wcale nie, była… jest gównianą matką! – łzy napłynęły mi do oczu.

      – Reb… – chwycił moją dłoń.

      – Nie! – wyrwałam ją. – Taka jest prawda! Gdyby mnie nie urodziła, byłaby szczęśliwa. Zniszczyłam jej życie – zakryłam twarz włosami, by nie było widać łez płynących po policzkach.

      – Kurwa, nie mów tak! – wstał i nie zwracając uwagi na tych wszystkich ludzi, chwycił mnie w ramiona. – Zabraniam ci tak myśleć! – wsunął obie dłonie w moje włosy i zmusił, bym na niego popatrzyła. – Jesteś cudowną dziewczyną… kobietą. Masz ogromne serce, ogromne jaja, a przy tym jesteś najsłodszą istotą, jaką spotkałem w życiu. Gdybym nie był takim idiotą i tchórzem, wsadziłbym cię teraz w samochód, wywiózł do Vegas i się z tobą ożenił.

      Patrzyłam w jego szmaragdowe oczy, nie mając pewności, czy dobrze usłyszałam. Wszystko straciło znaczenie, gdy mnie na koniec pocałował. Oderwałam stopy od podłogi i objęłam go mocno. Poczułam nagły przypływ niekontrolowanych uczuć, moje ciało przeszedł cudowny dreszcz pożądania.

      – Zróbmy to – wyjęczałam w jego usta.

      – Tutaj? – zapytał zaskoczony moją reakcją.

      – Nie, w Vegas, zabierz mnie do Vegas i ożeń się ze mną, Sedricku. – Oderwał się od moich ust i spojrzał, jakby zobaczył ducha.

      – Naprawdę tego chcesz? – zapytał z niedowierzaniem.

      – Jeśli to, co powiedziałeś, jest prawdą, to tak.

      – Oczywiście, że jest prawdą.

      – Więc moja odpowiedź brzmi: tak – uśmiechnęłam się, sama nawet nie wiem czemu. To jakieś kompletne szaleństwo, a ja naprawdę tego chcę.

      – Gramy koncert w Vegas właśnie za trzy tygodnie, to pierwszy na naszej trasie.

      – Rozumiem, że ustalasz termin, tak?

      Też się uśmiechnął i pocałował mnie, odbierając oddech. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów. Strzeliło kilka fleszy i wiem, że jutro będzie z tego niezła afera na pierwsze strony gazet. Jakiś paparazzo bez skrępowania zrobił nam zdjęcie i zapytał o datę ślubu. Sed zbył go głupim żartem i dodał mi na ucho:

      – Witaj w moim świecie, kochanie. – Po czym zapłacił, objął mnie i wyszliśmy z lokalu.

      ***

      – Zwariowałaś?! Chcesz za niego wyjść?! Przecież znacie się od, kurwa, czterech dni! – wrzasnął na mnie Trey, gdy powiedziałam mu o tym, co się wydarzyło w czasie, gdy on spał na zgonie.

      – Nie krzycz na mnie. – Zmarszczyłam brwi w grymasie.

      – Dobra, ja rozumiem, że seks i w ogóle, ale żeby od razu ślub?! – Klapnął na stolik w busowej kuchni. Chłopaki wyszli, byśmy mogli pogadać.

      – A dlaczego nie?

      W odpowiedzi posłał mi takie spojrzenie, że przeszły mnie ciarki.

      – Może on ci czegoś dosypał, co? Może robisz to wbrew swojej woli?

      – Ta, jasne, jestem jego seksualną niewolnicą.

      – Nawet sobie tak nie żartuj!

      O rany! Ale się wkurzył.

      – Trey, chcę to zrobić, nie potrafię ci tego wyjaśnić… Po prostu tego chcę i już.

      – Przecież nawet go nie kochasz.

      – Lubię go.

      Znowu to spojrzenie.

      – Idąc tym tropem, można dojść do wniosku, że powinnaś wyjść za mąż za wszystkich swoich kolegów! Ich też lubisz!

      – Troszczy się o mnie.

      – No jasne, szczególnie jak pozwolił ci wracać samej do domu po tym, kiedy dowiedział się, że jesteś dziewicą – potrząsnął głową. – W ogóle dlaczego mi od razu nie powiedziałaś? Jestem cholernie zły, że mnie okłamałaś!

      – Przepraszam, nie chciałam, byś go zabił.

      – A żebyś wiedziała, że bym tak zrobił! Teraz też mam ochotę go udusić!

      – Daj spokój, Sed to dobry facet…

      – Boże, czy ty się słyszysz? – spojrzał na mnie żałośnie.

      – Mówię jak kompletna idiotka? – skrzywiłam się.

      – No – przyznał mi rację, ale podszedł do mnie i przytulił. – Jeśli chociaż raz będziesz przez niego płakała, to on tego pożałuje, wiesz o tym?

      – Wiem. – Wtuliłam się w jego silne ramiona.

      – Jesteś dla mnie najważniejsza, mała, dobrze wiesz, że gdyby nie mój pociąg do penisów, już dawno byłabyś moją żoną.

      – Wiem, Trey, ale kochasz penisy, a ja nie będę się z nikim dzieliła moim facetem i jego penisem – spojrzałam na niego i oboje się uśmiechnęliśmy.

      – Oj, Reb, nigdy bym się nie spodziewał, że będę kiedyś dawał ci błogosławieństwo – roześmiałam się w głos.

      – Więc dajesz, tak?

      – Jeśli zobaczę, że się wahasz choć odrobię w dniu ślubu, to cię porwę sprzed ołtarza! Jak Boga kocham!

      – Och, Trey! – Rzuciłam się mu na szyję. Na niczyim zdaniu nie zależy mi tak jak na jego.

      – Czy


Скачать книгу