Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet. C.J. Roberts

Читать онлайн книгу.

Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet - C.J. Roberts


Скачать книгу
Na jego umięśnionych pośladkach tworzyło się wgłębienie, gdy pchał do przodu, potężne i ciężkie jądra podrygiwały między rozstawionymi nogami zgodnie z ruchem bioder.

      Nie mogłam odwrócić wzroku – nawet nie próbowałam. Zastanawiałam się, ile nasienia zdołał pomieścić w tych ogromnych jądrach i czy oddał mi wszystko, wytryskując na moje ręce i piersi. Wróciłam myślami do jedynej chwili, gdy miałam go w sobie i przypomniałam sobie odgłos, z jakim obijały się o moją mokrą cipkę, gdy Caleb trzymał mnie wpół i wbił we mnie swojego mięsistego kutasa. Pulsowanie między nogami przybrało na sile. Byłam mokra i zdyszana od własnych myśli.

      – Niech się w tobie zakocha – wyszeptała Bezwzględna Ja. – Spraw, żeby nie mógł bez ciebie żyć.

      – Próbowałam – odpowiedziałam równie cicho. – Stwierdził, że moje wysiłki są żałosne. On ma mnie gdzieś.

      – Pokocha cię, zobaczysz.

      – Mmm… właśnie tak. – Oczy Caleba były zamknięte, piękne usta otwarte, a spomiędzy rozchylonych warg dobiegały najbardziej seksowne odgłosy, jakie kiedykolwiek słyszałam. Zastanawiałam się, o czym myśli. Ciekawe, czy o mnie. Czy to możliwe, żebym to ja doprowadzała go do tego gorączkowego aktu?

      – Taaaaaak. – Bezwględna Ja zadrżała.

      Sutki miałam twarde i boleśnie ocierały się o nagle drażniący materiał koszulki. Chciałam je obnażyć. Chciałam dotknąć nimi czegoś chłodnego. Przycisnęłam piersi do drzwi i zaczęłam trzeć nimi o drewno, jednocześnie nadal obserwując Caleba w jego męskiej i w pewien sposób bezbronnej chwale.

      Odchyliłam się do tyłu i wcisnęłam dłoń między nogi, zataczając małe kółka, ale bałam się, że nie zabiorą mnie wystarczająco szybko tam, gdzie chciałam dotrzeć. Nie chciałam zatracić się w przyjemności. Pragnęłam patrzeć na Caleba. Pragnęłam zobaczyć, jak dochodzi. Ta myśl sprawiła, że jeszcze mocniej nacisnęłam łechtaczkę, jeszcze szybciej i jeszcze mniejsze zakreśliłam kółka. Poczułam trzepotanie w brzuchu, potem ciepły dreszcz wędrujący wzdłuż kręgosłupa, a następnie do wszystkich członków, i wreszcie moja cipka zacisnęła się, rozluźniła i zacisnęła raz jeszcze. Wydałam z siebie cichy krzyk, ale natychmiast zagryzłam wargi, żeby powstrzymać kolejne odgłosy. Niewielką poczułam satysfakcję. Była niczym w porównaniu do orgazmów, jakie dawał mi Caleb, ale wystarczyła, żebym znowu się na nim skupiła.

      Jego biodra kołysały się szybciej, pośladki napinały i rozluźniały na przemian pod wpływem ogromnego wysiłku, jaki wkładał w osiągnięcie szczytowania. Pochylił się do przodu, opierając czoło na przedramieniu, zacisnął szczęki i pchnął to potężne coś, które nazywał członkiem, w przód i w tył przez zaciśniętą, mokrą pięść. Strumienie wody spływały po całym jego cudownym ciele, a mi się nagle zachciało pić. Miałam ochotę klęknąć przed nim i zlizać z niego wodę, zwłaszcza z imponującego penisa. Chciałam go ssać i lizać.

      Właśnie rozmyślałam o wszystkich rzeczach, które chciałabym mu zrobić, kiedy Caleb jęknął, a następnie boleśnie stęknął, gdy jednocześnie z jego członka popłynęło gęste nasienie i pokryło wielką dłoń, by za chwilę ściec w stronę ciężkich jąder i wreszcie do brodzika. Nasienia było bardzo dużo, a jednak jego klejnoty nie wydawały się ani trochę mniejsze.

      Caleb dyszał głośno, jego ramiona wznosiły się i opadały pod wpływem wysiłku. Jego piękna twarz zaczerwieniła się, ale w ten sposób, o ile to w ogóle możliwe, stała się jeszcze przystojniejsza. Chciałam nadal na niego patrzeć, ale wydawało mi się to zdradą – zdradą mnie samej. Fakty pozostawały faktami. Nic dla niego nie znaczyłam. Byłam dla niego tylko narzędziem.

      Moje pożądanie szybko stygło i wreszcie ostrożnie zamknęłam drzwi, by wrócić do łóżka i wyleczyć coś więcej niż fizyczne rany.

      Jakiś czas później usłyszałam, jak drzwi się ponownie otwierają, a ze środka wychodzi Caleb, cicho szurając nogami o dywan w drodze do łóżka. Poczułam, jak materac ugina się pod jego ciężarem, gdy wsuwał się pod pościel, upewniając się, że nie dotyka mnie żadną częścią ciała.

      – Obudziłam się, a ciebie nie było – wyszeptałam, wciąż odwrócona do niego plecami. Wiedziałam, że się spiął, ale nie potrafiłam ocenić, w jaki sposób; może to tylko w powietrzu pojawiło się napięcie.

      – Długo nie śpisz?

      – Nie, raptem parę minut. – Poczułam, jak się rozluźnia.

      – Znowu miałaś koszmar?

      – Tak – skłamałam, ale poczułam, że było warto, gdy jego ciepła klatka piersiowa, obleczona w miękką bawełnę, spotkała się z moimi plecami, a palce, które chwilę wcześniej pokryte były nasieniem, teraz głaskały mnie uspokajająco. Oczami wyobraźni zobaczyłam jego silne, szczupłe ciało prężące się w drodze po orgazm. Jego palce były długie, zwinne i wciąż wilgotne, gdy rysowały mapę mojego ciała, pozostawiając po sobie mrowienie. Dotknęłam jego skóry.

      – Jesteś mokry.

      Westchnął ciężko.

      – Przepraszam, Kotku. Potrzebowałem kolejnego prysznica. – Mówił niskim, naznaczonym zmęczeniem głosem, ale i tak szczerze. Wystarczyło, że wspomniał o prysznicu, a mnie już zrobiło się sucho w gardle na myśl o tych kaskadach spływających z jego idealnie wyrzeźbionego ciała i organu o idealnych rozmiarach. Zastanawiałam się, jak by smakował.

      – Nic się nie stało – wyszeptałam, zachrypnięta.

      – Mogę coś zrobić, żebyś poczuła się lepiej? – W mojej przepełnionej pożądaniem głowie pojawiło się całe multum przeróżnych odpowiedzi. Miałam ochotę skorzystać z wypróbowanej już taktyki i udawać, że wszystko jest… idealnie. Udawać, że on jest zwykłym chłopakiem, a ja zwykłą dziewczyną i pragnęliśmy siebie nawzajem. Chciałam, żeby mnie przytulił i pocałował, i obiecał, że zrobi wszystko, żeby mnie chronić. Chciałam udawać, że czuł choć ułamek tego, co ja czułam do niego wbrew wszelkiemu rozsądkowi i wbrew woli.

      Chociaż ramię i żebra pulsowały z bólu, nie mogły równać się z cierpieniem, jakie odczuwałam w głębi serca. Nie potrafiłam już udawać. Skończył się czas na takie sztuczki i została już tylko rzeczywistość, z którą trzeba było sobie radzić.

      – Tak, panie – powiedziałam, powstrzymując łzy. – Możesz zrobić tak wiele, bym poczuła się lepiej. – Jego ciało mocniej przycisnęło się do mojego i przez chwilę pozwoliłam mu na tę bliskość, nie myśląc o niczym więcej. – Mógłbyś zrezygnować ze sprzedania mnie… Mogłabym zostać z tobą… i być z tobą?

      Caleb złapał mnie mocno – nie dlatego, że chciał mnie skrzywdzić, ale z szoku. Sama siebie też zszokowałam, ale zbyt wiele przeżyłam, by owijać w bawełnę. Caleb przełknął głośno, a jego palce nieśmiało poluźniły chwyt.

      – Kotku… – Poczułam, jak jego czoło wbija się w mój kark. – Prosisz o niemożliwe.

      Miałam ochotę zapytać, która z próśb była niemożliwa do spełnienia, ale znałam już odpowiedź. Caleb nigdy nie porzuciłby swojej zemsty, ale mógł porzucić mnie.

      Sześć

      Matthew starał się ze wszystkich sił skoncentrować na ekranie komputera, ale pisząc, mimowolnie odpływał myślami. Olivia Ruiz ponad wszelką wątpliwość cierpiała na syndrom sztokholmski, usychając z tęsknoty za straconym kochankiem, porywaczem i dręczycielem. Matthew gardził


Скачать книгу