Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk

Читать онлайн книгу.

Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk


Скачать книгу
dzisiaj w mieście tę waszą koleżankę… – zaczął, a potem urwał, jakby zastanawiając się, czy można o tym rozmawiać.

      – Jaką koleżankę? – zdziwiła się Daniela.

      Julek dosyć obrazowo opisał Magdę, a jego uwadze nie uszło także jej dziwne, nerwowe zachowanie.

      – To Magda, dziewczyna Filipa, byłego chłopaka Agaty – wyjaśniła, a Julek nadstawił ucha.

      – Zerwali ze sobą?

      – Owszem. Częściowo przez tę Magdę, ale bardziej przez krętactwa Filipa. Magda przyjechała go tutaj szukać.

      – No coś ty? Poważnie mówisz? – dziwił się Juliusz, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Wydawała mi się trochę sfiksowana, ale że do tego stopnia… Wiesz, mówię ci o tym, bo ona łazi po mieście i wypytuje o Agatę. Była u naszego aptekarza Jaskólskiego i wprawiła go tym w przerażenie. Trudno się dziwić, pan Adam nie jest przyzwyczajony, żeby obce kobiety go brały na spytki. Chodziła też po sklepach i dałbym sobie głowę uciąć, że odwiedziła panią burmistrzową Trzmielową w domu kultury.

      – Ona u niej mieszka! To znaczy w tym nowym pensjonacie – wyjaśniała Daniela.

      – O, to znaczy, że zadomowiła się na dobre, skoro już nawet pokój wynajęła. Jak długo zamierza tutaj zostać?

      – Trudno powiedzieć. Tak jak ci mówiłam, nie wszystko z nią jest w porządku. Podejrzewa chyba, że Agata ukryła gdzieś tutaj tego Filipa, że może trzyma go w zamknięciu i więzi. Magda oczywiście odnajdzie to miejsce i wyzwoli ukochanego. Koniec, kurtyna opada, następują oklaski i burza kwiatów rzucanych na scenę.

      – Żartujesz? – Julek nie dowierzał. – Jak ona mogła wymyślić coś tak absurdalnego? Chyba masz rację, że ta dziewczyna ma jakiś problem. W miasteczku ludzie zaczynają się jej bać.

      – A może być jeszcze gorzej. Wydrukuje plakaty ze zdjęciem zaginionego Filipa i rozwiesi je na wszystkich drzewach.

      – „Poszukiwany żywy lub martwy” – dodał wesoło Julek i oboje się roześmiali.

      Juliusz skończył czyścić stoliki, zatem mogli je już przenieść do herbaciarni. Daniela od razu zabrała się za przygotowywanie zimnej lemoniady, bo był na nią duży popyt, zaś Julek z Moniką ustawiali stoły i krzesła.

      Późnym popołudniem fala turystów zaczęła opadać i zrobiło się nieco spokojniej. Julek pożegnał się i poszedł do kliniki, a Daniela usiadła wygodnie na fotelu przed kioskiem.

      – Wspaniały dzień – powiedziała. – Trochę może za dużo pracy, ale wszystko udało się znakomicie.

      – A ja się cieszę, że mamy dużo pracy – zaprotestowała Monika. – A wiesz, zamówiłam sobie do domu taką lampę do robienia paznokci i jestem ogromnie szczęśliwa. W weekendy będę miała dodatkowe zajęcie.

      – Umiesz robić paznokcie? – zainteresowała się Daniela, spoglądając na swoje, niezbyt ładne, połamane i cienkie.

      – Tak, uczyłam się w szkole dla kosmetyczek w Cieplicach. Mają tam taką policealną. Miałam mieć nawet pracę w jednym z hoteli w gabinecie kosmetycznym, ale urodziłam dzieci i zupełnie się to nie składało. Do takiej pracy trzeba być dyspozycyjnym. Wiecie, co bym zrobiła, gdybym miała dużo pieniędzy? Sama bym założyła salon kosmetyczny. Jestem pewna, że w sezonie znaleźliby się chętni na manicure i inne zabiegi. Tylko że wyposażenie strasznie dużo kosztuje.

      – Możesz wziąć dotację na początek – pouczyła ją Daniela. – Jak mi pomalujesz paznokcie i utwardzisz tą lampą, to ci pokażę, jak wypełnić wniosek.

      – Pomaluję ci nawet bez wniosku. Jak patrzę na te twoje poobgryzane pazurki, to mi się słabo robi. Już dawno miałam ci to zaproponować, ale trochę mi było głupio. Taka ładna jesteś, Daniela, a dłonie masz okropne – mam nadzieję, że się nie gniewasz, że ja tak otwarcie mówię…

      – Nie gniewam się. Masz zresztą rację… – chciała jeszcze coś dodać, ale do herbaciarni wpadła Magda.

      – No i co? Rozmawiałaś z Filipem? – zapytała Agatę bez żadnych wstępów. Niemirska siedziała w kiosku i ze zmarszczonymi brwiami przeglądała coś w komputerze.

      – Tak, rozmawiałam z nim.

      – Dlaczego mnie nie zawiadomiłaś? Mogłaś przyjść do pensjonatu, ja się zamartwiam cały dzień – wybuchła Magda.

      Daniela wstała z fotela i podeszła bliżej.

      – Z tego, co słyszałam, nie zamartwiałaś się, tylko cały dzień latałaś po miasteczku, szukając swego milusińskiego – powiedziała złośliwe.

      – A ty skąd wiesz? – zdumiała się Magda, a Daniela wzruszyła ramionami, bo pytanie było co najmniej głupie. W małym mieście takie rewelacje roznoszą się lotem błyskawicy.

      – Filip prosił, żeby ci przekazać, że skontaktuje się z tobą lub przyjedzie, jak skończą mu się jakieś ważne zajęcia w pracy – powiedziała Agata, a Magda od razu zaczęła zgłaszać pretensje.

      – Nie rozumiem, czemu musiał z tobą o tym rozmawiać, a nie ze mną? Czy on myśli, że ja go nie zrozumiem?

      – Zapewne myśli, że go zadławisz swoją miłością i tysiącem zbędnych pytań – rzuciła Daniela z humorem. – A widać, że nie ma teraz na to ochoty, jak i na oglądanie ciebie.

      – Wszystko to jest podejrzane – medytowała Magda, puszczając mimo uszu uwagi Danieli. – Może zadzwonimy do niego z twojej komórki, Agata? Liczę na to, że od ciebie jednak odbierze, a ja wszystkiego się dowiem, bo nie jestem przekonana, czy mówisz prawdę.

      – Magda, z tobą najcierpliwszy człowiek nie wytrzyma, a co dopiero ten mydłek Filip. Daj mu spokój, miej trochę godności. Narzucasz mu się jak nastolatka gwiazdorowi muzycznemu – zniecierpliwionym tonem rzuciła Daniela.

      Magda niespodziewanie rozpłakała się i przysiadła przy jednym ze stoliczków.

      – Boję się, że chodzi o Lorę Hagen – wyszeptała, a Agata spojrzała na nią ciekawie.

      – Lorę Hagen? – Daniela także nie rozumiała. – A co ona ma do tego?

      – Bardzo dużo. Ty niczego nie rozumiesz, a tylko dokuczasz. Filip mówił, że z Tomaszem Halickim potrafi się dogadać, ale z jego siostrą absolutnie nie. Ona ma wysokie mniemanie o sobie i jest pewna, że zna się najlepiej na wszystkim, a zaczęła się po prostu wtrącać w działalności firmy. Chce wszystko wiedzieć, kontrolować sytuację. Filip martwił się jej pojawieniem się w spółce.

      – Biedulek. Pewnie podlizał się jednemu szefowi, a tu nagle pojawił się nowy, który być może nie lubi dwulicowych oportunistów – stwierdziła Daniela, a Magda popatrzyła na nią ze złością.

      – W ogóle go nie znasz, a oceniasz. Lora Hagen to wiedźma, tyle ci powiem, nie chciałabyś jej znać.

      – Na razie mamy na głowie ciebie. W tym kontekście, przez porównanie, Lora Hagen wydaje mi się sympatyczną osobą. Tak jak ci Agata powiedziała – albo siedź tu spokojnie i czekaj na Filipa, albo jedź do niego do Krakowa i tam mu zawracaj głowę – rzuciła Daniela, wyraźnie zmęczona dyskusją z Magdą.

      Ta wydmuchała głośno nos i rozejrzała się po ogródku herbaciarni.

      – Przynieście mi zieloną herbatę, może być ta sama, co wczoraj, jest niedobra, ale trudno. Masz rację, zostanę tutaj. Mogłabym się z nim minąć, jestem pewna, że może się tu pojawić w każdej chwili.

      – Święta


Скачать книгу