Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Читать онлайн книгу.spoglądającego na nią z niepokojem.
– Tak, to wspaniałe wieści – powiedziała wreszcie Agata, starając się rozluźnić. – Kiedy planujecie uroczystość?
– Na początku września, już po rozpoczęciu roku szkolnego – wyjaśniła Martyna. – Ksiądz Śpiewak nalegał na ten termin, choć zupełnie nie wiem, dlaczego.
– Stary proboszcz, ksiądz Trzaska, jest w sanatorium – wyjaśnił siostrom Piotr. – Ma poważne problemy z sercem. Parafią zarządza póki co wikary, ksiądz Śpiewak… Celebrował mszę pogrzebową twojej mamy, pamiętasz go, Agata? Jest poczciwy, ale strasznie nerwowy.
– Ja pamiętam – roześmiała się Daniela. – Wciąż był w ruchu. Teraz też często go widuję, jak chodzi na spacery po łąkach, lubi się tak włóczyć wieczorami.
– Tak. Zbiera różne kwiaty i trawy, robi zielniki, bez przerwy musi działać, bo chyba czuje się bez tego nieszczęśliwy, zwłaszcza w wakacje, kiedy nie uczy dzieci w szkole – dodała Martyna.
– Ja też go spotykam, jeździ na rowerze – przypomniała sobie Agata. Odkąd Daniela znalazła w komórce piękny rower Ady, jasnozielony z uroczym kobiecym koszykiem, Agata prawie zupełnie zrezygnowała z samochodu. Nawet do Cieplic pojechała kiedyś na rowerze, bo już dawno wybudowano wygodną ścieżkę wzdłuż Bystrej, z której chętnie korzystali turyści.
– No właśnie, więc ksiądz Śpiewak zdecydowanie obstaje przy tym terminie. To będzie trzy tygodnie po wernisażu – z uśmiechem powiedziała Martyna.
– Skoro obstaje, to pewnie ma rację – stwierdziła Daniela wesoło. – Myślę, że jako dobry obserwator wie, iż nie należy urządzać w zbyt bliskim sąsiedztwie dwóch imprez, które mogą sobie zagrozić popularnością. Jaką będziesz miała suknię? – zapytała z ciekawością.
Martyna odrzuciła włosy na plecy i zaczęła z przejęciem opowiadać o sukni, którą zobaczyła w jednym z kolorowych magazynów i nie może przestać o niej myśleć.
– Napijecie się herbaty? A może jakiś deser? – zapytała Agata Piotra. Poprawiła już w międzyczasie wszystkie drobiazgi na stoliczku, wygładziła rękami obrus i nie bardzo wiedziała, co jeszcze mogłaby zrobić.
– Jestem chętny na „Trzy Koty” – powiedział Piotr. – Dużo słyszałem o tym smakołyku.
– Pewnie od doktora Wilka. To jego ulubiony deser – powiedziała z dumą Daniela. „Trzy Koty”, czyli lody pistacjowe z polewą czekoladową, ciasteczkiem i galaretką cieszyły się ogromnym wzięciem.
– Przygotuję – powiedziała Agata i wstała od stolika. Była zadowolona, że jest coś, czym może się zająć. Chciała na chwilę odetchnąć i się uspokoić, zanim do nich wróci.
– No to gdzie zamówisz tę suknię? – domagała się odpowiedzi Daniela, bardzo zainteresowana przygotowaniami.
– Może ci pomóc? – zapytał Piotr, a Martyna przytaknęła:
– Tak, Piotrek, wyręcz Agatę, nie przyszliśmy się tutaj gościć – dodała i natychmiast odwróciła się do Danieli, by opisać jej ze szczegółami zarówno wygląd sukienki, jak i buty oraz inne dodatki.
Piotr oparł się o futrynę drzwi na zapleczu, służącym za kuchnię i miejsce, gdzie przygotowywały desery, i patrzył, jak Agata rozstawia filiżanki.
– Przykro mi – powiedział, a ona odwróciła się gwałtownie.
– Z jakiego powodu?
– Twojego chłopaka. Może się jeszcze pogodzicie i wszystko się jakoś ułoży.
– Nie sądzę. I nie powinno ci być przykro. Moja najlepsza przyjaciółka nazywała go „Truteń Walery” i muszę przyznać, że miała rację.
Piotr roześmiał się nerwowo, nie spuszczając z niej wzroku.
– Ale może… – zaczął, ale dziewczyna zrobiła wymowny ruch ręką, chcąc dać do zrozumienia, że nie zamierza kontynuować tego tematu.
– Naprawdę mi przykro – powtórzył.
– Tak, już mówiłeś. Dziękuję ci bardzo za współczucie, ale go nie potrzebuję. Powinieneś się raczej cieszyć, że nie popełniłam życiowego błędu.
– Nie to miałem na myśli – zaczął, ale sam doszedł do wniosku, że pora zakończyć tę rozmowę, bo nie wiadomo, dokąd by zaprowadziła.
– Wezmę te filiżanki, dobrze? – spytał, a potem lekko uniósł tacę i wyszedł do ogródka. Agata oparła czoło o chłodną ścianę.
Też jej było przykro. Ale nie z powodu Filipa. Był zupełnie inny powód, który zaledwie sobie uświadamiała. Coś się stało, coś nieodwracalnego i niemożliwego do zatrzymania. I to ją zabolało bardziej niż odkrycie dwulicowości byłego chłopaka.
9
– Cieszę się z ich ślubu – powiedziała Daniela, gdy Piotr i Martyna już się pożegnali i siostry zostały same.
Agata wciąż trzymała w dłoni filiżankę z niedopitą herbatą, a w powietrzu roznosił się zapach imbiru, kardamonu i pudrowych świec. Chciało jej się płakać.
– Z kim pójdziesz? – zapytała siostra. – Zaproszenia są dla dwóch osób. Ja to chyba poproszę Julka, o ile on nie zaproponuje mi tego wcześniej; to dobry kompan i bardzo go lubię.Wiesz co? Ty mogłabyś zaprosić Jakuba. To byłby numer nie z tej ziemi. Nie sądzę, żeby odmówił.
Agata słuchała tej paplaniny i cały czas analizowała stan swoich uczuć.
Czuła, że serce w niej drży jak skrzydła motyla zrywającego się do lotu. Opanowała ją dziwna słabość, jakby wszystko docierało do niej zza grubej zasłony z mgły. Rejestrowała słowa Danieli, ale przepływały one przez nią niczym woda w rzece, omywająca tylko kamienie i nie pozostawiająca śladu.
Tak miało być i tak być musi. Niczego nie uda się zmienić. Ślub Martyny i Piotra jest zaplanowany i się odbędzie. A ona musi się z tym pogodzić.
– Źle się czujesz? – zatroszczyła się Daniela. – Chyba jesteś zmęczona, prawie się nie odzywasz.
– Tak, mam pewien problem – powiedziała Agata, a siostra od razu odwróciła się w jej kierunku z ciekawością.
– Filip obiecał mi, że zdobędzie zeskanowane strony z księgi pamiątkowej z wernisażu matki sprzed lat. Chyba chciał się wykazać dobrą wolą, bo rzeczywiście je przysłał. Tam były też zdjęcia. Oglądałam je cały wieczór, gdy ty byłaś zajęta w herbaciarni.
– No i co? Rozpoznałaś kogoś? Co ja gadam. Jak mogłaś kogoś rozpoznać, przecież ty nie znałaś osób z towarzystwa swej matki.
– Pokażę ci te zdjęcia, sama zobaczysz – powiedziała Agata i poszły razem do wnętrza herbaciarni. Po chwili Daniela ze zmarszczonymi brwiami patrzyła na zeskanowane zdjęcia sprzed wielu lat.
– Niewiele mogę powiedzieć poza tym, że moda szybko się zmienia – powiedziała wesoło, podnosząc wzrok na siostrę. – Nikogo nie znam, nie ma chyba żadnych sławnych osób.
– Ja na pewno rozpoznałam tego urzędnika z województwa, który przyjechał tu w sprawie organizacji wystawy mamy, Adama Mierzwę – Agata stuknęła paznokciem w zdjęcie mężczyzny w sztruksowej marynarce.
– O, rzeczywiście – przyznała Daniela. – Masz dobre oko, ja go nie poznałam. Skojarzyłaś jeszcze kogoś?
Agata milczała przez chwilę, a potem pokazała siostrze wysokiego szczupłego