Początek. Дэн Браун
Читать онлайн книгу.to jest rola, o której wspominał Edmond!” – pomyślał, z lekkim zaniepokojeniem opadając z powrotem na trawę.
– Pierwsi ludzie patrzyli na otaczający ich świat ze zdumieniem – odezwał się wyświetlany na suficie Langdon. – Zwłaszcza na zjawiska, których nie potrafili sobie racjonalnie wytłumaczyć. Aby oswoić część tych tajemnic, stworzyli pokaźny panteon bogów i bogiń, którzy tłumaczyli inaczej niemożliwe do wyjaśnienia na ich poziomie wiedzy zjawiska: wyładowania atmosferyczne, pływy, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, niepłodność, plagi, a nawet miłość.
„To czysty surrealizm!” – mruknął pod nosem Langdon, obserwując samego siebie nad własną głową.
– Starożytni Grecy przypływy i odpływy morskie przypisywali zmiennym nastrojom Posejdona.
Wyświetlany na suficie obraz Langdona zniknął, ale jego głos mówił dalej.
Fale przyboju uderzyły o piach, wprawiając w drżenie łąkę, na której leżeli. Langdon ze zdumieniem obserwował, jak kłęby morskiej piany przeistaczają się w smagane wiatrem sterty śniegu w bezkresnej tundrze. Nie wiadomo skąd na zielonej łące zerwał się zimny wiatr.
– Nadejście zimy było tłumaczone jako objaw smutku wywołanego powrotem Persefony do świata podziemnego.
Wiatr się ocieplił, a z zaśnieżonego krajobrazu wyłoniła się góra, która rosła coraz wyżej, a z jej wierzchołka zaczęły się dobywać iskry, dym i lawa.
– Mieszkańcy starożytnego Rzymu wierzyli, że wulkany są domem kowala bogów Wulkana pracującego pod powierzchnią góry w gigantycznej kuźni, z której buchają płomienie.
Gdy Langdon poczuł zapach siarki, z uznaniem pomyślał, że Edmond zamienił jego wykład w przedstawienie multimedialne.
Dudnienie wulkanu raptownie ustało. W ciszy znów rozdzwoniły się cykady, a źdźbłami traw ponownie poruszył ciepły wietrzyk.
– Starożytni wymyślili niezliczonych bogów, którzy wyjaśniali nie tylko zjawiska zachodzące na powierzchni planety, lecz także tajemnice ludzkiego ciała – kontynuował głos Langdona.
Nad głowami znów pojawiły się migotliwe gwiazdy, teraz połączone z wizerunkami różnych bóstw, które symbolizowały.
– Bezpłodność była konsekwencją utraty łask Junony. Miłość rozumiano jako skutek strzały Erosa, epidemie zaś uznawano za kary zsyłane przez Apolla.
Teraz niebo rozświetliły nowe przedstawienia bogów.
– Jeśli czytaliście moje książki, to zapewne jest wam znane moje określenie „bóg luki” – kontynuował głos Langdona przez głośniki. – Odwołuje się ono do faktu, że ilekroć starożytni natrafiali na lukę we własnej wiedzy, tworzyli sobie jakiegoś boga, żeby ją zapełnić.
Na niebie pojawił się teraz wielki kolaż obrazów i posągów przedstawiających starożytne bóstwa.
– Niezliczeni bogowie wypełniali niezliczone luki, ale przecież z czasem ludzka wiedza stawała się coraz obszerniejsza. – Bogów na niebie nad ich głowami zastąpiły symbole matematyczne i techniczne. – Gdy stopniowo znikały luki w naszym rozumieniu świata natury, panteon bogów zaczął się kurczyć.
Na pierwszym planie pojawił się Posejdon.
– I tak na przykład gdy się dowiedzieliśmy, że pływy morskie są spowodowane fazami księżyca, Posejdon stał się zbędny, uznaliśmy go więc za głupi mit z czasów ciemnoty i uprzedzeń.
Figura boga mórz rozpłynęła się niczym kłąb dymu.
– Jak wiecie, ten sam los spotkał wszystkich bogów, którzy umierali jeden po drugim, nie mogąc sprostać naszemu rosnącemu intelektowi.
Wyobrażenia bogów nad głowami zaczęły stopniowo się rozpływać. Zniknął bóg grzmotów i błyskawic, bóg trzęsień ziemi, bóg zarazy i tak dalej.
Gdy znaczna liczba bóstw zniknęła, Langdon dodał:
– Nie wyciągajcie jednak pochopnych wniosków. Bogowie „nie weszli łagodnie w tę dobrą noc”. Kultura nie porzuca swoich bóstw aż tak łatwo. Wierzenia są nam zaszczepiane na wczesnym etapie życia przez tych, których kochamy i którym ufamy najbardziej: naszych rodziców, nauczycieli i przywódców religijnych. Dlatego każda zmiana w obszarze duchowości wymaga wielu pokoleń, często też dokonuje się w atmosferze niepokojów, a nawet w wyniku rozlewu krwi.
Teraz bogowie znikali jeden po drugim przy akompaniamencie szczęku mieczy i krzyków. Wreszcie pozostał obraz jednego boga o mądrej twarzy i długiej białej brodzie.
– Zeus. – Langdon mówił silnym głosem. – Bóg wszystkich bogów. To jego ludzie najbardziej się bali i jemu oddawali najwyższą cześć wśród pogańskich bóstw. On też najskuteczniej ze wszystkich bogów opierał się śmierci, wściekle walcząc o to, by nie zgaszono przed nim świateł – zresztą tak samo jak wcześniej wszyscy bogowie, których zastąpił.
Przez sufit przemknęły obrazy Stonehenge, sumeryjskich tabliczek z pismem klinowym oraz wielkich piramid w Egipcie. Potem powróciła twarz Zeusa.
– Wyznawcy tak bardzo nie chcieli się rozstać ze swoim bogiem, że walczące z nim chrześcijaństwo nie miało innego wyjścia, jak tylko nadać swojemu nowemu bogu jego starą twarz.
Zeus na suficie powoli przeistoczył się we fresk przedstawiający identyczną brodatą twarz, z którą Michał Anioł namalował chrześcijańskiego Boga w Stworzeniu Adama na suficie Kaplicy Sykstyńskiej.
– Dzisiaj już nie wierzymy w opowieści o Zeusie, chłopcu wychowanym przez kozę, który dzięki cyklopom uzyskał nadludzką moc. Wiemy, że współczesna nauka klasyfikuje jego historię jako mitologię, uznajemy ją więc za uroczą powiastkę, z której czerpiemy wiedzę o naszej pełnej przesądów przeszłości.
Teraz na suficie wyświetlała się fotografia zakurzonej półki bibliotecznej, na której oprawne w skórę tomy o mitologii greckiej stały zapomniane obok rozpraw poświęconych mocom natury, Baalowi, Inanie, Ozyrysowi i wielu innym wczesnym teologiom.
– Teraz patrzymy na świat inaczej – oznajmił mocny głos Langdona. – Jesteśmy przedstawicielami nowej generacji.
Widzowie mieli przed oczami zupełnie inne obrazy: rozświetlony kosmos, układy scalone, laboratorium medyczne, akcelerator cząstek elementarnych, ryczący silnik odrzutowy.
– Jesteśmy gatunkiem zaawansowanym intelektualnie i uzdolnionym technicznie. Nie wierzymy w kuźnie gigantycznych kowali umieszczone pod kraterami wulkanów ani w bogów decydujących o porach roku i pływach morskich.
– Czy na pewno? – mruknął Langdon równocześnie z nagraniem.
– Czy na pewno? – zawtórował mu głos spod sufitu. – Uważamy się za stworzenia racjonalne i nowoczesne, ale z drugiej strony najliczniej wyznawana przez nas religia obejmuje cały zestaw elementów magicznych: ludzie w niewyjaśniony sposób ożywają, dziewice wydają na świat potomstwo, mściwi bogowie zsyłają na ziemię plagi albo pokarm, a po śmierci czeka nas życie wśród chmur na niebie lub w ognistym piekle.
Słowom Langdona towarzyszyły dobrze znane chrześcijańskie obrazy Zmartwychwstania, Matki Bożej, Arki Noego, przejścia przez Morze Czerwone, piekła i nieba.
– Wyobraźmy sobie teraz, jak zareagują przyszli antropologowie i historycy – poprosił Langdon. – Czy z perspektywy czasu spojrzą na nasze przekonania religijne i uznają je za mitologię czasów ciemnoty? Czy spojrzą na naszych bogów tak, jak my patrzymy na Zeusa? Czy nasze święte księgi umieszczą na zakurzonej bibliotecznej półce?
Pytanie zawisło w ciemności.
Potem nagle ciszę przerwał głos Edmonda Kirscha.
– Tak,