Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс

Читать онлайн книгу.

Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс


Скачать книгу
użytku z tych informacji, Anastasio. Zresztą każdy mógłby je zdobyć, gdyby tylko się trochę postarał. Potrzebuję ich, aby sprawować kontrolę. Zawsze tak robiłem. – Z jego twarzy nic się nie da wyczytać.

      – Ależ robisz z nich niewłaściwy użytek. Przelałeś na moje konto dwadzieścia cztery tysiące dolarów, których nie chcę.

      Zaciska usta.

      – Już ci mówiłem. Tyle Taylorowi udało się dostać za twoje auto. Trudne do uwierzenia, wiem, ale tak właśnie było.

      – Ale audi…

      – Anastasio, masz pojęcie, jak duże są moje dochody?

      Rumienię się.

      – A po co mi to? Nie muszę wiedzieć, jaka kwota znajduje się na twoim koncie, Christianie.

      Spojrzenie staje się łagodniejsze.

      – Wiem. To jedna z rzeczy, które w tobie kocham.

      Wpatruję się w niego zszokowana. Które we mnie kocha?

      – Anastasio, zarabiam mniej więcej sto tysięcy dolarów na godzinę.

      Opada mi szczęka. To nieprzyzwoicie ogromna kwota.

      – Dwadzieścia cztery tysiące to nic. Samochód, książki o Tess, ubrania, to wszystko nic. – Głos ma miękki.

      Patrzę na niego. On naprawdę tego nie rozumie. Zadziwiające.

      – Gdybyś był na moim miejscu, jak byś się czuł z tymi wszystkimi… hojnymi darami? – pytam.

      Przygląda mi się wzrokiem pozbawionym wyrazu i już wiem, jaki jest z nim problem: empatia, czy raczej brak empatii. Cisza się przeciąga.

      W końcu Christian wzrusza ramionami.

      – Nie wiem – mówi i wygląda na autentycznie speszonego.

      Ściska mi się serce. Oto właśnie sedno jego pięćdziesięciu odcieni. Nie potrafi postawić się w mojej sytuacji.

      – To nie jest przyjemne. Jesteś bardzo hojny, ale mnie to krępuje. Wiele razy ci to mówiłam.

      Wzdycha.

      – Chcę ci podarować cały świat, Anastasio.

      – Pragnę jedynie ciebie, Christianie. Bez żadnych dodatków.

      – Wchodzą w skład pakietu. To część mnie.

      Och, ta dyskusja zmierza donikąd.

      – Może zjemy coś? – pytam. Dobija mnie to panujące między nami napięcie.

      Marszczy brwi.

      – Jasne.

      – Ugotuję coś.

      – Dobrze. A jeśli nie, to w lodówce jest jedzenie.

      – Pani Jones ma wolne weekendy? A ty jadasz wtedy coś na zimno?

      – Nie.

      – Och?

      Wzdycha.

      – Moje uległe gotują, Anastasio.

      – Och, naturalnie. – Oblewam się rumieńcem. Jak mogłam być taka głupia. Uśmiecham się do niego słodko. – Na co pan ma ochotę?

      – Na to, co pani się uda znaleźć.

      Przejrzawszy imponującą zawartość lodówki, postanawiam zrobić hiszpańską tortillę. Są nawet zimne ziemniaki – idealnie. To szybkie i proste. Christian zaszył się w gabinecie i bez wątpienia narusza prywatność jakiegoś biednego, niczego niepodejrzewającego głupca, gromadząc informacje na jego temat. Ta myśl nie jest przyjemna i pozostawia w mych ustach gorzki smak. W głowie mi się kręci. Dla tego człowieka naprawdę nie istnieją żadne granice.

      Skoro mam gotować, potrzebna mi muzyka. I zamierzam gotować nieulegle! Podchodzę do stojącej obok kominka stacji dokującej i biorę do ręki iPoda Christiana. Założę się, że jest tu więcej kawałków wybranych przez Leilę – na tę myśl cierpnie mi skóra.

      Gdzie ona jest? Czego chce?

      Wzdrygam się. Cóż za spuścizna. Nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć.

      Przeglądam długą listę utworów. Mam ochotę na coś optymistycznego. Hmm, Beyoncé – jakoś mi nie pasuje do Christiana. Crazy in Love. O tak! Jaki trafny tytuł. Wciskam „repeat” i pogłaśniam.

      Tanecznym krokiem wracam do kuchni, znajduję miskę, otwieram lodówkę i wyjmuję jajka. Rozbijam je i zaczynam ubijać, cały czas tańcząc.

      Raz jeszcze zaglądam do lodówki i wyjmuję ziemniaki, szynkę i – tak! – groszek z zamrażalnika. Wszystko się przyda. Znalazłszy patelnię, stawiam ją na kuchence, wlewam odrobinę oliwy z oliwek i wracam do ubijania jajek.

      Brak empatii. Czy tylko Christian tak ma? A może tacy są wszyscy mężczyźni. Nie mam pojęcia. Niewykluczone, że to żadna rewelacja.

      Szkoda, że Kate nie ma w domu; ona na pewno by wiedziała. Ten jej wyjazd trwa stanowczo za długo. Ma wrócić pod koniec tygodnia po dodatkowym urlopie z Elliotem. Ciekawe, czy nadal tak za sobą szaleją.

      „Jedna z rzeczy, które w tobie kocham”.

      Nieruchomieję. Tak powiedział. Czy to znaczy, że są i inne rzeczy? Uśmiecham się po raz pierwszy, odkąd ujrzałam panią Robinson – to szczery, szeroki uśmiech.

      Christian obejmuje mnie, a ja aż podskakuję.

      – Ciekawy dobór muzyki – mruczy, całując moją szyję. – Ładnie ci pachną włosy. – Zatapia w nich nos i oddycha głęboko.

      W moim podbrzuszu budzi się pożądanie. Nie. Wyplątuję się z jego objęć.

      – Nadal jestem na ciebie zła.

      Marszczy brwi.

      – Jak długo będziesz to ciągnąć? – pyta, przeczesując palcami włosy.

      Wzruszam ramionami.

      – Na pewno dopóki nie zjem.

      Kąciki jego ust unoszą się z rozbawieniem. Odwraca się, bierze z blatu pilota i wyłącza muzykę.

      – Ty to wrzuciłeś na iPoda? – pytam.

      Kręci głową i już wiem, że to ona – Widmowa Dziewczyna.

      – Nie sądzisz, że próbowała ci coś wtedy powiedzieć?

      – No, patrząc na to z perspektywy czasu, pewnie tak – mówi cicho.

      Co było do udowodnienia. Zero empatii. Moja podświadomość krzyżuje ręce na piersi i cmoka z niesmakiem.

      – Dlaczego nadal masz tę piosenkę?

      – Nawet ją lubię. Ale jeśli ciebie to obraża, usunę ją.

      – Nie, może być. Lubię gotować przy muzyce.

      – Czego byś chciała posłuchać?

      – Zaskocz mnie.

      Udaje się do stacji dokującej, a ja wracam do ubijania.

      Chwilę później pomieszczenie wypełnia niebiańsko słodki, smutny głos Niny Simone. To jedna z ulubionych piosenek Raya: I Put a Spell on You.

      Rumieniąc się, zerkam na Christiana. Co on mi próbuje powiedzieć? Już dawno temu rzucił na mnie czar. O rety… Wyraz jego twarzy uległ zmianie, zniknęła wesołość, oczy ma teraz pociemniałe, skupione.

      Zafascynowana patrzę, jak powoli, niczym drapieżnik, którym zresztą jest, zbliża się do mnie w powolny, zmysłowy rytm muzyki. Jest bosy, ma na sobie jedynie puszczoną luźno białą koszulę, dżinsy. Ma też uwodzicielską minę.

      Nina śpiewa „jesteś mój”, gdy Christian dochodzi do mnie. Jego zamiary


Скачать книгу