Skazana. Teri Terry

Читать онлайн книгу.

Skazana - Teri Terry


Скачать книгу
głową.

      – Naprawdę – upiera się Lucas. – Miałaś okazję porozmawiać z moim wujkiem podczas tamtej charytatywnej kolacji? Chciałabyś się z nim spotkać? Mógłbym cię zabrać do jego pracowni, zobaczyłabyś, nad czym ostatnio pracuje.

      Jakaś cząstka mnie myśli: „Wow, iść do prawdziwej pracowni malarza?”. Ale zaraz wzdycham.

      – Nie jest mi łatwo wyrwać się dokądkolwiek bez całej tej ochroniarskiej zadymy. Pewnie by mu się to nie spodobało.

      – Masz ochotę na drinka?

      – Nie. Zdecydowanie nigdy więcej szampana. – Choć może by mi to pomogło, przestałabym się czuć jak istota z zapóźnionej towarzysko planety.

      Lucas uśmiecha się szeroko.

      – Rozumiem. Czegoś bez procentów?

      – Okej, jasne. Piwa imbirowego?

      Lucas rusza w stronę baru, a ja się rozglądam za Avą: siedzi koło Anji na jednej z sof. Nie najgorsza opcja – Anji pewnie przyjaźniej odniesie się do nowej osoby niż cała reszta. Idę do nich.

      – Jest  b o s k i  – zagaduje Anji.

      Czuję się skrępowana.

      – Jest w porządku – mówię. – Niezupełnie mój typ, więc jeśli masz ochotę, droga wolna.

      – Charlize urwałaby mi głowę po tym, jak się wysiliła, żeby to urządzić.

      – Kim on jest? – pyta Ava, ale Lucas podchodzi do nas z moim piwem, zanim zdążę odpowiedzieć. Po chwili wysyłamy go do baru po napoje dla obu dziewczyn.

      – Dlaczego Charlize próbuje mnie ustawić? – pytam Anji.

      – Poczuwa się do obowiązku jako twoja przyjaciółka, żeby ci znaleźć księcia i wreszcie roztopić lodową królową.

      – Ha – kwituję, a moje skrępowanie rośnie, jak zawsze, kiedy mowa o takich rzeczach. Po prostu nie spotkałam jeszcze chłopaka, który by mnie interesował w ten sposób. I pewnie nie spotkam, ale gdybym się przyznała do takich myśli, odebrałyby to jako wyzwanie.

      Anji zerka w stronę drzwi.

      – No, wreszcie przyszła Ruth – zauważa i już jej nie ma.

      Zostaję sama z Avą, lecz zanim zdążę cokolwiek powiedzieć, wraca Lucas z jej wodą mineralną. Trącam swoją szklanką o szkło Avy i zwracam się do Lucasa:

      – Niestety, drętwe z nas imprezowe owieczki. Nie krępuj się, poszukaj bardziej interesujących pastwisk.

      – Nie ma mowy. – Sadowi się obok nas.

      – Ava właśnie pytała, kim jesteś. Sama za bardzo nie wiem, może byś uzupełnił nasze braki?

      – Kim jestem? Ooo. W ujęciu egzystencjalnym czy bardziej przyziemnym? Jestem Lucas jakiś-tam. – Szczerzy się w uśmiechu.

      – Ha.

      – Poznałem Sam na kolacji charytatywnej i wlałem w nią szampana.

      – To było wtedy, kiedy następnego dnia bolała cię głowa? – pyta Ava.

      – Dokładnie – potwierdzam.

      – Niewiele jest do uzupełnienia – ciągnie Lucas. – Chodzę do szóstej klasy w East London College.

      – To kawał drogi stąd – zauważa Ava. – Mieszkasz tam w okolicy?

      – Tak.

      – Więc jak się tutaj dostałeś? Myślałam, że większość dróg jest zamknięta – mówię.

      – Autobusem, jak daleko się dało, a potem pieszo.

      – Przy tych wszystkich blokadach ulic to pewnie była niezła wędrówka – stwierdza Ava.

      – Charlize upierała się, że to sprawa życia i śmierci. – Lucas znów się uśmiecha. – Sam, wiem, że to niefajne uczucie, gdy ktoś cię próbuje ustawiać. Też tak mam. Może ją podenerwujemy i zostaniemy przyjaciółmi?

      Posyłam mu pełen ulgi uśmiech.

      – Myślę, że z tym sobie poradzę. Ale powiedz nam: skoro dziś byłeś na ulicach, to pewnie wiesz, co się dzieje?

      – Lekka mżawka, kwadra księżyca. Gniewne nastroje narastają. Jeden ze słynnych nalotów trafił na niewłaściwy dom. Chłopak zaczął uciekać, dostał kulkę w plecy. Jest teraz w szpitalu.

      – Co? – Jestem zszokowana. – Chcesz powiedzieć, że wkroczyli gdzieś przez pomyłkę, strzelali do niewinnych ludzi?

      – Właśnie. Zamiast tam, gdzie powinni, wpadli do sąsiadów.

      – Jeżeli to prawda, czemu nie mówią o tym w wiadomościach? – dziwi się Ava.

      – A jak myślisz, czemu? Władze wszystkiemu zaprzeczają. Twierdzą, że rodzina, do której wparowali z nalotem, też ma powiązania z A4A. A to już łgarstwo.

      – Skąd o tym wszystkim wiesz?

      Jego twarz robi się śmiertelnie poważna.

      – Bo go znam, tego chłopaka, który wylądował w szpitalu. To mój przyjaciel.

      20.

      Ava

      Wracamy do domu Sam tuż po północy.

      Wchodzimy frontowymi drzwiami i ruszamy już schodami na górę, gdy w oknach za nami rozbłyskują kolejne światła samochodów. Sam zatrzymuje się, odwraca.

      – Ciekawe, które z moich rodziców było na zewnątrz tak późno?

      Schodzimy z powrotem na dół i chwilę później otwierają się drzwi wejściowe. To mama Sam.

      Ciekawi mnie, jaka jest prywatnie. Często bywa w gazetach z takiego czy innego powodu – omawia się jej suknię, fryzurę, pokazuje na jakiejś imprezie – a w rzeczywistości okazuje się jeszcze piękniejsza. Właściwie zjawiskowa, w długiej sukni, z ułożonymi włosami. Na jej szyi, błyszczą prawdziwe, jak się domyślam, diamenty, podobnie w uszach i we włosach. Jest bardzo podobna do Sam, tylko wyższa, ale nie wygląda na znacznie starszą. Mogłyby być siostrami.

      – Samantho, kochanie. – Wyciąga ręce, chwyta dłonie córki, przyciąga ją bliżej i wymienia całusy w powietrzu. – A kim jest twoja koleżanka?

      – To Ava. Pamiętasz, pisałam ci w SMS-ie, że zostaje na noc? Jest moją korepetytorką. Nie może wrócić do domu z powodu zamknięcia dróg.

      – Oczywiście. Cudownie cię poznać, Avo – mówi z uśmiechem pani Gregory. Całusowi w powietrzu towarzyszy powiew perfum. – Co porabiałyście dzisiaj? Czemu jeszcze nie śpicie?

      – Czekałyśmy na ciebie, oczywiście – odpowiada Sam. – O której to się wraca do domu? – Udaje surową minę.

      – Utknęliśmy w Royal Albert Hall! – woła jej mama z dźwięcznym śmiechem. – Nie chcieli nas wypuścić, póki nie oczyszczono ulic. Co za emocje. Idź już do łóżka, skarbie. – Jej ręka muska policzek córki, a we mnie kiełkuje tęsknota… za matczyną ręką na moim policzku.

      W trójkę wchodzimy po schodach, ale mama Sam zostaje na pierwszym piętrze i żegna się, a my idziemy na drugie.

      – Penny napisała mi wcześniej, że położyła cię w pokoju dla gości naprzeciw mojego – mówi Sam. – Powinny być tam jakieś ubrania, ręczniki i tak dalej. I jest osobna łazienka. – Idziemy korytarzem. – To tutaj. – Otwiera drzwi, włącza światła.

      Pokój


Скачать книгу