Skazana. Teri Terry
Читать онлайн книгу.zatonąć? Ale co, jeśli to wszystko podstęp i w s z ę d z i e są szczury: i na statku, i poza nim? Co wtedy, jeżeli żaden wybór nie jest właściwy? – Jej oczy przesłania chmura niepasująca do uśmiechu. – Dość o polityce – decyduje. – Lepiej już zróbmy zadanie domowe.
– Doskonale. Weźmy się do pracy zaliczeniowej z nauk ścisłych.
– Tylko pod tym warunkiem, że wieczorem zrobimy to, co j a będę chciała.
– Czyli?
– Nie powiem.
– Hmm. Mogę tego pożałować, ale w porządku.
17.
Sam
Ciuchy pożyczone z garderoby mamy zupełnie Avę odmieniły. Nie chciała ich włożyć, dopóki jej nie pokazałam, że wzięłam je z partii odłożonej na cele charytatywne. Poza tym nic mojego by na nią nie pasowało, a ona i mama są prawie tego samego wzrostu.
Wybrałam dla niej czarne spodnie – może odrobinę za krótkie, ale poza tym dobrze dopasowane – i długi fioletowy sweter, który w jakiś sposób pogłębił naturalny połysk jej długich ciemnych włosów.
Ava wydaje się niepewna, gdy sprawdza swój wygląd w lustrze.
– Nie czuję się sobą – wyznaje.
– Witaj w moim życiu. Daj spokój: mamy nie ma w domu, kolacja będzie super.
– Tylko że w tych spodniach nie będę mogła zbyt wiele zjeść.
– Rozepniesz je, jeśli będzie trzeba. Sweter jest na tyle szeroki, żeby to zasłonić. Chodźmy.
Idzie za mną przez korytarze do głównych schodów.
– Co za poręcz – mówi, gładząc rzeźbione drewno.
– Chcesz pozjeżdżać? – pytam, lecz w tym momencie niżej rozlegają się głosy. – Może później.
Schodzimy do głównego wejścia w konwencjonalny sposób.
– Cześć, tato – witam się.
Obok niego stoi Astrid Connor. Co ona tu, u licha, robi? Przecież jest w opozycji.
– A, Samantha – zwraca się do mnie gość taty. – A to pewnie twoja korepetytorka Ava?
Przytakuję i wymieniają uścisk dłoni. Astrid całuje mnie w powietrzu w policzki, po londyńsku, po czym tato przedstawia się Avie. „Moja korepetytorka” z wyraźną ulgą przyjmuje kolejny uścisk dłoni zamiast pocałunków. Potem Astrid się żegna. Drzwi frontowe zamykają się za nią.
– To o n a była tym twoim spotkaniem? – pytam.
– Wpadła tylko na sąsiedzką pogawędkę – wyjaśnia tato. – Mieszka w pobliżu – dodaje, żeby doinformować Avę.
To prawda, Astrid mieszka niedaleko, tyle że dotąd nie miała takich sąsiedzkich zapędów. O czym rozmawiali? Jest w niej coś, czego nigdy nie byłam pewna. Jako że jej córka Stella chodzi do mojej szkoły, zetknęłam się już kilka razy z Astrid, no i to ona pomogła mi tamtego dnia wydostać się z pałacu Westminsterskiego. Jaki był p r a w d z i w y powód jej dzisiejszej wizyty? Nie mogę zapytać taty o to wprost przy Avie, a on przypuszczalnie i tak mi nie odpowie.
Idziemy za nim do małej jadalni. Mówię „małej”, ale przy stole mieści się tu dziesięć osób. Nasze nakrycia ułożono na jednym końcu. Tato zajmuje miejsce u szczytu, Ava i ja siadamy naprzeciwko siebie.
– I co wy dwie porabiałyście dzisiaj? – zagaduje tato.
– Odrobiłam pracę zaliczeniową z nauk ścisłych.
– A na kiedy był termin?
Przewracam oczami, bo powiedział „był”.
– Na dziś. Ale szkoła zamknięta, wszyscy oddadzą pracę jutro.
– Czy to zajęło całe popołudnie?
– No… nie, ale…
– Sprawdzałyśmy też wiadomości w telewizji i rozmawiałyśmy o zeszłorocznych wyborach – odzywa się Ava i jestem zadowolona, że się wtrąciła. Nie mam pewności, czy byłby zachwycony, słysząc, że tyle godzin rysowałam, a kłamstwo nie przychodzi mi łatwo.
– Znakomicie. Debata polityczna. Śledziłaś wybory, Avo?
– Oczywiście. Tyle się ważyło na szali.
– Niewielu młodych ludzi interesuje się takimi rzeczami.
Ava patrzy zwężonymi oczyma, prostuje się, potrząsa głową.
– Tu się pan myli. Nie możemy głosować, ale jesteśmy skazani na wyniki.
– Co byś w takim razie zmieniła albo wycofała?
– Wyjście z Europy. Zamknięcie granic. Odłączenie Zjednoczonej Irlandii od Wielkiej Brytanii. Decyzje ekonomiczne, które doprowadziły do obecnej zapaści. Cięcia budżetowe w opiece zdrowotnej, bibliotekach i wyższych uczelniach oraz opiece społecznej.
– Auć – komentuje tato. – Chciałabyś może dodać zniesienie monarchii?
Ava wzrusza ramionami.
– Ustrój akurat mi zbytnio nie przeszkadza.
– A co do reszty, jeżeli śledziłaś wybory, to pewnie wiesz, że stanowisko mojej partii w wymienionych kwestiach jest prawie takie samo, jak twoje.
Czuję się jak na meczu tenisowym: serw, volley, czyj punkt?
– Więc może pan też jest skazany na wyniki i może tylko pomarzyć o zmianach.
Teraz tato się śmieje i widzę, że ta wymiana zdań z Avą bardzo mu się podoba. Kiełkuje we mnie ziarenko zazdrości. Nigdy nie chciał poznać moich poglądów na te sprawy.
Ale czemu miałby mnie pytać? I tak zawsze jestem po jego stronie.
– Zmieniłby pan te rzeczy, gdyby mógł? – dopytuje Ava.
– Możliwe, ale muszę brać pod uwagę taką sytuację, jaką mamy, a nie jaką chciałbym mieć. To właśnie różnica między spojrzeniem szesnasto…
– Siedemnastolatki.
– Okej, siedemnastolatki a stanowiskiem, na którym podejmowane decyzje dotyczą życia wielu ludzi, a nie ma się kontroli nad sytuacją, która te decyzje wymusiła. Muszę grać takimi kartami, jakie dostałem w rozdaniu.
– Na przykład sformować koalicję z Partią Reform, wbrew własnym preferencjom politycznym?
– W rzeczy samej.
– Co pan myśli o naszej pani premier?
– Tę opinię zachowam dla siebie. – Co właściwie jest jednoznaczną odpowiedzią.
– Zastanawia się pan czasami, jak potoczyłyby się sprawy, gdyby dokonał pan przeciwnego wyboru i związał się w koalicji z partią Armstronga, Prawem i Porządkiem?
Na ustach taty pojawia się drgnienie rozbawienia i teraz zaczynam łączyć kropki: czy to dlatego była tutaj Astrid? To o tym rozmawiali?
– W ludzkiej naturze leży kwestionowanie własnych decyzji – odpowiada tato w końcu. – Może jestem politykiem, ale też człowiekiem.
Odkładam widelec na talerz z brzękiem, który sprawia, że tato odwraca się do mnie, jakby sobie dopiero przypomniał o mojej obecności.
– Więc co zamierzacie robić dziś wieczorem? Uczyć się?
– Tato!