Seria o komisarzu Williamie Wistingu. Jorn Lier Horst
Читать онлайн книгу.spytaj Habera, czy w domu są jakieś fotografie, których moglibyśmy użyć. Wszystko powinno być gotowe przed dwudziestą pierwszą.
– Zrobi się – odparł Hammer. – Coś jeszcze?
Komisarz przypomniał sobie, co zwykła mówić Ingrid, gdy nie mógł ruszyć dalej ze sprawą. Była nauczycielką historii i często podkreślała, jak ważna jest przeszłość.
– Musimy dowiedzieć się jak najwięcej o Prebenie Prammie. Przejrzyj wszystkie bazy danych i sprawdź, czy kiedykolwiek miał jakiś kontakt z policją.
Hammer znowu przytaknął, schował notes do kieszeni i pewnym krokiem ruszył w stronę domu ofiary. W tej samej chwili zadzwonił telefon Wistinga, a na wyświetlaczu ukazał się dobrze znany numer. Zatroskana kobieta po drugiej stronie linii otrzymała krótką wiadomość, że nie ma najmniejszego sensu, żeby czekała na niego z obiadem.
4
Wisting zatrzymał się obok skrzynek pocztowych przymocowanych do statywu tuż przy żywopłocie na granicy między Auserødsvingen 11 i 9. Oprócz skrzynek Pramma i Seljesætera znajdowała się tam również skrzynka pocztowa numer 13 należąca do rodziny Omholtów oraz skrzynka mieszkańców domu przy Auserødsvingen 10, to jest Grety i Georga Lutnesów.
Skrzynka Pramma była tak zapchana, że nie dało się porządnie zamknąć wieka. Wisting wyjął jej zawartość i doliczył się pięciu wydań „Østlandsposten”. Ostatni był z tego dnia, a najstarszy pochodził z poniedziałku, 24 czerwca. Główny materiał dotyczył „Wspaniałych obchodów nocy świętojańskiej”. Poniżej znajdowało się zdjęcie ogromnego ogniska na Omlidstranda Camping w Nevlunghamn. Pierwsza strona małej lokalnej gazety wyglądała typowo i zawierała same oczywistości. Komisarz nie mógł powstrzymać się od śmiechu, gdy zobaczył nagłówek nad zdjęciem zdeformowanego wraku auta: „Poważny wypadek komunikacyjny”. Pokręcił głową z rezygnacją, zastanawiając się, jakie nagłówki ukażą się w „Østlandsposten” następnego dnia. To, że Pramm wyjął ze skrzynki sobotnie wydanie gazety, a poniedziałkowego już nie zdążył, oznaczało, że został zamordowany w weekend. Wisting przywołał w myślach obraz małego czerwonego domu. Wewnątrz paliło się światło. W sypialni była włączona lampka nocna, a w salonie kilka kinkietów ściennych. Mogło to świadczyć o tym, że do zdarzenia doszło, kiedy było ciemno, co zawężało czas zabójstwa do kilku godzin nocnych.
Poza gazetami i różnymi ulotkami reklamowymi w skrzynce znajdowały się trzy listy. Duża biała koperta z logo „if…”7, list z Centrali Windykacji i z Telenor, wszystkie nadane w ciągu ostatniego tygodnia. Wisting uznał, że chodzi o rachunki, i wcisnął pocztę z powrotem do skrzynki, starając się jednocześnie pamiętać o tym, by korespondencja została przeniesiona do komendy.
Zarówno dom, jak i ogród przy Auserødsvingen 9 były znacznie lepiej utrzymane niż sąsiednia posiadłość. Plac przed garażem był wyłożony płytami i ani jedno źdźbło trawy z krótko przyciętego trawnika nie miało szansy zabłąkać się na kamienną ścieżkę. Bujna rabata różana przed pomalowanym na biało domem była zupełnie pozbawiona chwastów, a trzy liście leżące pod krzewem azalii na środku trawnika musiały spaść w ciągu tego popołudnia, skoro właściciel domu nie zdążył ich usunąć.
Wisting nie znalazł dzwonka, więc trzykrotnie uderzył w drzwi wiszącą na środku mosiężną kołatką. Nad nią widniała elegancka, starannie wypolerowana tabliczka z wygrawerowanym napisem: Erna i Knut Seljesæterowie.
Knut Seljesæter natychmiast otworzył drzwi. Wisting przedstawił się, podając mu rękę na powitanie.
– William Wisting, z policji.
Mężczyzna mocno uścisnął mu dłoń.
– Knut Seljesæter. Proszę wejść!
Komisarz został wprowadzony do kuchni. W domu panował taki sam porządek, jak na zewnątrz. Mimo to Seljesæter przeprosił za to, że na blacie stoi talerz i szklanka po obiedzie. Wyjaśnił, że właśnie mija pięć lat, odkąd owdowiał, i że nie ma takiego drygu do prowadzenia domu, jaki miała jego zmarła żona.
– Chociaż jako emeryt mam teraz dużo wolnego czasu – dodał.
– No tak – skinął głową Wisting i odchrząknął, pocierając gładko ogolony podbródek. W ten sposób zyskał na czasie i mógł zarejestrować swoje pierwsze wrażenie, ocenić sytuację i sformułować wypowiedź. Być może nie był to zbyt dobry zwyczaj, ale z doświadczenia wiedział, że początek konwersacji często ma decydujące znaczenie dla przebiegu i wyniku całej rozmowy.
– Pracował pan w bazie wojskowej?
Idąc korytarzem w kierunku kuchni, zwrócił uwagę na zdjęcia wiszące na ścianach, które przedstawiały Seljesætera w mundurze.
– Tak jest. Dwadzieścia sześć lat w centrum szkoleniowym sił powietrznych w Stavern. Byłem odpowiedzialny za flotę samochodową. W zeszłym roku dostałem złoty zegarek.
Mężczyzna wysunął lewą rękę i pokazał prosty zegarek ze złotą bransoletą i tarczą. Pod dwunastką był wygrawerowany lew herbowy na czerwonym tle.
– No, może nie złoty, lecz pozłacany. W każdym razie w ten sposób podziękowali mi za wieloletni wkład w szkolenia z zakresu transportu samochodowego. Teraz bazę zamknięto. Wszyscy moi rówieśnicy otrzymali propozycję przejścia na wcześniejszą emeryturę i sześciomiesięczną odprawę. Głupotą byłoby nie skorzystać. Kawy?
Wisting skinął głową. Zawsze miał się na baczności przed ludźmi z wojskową przeszłością: ważył słowa, by być poprawnym i zdyscyplinowanym. To samo dotyczyło rozmów z ludźmi z wykształceniem psychologicznym. Przez cały czas bał się, jak jego słowa zostaną zinterpretowane i ocenione. Mimo to zrozumiał, że rozmowa z emerytowanym wojskowym powinna pójść gładko, i zaliczył go do grona ludzi życzliwych i przyjaźnie usposobionych. Takie nadawanie ludziom etykietek, zwłaszcza jeśli dokonywało się jedynie na podstawie miłego pierwszego spotkania, było kolejnym nałogiem Wistinga. Wyjął notes z kieszeni koszuli i skierował rozmowę na temat zabójstwa.
– Jeśli się nie mylę, to pan znalazł ciało?
Seljesæter usiadł na krześle kuchennym dokładnie naprzeciwko komisarza i przechylił się lekko do przodu, opierając się na przedramionach.
– Tak. Powinienem był wcześniej to zauważyć. Wcześniej was powiadomić.
– Jak to? – spytał Wisting i napił się kawy.
– Wstaję wcześnie rano – wyjaśnił emeryt i odchylił się do tyłu. – Siadam tutaj, przy kuchennym stole, z kanapką i filiżanką kawy, i czekam, aż dowiozą gazety. Zwykle są tu o wpół do siódmej. Z tego miejsca widzę skrzynkę pocztową.
Wisting pochylił się i wyjrzał przez okno. Zobaczył statyw ze skrzynkami i pierwszego dziennikarza, który zjawił się na miejscu zdarzenia. Młody chłopak z dużym aparatem fotograficznym na szyi stał przed taśmą policyjną i rozmawiał z dwoma funkcjonariuszami, którzy byli już w regulaminowych nakryciach głowy. Wisting przytaknął i uśmiechnął się do siebie. Udało mu się udzielić im nagany w taki sposób, że wzięli ją za dobrą radę.
– Prenumeruję „Østlandsposten”, „Aftenposten” i „Vårt Land”. Przejrzenie wszystkich trzech gazet zajmuje mi prawie dwie godziny. Pramm zwykle wyciąga swoją gazetę ze skrzynki, kiedy kończę czytać „Vårt Land”, to znaczy około wpół do dziewiątej.
Wisting zanotował: „czas zgonu – sobota 08:30 do poniedziałku 08:30”.
– Widziałem go w sobotę rano, ale
7
Nazwa towarzystwa ubezpieczeniowego.