Niewierni. Vincent V. Severski
Читать онлайн книгу.zamierza się ujawnić. Sam Carl nie był współpracownikiem rosyjskich służb. Natomiast Rosjanie prawdopodobnie wiedzieli, że jest on oficerem szwedzkiego wywiadu, i Garbinowowi kategorycznie zakazano jego eliminacji. Sprawa ta jest obecnie przedmiotem szczegółowego badania, ponieważ Carl osobiście prowadził najważniejszą szwedzką agenturę w obwodzie kaliningradzkim. Ma to szczególne znaczenie, gdyż Hans nigdy nie poinformował Moskwy, że jego syn jest oficerem szwedzkiego wywiadu. Wciąż otwarte pozostaje zatem pytanie, dlaczego Rosjanie chcieli zabić Hansa Jorgensena, chociaż nie wiedzieli, że ma zamiar zdezerterować, a postanowili oszczędzić jego syna Carla. Partnerzy poinformowali nas, że nie wykluczają wersji, iż Rosjanie mają agenta wewnątrz szwedzkich służb i zorientowali się, że Hans jest rozpracowywany. W związku z tym Svensson spytał, czy możemy podobną analizę przeprowadzić w naszej służbie.
Poinformowałem wówczas partnerów, że oczywiście takiej analizy dokonamy, jednakże Jorgensenem zainteresowaliśmy się na prośbę strony szwedzkiej. Ponadto aresztowanie agenta Ruperta, z którym się spotkał H.J., nastąpiło już po wydarzeniach w Åkersberdze. Zatem wyciek z naszej strony jest mało prawdopodobny. O sprawie Jorgensena wiedziały w AW trzy osoby. Zapewniłem jednak partnerów, że sprawę zbadamy dogłębnie i o wszystkim ich poinformujemy.
Olaf Svensson ujawnił, że Hans Jorgensen przekazał uratowany z pożaru przy pomocy H. Mardana zbiór bezcennych dokumentów, a w szczególności notatnik, który prowadził skrupulatnie od lat. W notatniku tym, nazwanym „Berlingske-Posten 1953”, H.J. zapisywał wszystkie czynności, które wykonywał. Ponieważ był uplasowany w Urzędzie Imigracyjnym, specjalizował się w przygotowywaniu i legalizowaniu przerzucanych na Zachód radzieckich i rosyjskich nielegałów. Partnerzy prowadzą w tej chwili szczegółową analizę tego dokumentu, ale już wstępnie oceniają, że jest to materiał o ogromnym znaczeniu operacyjnym. Dodatkowo H.J. mimo podeszłego wieku ma doskonałą pamięć i przejawia wolę współpracy.
W związku z tym partnerzy, za zgodą premiera, podjęli decyzję o utajnieniu sprawy Jorgensenów. Następnego dnia zwołana została konferencja prasowa, na której oficjalnie poinformowano o śmierci Hansa Jorgensena, Carla Jorgensena i Igora Garbinowa oraz nadano wydarzeniom w Åkersberdze charakter kryminalny.
Jak się później okazało, Garbinow i „Blizna” dotarli do domu Jorgensena skradzioną łodzią motorową, którą później odnaleziono zatopioną u wybrzeży Wysp Alandzkich. Na tej podstawie partnerzy zakładają, że „Blizna” wydostał się tą łodzią do Rosji przez Finlandię. Brak bliższych danych na temat tego człowieka. Wiadomo, że jest brutalny, bezwzględny i wyjątkowo niebezpieczny. Zdjęcia z kamer są słabe i zniekształcone efektem „rybiego oka”, lecz partnerzy pracują nad stworzeniem portretu „Blizny”. Nie ustalono, który z nich zamordował oficera Säpo. Media zostały poinformowane ogólnikowo, że funkcjonariusz zginął w walce. Formalnie prokuratura umorzyła śledztwo w związku ze śmiercią sprawcy, tj. Garbinowa. W ocenie partnerów to najsłabszy punkt prowadzonej operacji, ponieważ Rosjanie prawdopodobnie wiedzą, że oficer zginął w wyniku podcięcia gardła. „Blizna” wydostał się, ale nie wiadomo, jaką wersję wydarzeń przedstawi swoim przełożonym w Moskwie.
Głos zabrała Linda Lund.
Zapytana, dlaczego Jorgensen zdecydował się przejść na naszą stronę, potwierdziła, że był to wynik jego głębokiej przemiany psychicznej, na którą miało wpływ wiele czynników. Sprawa ta jest przedmiotem głębokiej analizy psychologicznej i faktograficznej. Już teraz jednak widać, jakie były dwa zapewne najważniejsze czynniki. Po pierwsze, H.J. bał się, że Rosjanie się zorientują, kim jest jego syn (pracował przecież na kierunku rosyjskim), i niewykluczone, że tak właśnie się stało. Po drugie, H.J. otrzymał od Ruperta kopię dokumentu (raport profesora Bardy), w którym jest mowa o jego rodzinnej wsi Miedwiedki na Grodzieńszczyźnie. Jorgensen przeczytał w nim, że mordu na mieszkańcach tej wsi dokonało NKWD w przebraniu polskich partyzantów. Zginęła wtedy cała jego rodzina. Nie wiedział o tym i przez całe życie o zbrodnię obwiniał Polaków. Na tej osobistej tragedii zbudował całe swoje późniejsze życie, które wiódł i tak pełne wątpliwości aż do dnia, kiedy pojął, co się stało w Miedwiedkach. Zrozumiał, że nazywa się Hans Jorgensen, a nie Andriej Wołkowski.
To zadziwiające, z jaką swobodą Linda poruszała się w temacie – pomyślał Konrad. Szkoda, że tak sucho streściłem to, co mówiła. Piękna dziewczyna! Już gdzieś widziałem ten typ urody… Nawet mówiąc o naszych historycznych sprawach, używała właściwej terminologii… chociaż to Szwedka…
Partnerzy nie wątpią w szczerość Hansa i Carla. Obaj dwukrotnie przeszli badania na wariografie z wynikiem negatywnym. Niemniej jednak w sprawie pozostało tak wiele znaków zapytania, a materiał wywiadowczy jest tak szokujący (właściwie O.S. użył słowa „przerażający”), że jeszcze długo trzeba będzie pracować nad uwiarygodnieniem źródła jego pochodzenia (H.J.). Partnerzy zdają sobie sprawę, że nie są w stanie przeprowadzić tego sami. Nie chcą też na razie angażować Amerykanów ani Anglików, którzy mają wprawdzie duże doświadczenie w pracy na kierunku rosyjskim, ale to właśnie oni byli głównym obiektem zainteresowania H.J.
„Jak zwykle pozwolił pan sobie zabardzo naczelniku!” – Konrad przeczytał na marginesie adnotację generała Pęka, zapewne świadczącą o głębokiej dysleksji.
Może… może nawet miał rację! – pomyślał.
Per Gustavsson (KSI).
Poinformował, że Carl Jorgensen jest wciąż komandorem Szwedzkiej Marynarki Wojennej i oficerem wywiadu. Wszystko to, co się zdarzyło tamtego dnia, było dla niego potężnym wstrząsem. Wciąż jest pod opieką psychologów, podobnie jak jego konkubina Sophie Lundberg. Mimo to radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Powstała niezwykła sytuacja, z którą partnerzy nie wiedzą jeszcze, jak sobie poradzić. Carl Jorgensen i Hans właściwie przestali istnieć, gdyż oficjalnie spłonęli w domu w Åkersberdze i zostali pochowani w Jakobsbergu. Jednocześnie Hans Jorgensen nabył swoje nazwisko na drodze przestępstwa popełnionego w Niemczech. Czy zatem Carl Jorgensen nosi to nazwisko zgodnie z prawem? Hans Jorgensen nazywa się Andriej Wołkowski, ale nie ma na to żadnych dowodów, a jego wieś nie istnieje. Jak stwierdził z pewnym rozbawieniem P.G., aby uregulować status Jorgensenów, trzeba by zmienić cztery punkty w konstytucji Szwecji, pięć ustaw i ogromną liczbę innych przepisów. To jest z oczywistych powodów niemożliwe. Partnerzy poszukują prawnych możliwości uregulowania tej kwestii.
Najważniejszym problemem pozostaje wyjaśnienie, dlaczego Rosjanie zdecydowali się na likwidację Hansa Jorgensena, a nie mieli tego samego zamiaru wobec Carla. Dodatkowo przy zwłokach Garbinowa znaleziono urządzenie z nieznanym dotąd szwedzkim specjalistom, co podkreślił G., środkiem chemicznym mogącym wywołać atak serca. Rosjanie mogli przecież wezwać H.J. do Moskwy, mogli też go porwać, a tymczasem zdecydowali się na jego eliminację w tak spektakularnych okolicznościach. Według oceny partnerów pośpiech w ich działaniu wskazywał, że czegoś się obawiali i nie ufali H.J. Ich determinacja musiała być czymś sprowokowana. Najbardziej prawdopodobna jest wersja, że Rosjanie odkryli, iż Carl jest oficerem szwedzkiego wywiadu, i dokonali analizy wszystkich informacji, jakie na jego temat przekazywał H.J. Mogli uznać, że H.J. ukrywał to z powodów osobistych, bo nie chciał narażać syna. Tak czy inaczej Carl nie byłby użyteczny dla Rosjan, gdyby Hans nie powiedział mu o sobie prawdy, a mieli podstawy się obawiać, że Carl nie przeszedłby na ich stronę. Wówczas straciliby ich obu wraz z całą wiedzą, jaką posiadają. Byłoby lepiej, gdyby Hans zmarł na atak serca, bo Rosjanie zabraliby swoje dokumenty i dopiero wtedy przystąpili do kontruderzenia i werbunku Carla, opierając się na materiałach, jakie mieli na jego ojca. Ta wersja oznacza zatem, że Carl był rozpracowywany i któryś z jego agentów w Kaliningradzie jest podstawiony przez Rosjan. A może nawet niejeden. Kolejne pytanie, na które usiłują odpowiedzieć sobie partnerzy, to dlaczego Garbinow i „Blizna”, mimo że zabili policjanta w hotelu i wiedzieli, że postawili w stan gotowości całą Szwecję, podjęli ryzyko dokończenia akcji. Najwyraźniej musieli mieć takie rozkazy. Oznacza to ni mniej, ni więcej,