Samobójstwo. Wiktor Suworow
Читать онлайн книгу.jako święta, nie uda się napisać.
Nigdy.
Po prostu dlatego, że nie mogą istnieć dwie prawdy.
[13] Historia Wielkiej Wojny Narodowej…, t. 1, s. 583.
[14] Ibid., s. 584.
[15] Ibid., s. 585.
[16] Ibid., s. 605.
[17] „Wojenno-istoriczeskij żurnał”, nr 12/1989, s. 95.
[18] Sowietskije Wojenno Wozdusznyje Siły w Wielikoj Otieczestwiennoj wojnie, Wojenizdat, Moskwa 1968, s. 13.
[19] Historia Wielkiej Wojny Narodowej…, t. 1, s. 490.
[20] „Krasnaja zwiezda”, 26 grudnia 1996.
[21] „Woprosy istorii”, nr 6/1988, s. 33.
[22] Podczas obrony Moskwy 28 żołnierzy 316. Dywizji Piechoty generała I. Panfiłowa miało zniszczyć 18 czołgów hitlerowskich. Prawie wszyscy zginęli, ale zatrzymali natarcie (przyp. tłum.).
Rozdział 3
Kto pisał naszą historię
Historia ZSRR (prawdziwa historia) w całości składa się z tajemnic.
Tajemnice te w przeważającej części bardzo nieprzyjemnie zaskakują.
„MOSKOWSKIJ KOMSOMOLEC”, 27 PAŹDZIERNIKA 1994
I
Przez wiele lat ostrożnie dopytywałem się u wyższych rangą, dlaczego historia wojny jest u nas okryta tajemnicą. Dlaczego nie wolno zagłębiać się w ten okres dziejów? Czemu istnieją dwie wersje dziejów wojny? I jak to możliwe, żeby obie były prawdziwe?
Otrzymywałem zawsze tę samą odpowiedź: nasi wrogowie także mają swoje tajemnice.
Ano właśnie! Przecież to wrogowie. Burżuje, krwiopijcy, złoczyńcy, imperialiści, podżegacze, wyzyskiwacze robotników, wieszają Murzynów na latarniach, wywołują zaborcze wojny – rzeczywiście mają co ukrywać. Ale my? Wyzwoliciele? Czy mamy brać przykład z podżegaczy? I dlaczego tylko zły przykład? Można by wszak od nich sporo się też nauczyć. Skoro mamy ich naśladować, bierzmy wszystko, również to, co dobre. Brytyjski szeregowy na przykład otrzymuje żołd wystarczający na to, by urlop spędzić nad Morzem Śródziemnym lub na słonecznych atlantyckich plażach. Nie wspomnę o szeregowych, ale czy na przykład nasz rosyjski podoficer może za swój żołd wypocząć w Monte Carlo?
A więc przeklęci imperialiści ukrywają przed światem swoje mroczne dyplomatyczne intrygi, tajne porozumienia, szpiegowskie sukcesy. Nigdy jednak nie przychodziło im do głowy trzymać w tajemnicy liczby czołgów i samolotów, które pół wieku temu zostały zniszczone w czasie działań wojennych lub wylądowały w demobilu.
II
Historia to łańcuch powiązanych ze sobą i wzajemnie uwarunkowanych wydarzeń. My jednak znamy tylko oddzielne fakty, wypadki lub ich fragmenty. Zadaniem badacza jest złożyć z rozsypanych kości szkielet, ze skorup – wazę, z potrzaskanych odłamków – posąg, z poszczególnych faktów – całościowy obraz przeszłości.
Najważniejsze są w tej pracy upór i dociekliwość. A także uczciwe podejście. Gdy te warunki są spełnione, wówczas wszystko układa się jak należy, idzie łatwo i prosto.
Jednakże ta natchniona łatwość towarzyszy badaczowi tylko do chwili, gdy popełni on pierwszy błąd – nieważne, przypadkowo czy rozmyślnie. Jeśli się tak stanie, jeśli okruch rozbitej mozaiki znajdzie się nie na swoim miejscu, od razu wszystko przestaje się układać. Podobnie w arytmetyce, jeżeli w toku obliczeń opuściliśmy gdzieś zero, dalej nic się nie będzie zgadzało, a końcowy wynik okaże się kompletną bzdurą.
Nasza historia, zwłaszcza zaś historia wojny, nie ma charakteru naukowego, gdyż nic się w niej nie zgadza, jedno nie wynika z drugiego. To właściwie stek coraz większych nonsensów. Oto spiżowe, fundamentalne dzieło naszej literatury wspomnieniowej: Wspomnienia i refleksje Gieorgija Żukowa, marszałka ZSRR, czterokrotnego Bohatera Związku Radzieckiego. W chwili rozpoczęcia wojny był on szefem Sztabu Generalnego Robotniczo Chłopskiej Armii Czerwonej, czyli stał na czele mózgu armii. Podstawowym obowiązkiem Żukowa było wiedzieć wszystko o wojsku, gdyż to on miał planować jego działania, kierować nim i je kontrolować. I właśnie Żukow powinien w swoich wspomnieniach zamieścić informacje, ile i jakich mieliśmy czołgów i samolotów, ile dział, karabinów, jakie zapasy amunicji, gdzie znajdowały się lotniska, odwody strategiczne, jak w chwili wybuchu wojny rozlokowane były armie, korpusy i dywizje.
Ale Żukow potrafił opublikować liczącą 700 stron książkę, a o wojnie nie powiedzieć nic. Wszystko osłonił mgłą tajemnicy, nic dziwnego więc, że Wspomnienia i refleksje pełne są bzdur oraz nonsensów.
Lata 1917–1941 to prawie ćwierć wieku. W tym czasie marksiści (wśród nich Żukow) wymordowali dziesiątki milionów ludzi, unicestwili całe warstwy społeczne, całe pokolenia, roztrwonili dziesiątki tysięcy ton złota, zniszczyli wielką kulturę, która dała światu Tołstoja, Gogola, Riepina, Czajkowskiego, zdziesiątkowali środowiska naukowe. Co było tego powodem? Żukow usprawiedliwia owe działania: potrzebne było uzbrojenie. „Od stycznia 1939 do 22 czerwca 1941 roku jednostki Armii Czerwonej zostały wyposażone w ponad 7 tysięcy czołgów”[23]. „Według zweryfikowanych danych archiwalnych od 1 stycznia 1939 do 22 czerwca 1941 roku na uzbrojenie Armii Czerwonej przemysł przekazał 17 745 samolotów bojowych”[24].
Trzeba tutaj zaznaczyć, że Armia Czerwona otrzymywała uzbrojenie również przed 1 stycznia 1939 roku. I to bynajmniej nie przestarzałe. Czołgi i samoloty, w które została wyposażona w latach 1936–1938, wyprodukowano od trzech do pięciu lat wcześniej. Ale tego Żukow nie wspominał ani nie analizował. A przecież zgodnie z ogólnie przyjętymi normami było to zupełnie nowe, absolutnie nowoczesne uzbrojenie, zwłaszcza w porównaniu z przestarzałym uzbrojeniem Niemiec. Także i to, co wojsko otrzymywało do przemysłu zbrojeniowego przed 1936 rokiem, było wcale przyzwoite. Żeby nie być gołosłownym: wojna toczyła się na czołgi, a sercem czołgu jest silnik. Radziecki czołg BT-2, który trafił do jednostek w 1933 roku, miał silnik M 5 o mocy 400 KM. Do końca 1942 roku, czyli do bitwy pod Stalingradem, która stała się punktem zwrotnym w dziejach wojny, ani jeden seryjny czołg niemiecki nie miał silnika o takiej mocy.
Na temat liczby czołgów i samolotów w armiach Niemiec i ich sojuszników Żukow wspomina dwa razy. Na stronie 237 pisze o 3712 czołgach i działach pancernych (informacja nieco przekłamana) i 4950 samolotach (informacja mocno przekłamana). Następnie, podając te same liczby, stwierdza, że przewaga liczebna wojsk nieprzyjaciela była ogromna – pięcio-, sześciokrotna, a nawet większa, zwłaszcza jeśli chodzi o czołgi, artylerię, samoloty.
Pochodząca od Żukowa wersja o pięcio-, sześciokrotnej przewadze przylgnęła na dobre do naszej historii. Ale nie przyjmujemy tych danych na wiarę. Niemieccy generałowie zgromadzili 3712 czołgów. Składały się na tę liczbę pojazdy wyprodukowane przez niemiecki przemysł zbrojeniowy w okresie przedwojennym oraz zdobyte w całej podbitej Europie podczas działań wojennych. Armia Czerwona zaś w ciągu dwóch i pół roku poprzedzających agresję niemiecką otrzymała ponad 7000 czołgów. Ale dostawała je również wcześniej. O jakiej więc pięcio-, sześciokrotnej przewadze Niemców mowa?
Z samolotami sprawa wygląda jeszcze zabawniej. 22 czerwca 1941 roku na froncie wschodnim Niemcy mieli ich 2510. Żukow, nie powołując się na żadne źródła, podaje liczbę 4950. Jeśli nawet uwierzymy, że to prawda, i zapomnimy o samolotach, w które została wyposażona Armia Czerwona przed 1 stycznia 1939 roku, to i tak liczba 4950 nie może być pięcio ani sześciokrotnie większa niż 17 745.
Pytanie: Kto to pisał?
III
Już słyszę głosy