O miłości. Charles Bukowski

Читать онлайн книгу.

O miłości - Charles  Bukowski


Скачать книгу

      żeby Kolumb wyszedł na dziecko idiotę,

      czy mogę teraz powiedzieć

      że skoro krzyczałem w noc

      a oni nie usłyszeli

      czy mogę teraz powiedzieć

      że pamiętam tamten nóż

      i siedzę w chłodnym pokoju

      i trę palcami w takt gwizdka zegara

      i spokojnie myślę o

      Ajaksie i plwocinach

      i o kolejowych kurach po drugiej stronie złotych szyn,

      a moja prawdziwa miłość jest w Atenach

      w 600

      n. albo p.

      kiedy za oknem

      gołębie potykają się w locie

      a drzwiami

      które przeczekują pusty pokój,

      róże nie mogą

      wejść ani wyjść

      albo o miłości, molach czy błyskawicy –

      nie chciałbym urwać na westchnieniu

      ani na uśmiechu; czy takie nic

      jak mole i ludzie

      istnieje niby pomarańczowy blask słońca na papierze

      podzielony przez dziewięć?

      od Aten dzieli mnie wiele kilometrów

      i jedna śmierć.

      a stoły są brudne jak diabli

      pościel i naczynia też,

      ale ja się śmieję: to wszystko na niby;

      ale jest, podzielone przez dziewięć

      albo sto:

      czyste pranie to miłość

      która się nie drapie

      wzdychając.

      śpiąca

      w nocy siedzę na łóżku i słucham jak

      chrapiesz

      poznałem cię na dworcu autobusowym

      a teraz podziwiam twoje plecy

      chorobliwie białe i splamione

      dziecinnymi piegami

      gdy lampa składa nierozstrzygalny

      smutek świata

      na twój sen.

      nie widzę twoich stóp

      muszę zgadywać, że są

      przeurocze.

      do kogo należysz?

      jesteś prawdziwa?

      myślę o kwiatach, zwierzętach, ptakach

      wszystkie wydają się więcej niż dobre

      i tak wyraziście

      prawdziwe.

      ale nic na to nie poradzisz, że jesteś

      kobietą. każdemu przydzielono rolę

      czegoś. pająka, kucharza.

      słonia. jakby każdy z nas był

      obrazem i wisiał gdzieś na

      ścianie w galerii.

      ... a teraz obraz się przewraca

      na wznak i nad zgiętym łokciem

      widzę ½ ust, jedno oko i

      prawie nos.

      reszta ciebie tkwi

      w ukryciu

      ale wiem że jesteś

      współczesnym, nowoczesnym żywym

      dziełem

      może nie nieśmiertelnym

      ale jednak

      się kochaliśmy.

      proszę dalej

      chrap.

      a tu balanga – automaty, czołgi, armia

      w starciu z ludźmi na dachach

      gdyby miłość mogła sięgać do końca arkusza papy

      albo chociaż do granic sensu

      ale to się nie uda

      nie ma szans

      za dużo facetów zadziera nosa

      za dużo kobiet zadziera nogi

      tylko w specjalnych sypialniach

      za dużo much na

      suficie i jeszcze mamy to gorące

      Lato

      a rozruchy w Los Angeles

      ustały tydzień temu

      palili wtedy domy i zabijali policjantów i

      białych a

      ja właśnie jestem biały i raczej niezbyt się

      podnieciłem bo jestem biały i biedny

      i płacę za to że jestem biedny

      bo staram się stawać na rękach dla cudzej zabawy jak

      najrzadziej

      więc jestem biedny na własne życzenie i chyba

      w ten sposób to mniej

      boli

      więc ignorowałem rozruchy

      bo czułem że i czarni i biali

      chcą wielu rzeczy które mnie

      nie ciekawią

      i jeszcze mam tu kobietę która bardzo się podnieca

      dyskryminacją Bombą segregacją

      wiesz no wiesz

      daję jej gadać dopóki mnie to nie

      zmęczy

      bo niezbyt mnie obchodzi

      utarta odpowiedź

      albo te samotne otumanione istoty które lubią dołączać do

      SPRAWY po prostu dlatego że sprawa je wyciąga z ich

      zaślinionego

      debilizmu w nurt

      działania. a ja lubię mieć czas pomyśleć, myśleć, myśleć...

      ale tu naprawdę była balanga – broń maszynowa, czołgi,

      armia w starciu z ludźmi na dachach...

      to samo, co zarzucaliśmy Rosji. no, to jest

      w sumie parszywa gra i nie wiem, co robić, poza tym

      że według jednego kumpla którejś nocy powiedziałem

      po pijaku: „Nigdy nikogo nie zabijaj, choćby ci się zdawało że

      to jest ostatnie albo jedyne wyjście”.

      śmiejcie się. proszę bardzo. może was ucieszy

      że miewam nawet wyrzuty sumienia kiedy zabijam

      muchę. mrówkę. pchłę. a jednak ciągnę dalej. zabijam je i

      ciągnę


Скачать книгу