Głód. Graham Masterton

Читать онлайн книгу.

Głód - Graham  Masterton


Скачать книгу
pokoju. Season stała w miejscu, czekając, aż Ed coś powie.

      – Jutro pojadę do Wichita, do doktora Bensona – odezwał się wreszcie. – Skoro mam starać się o ekstra odszkodowania, myślę, że powinienem dowiedzieć się o tej zarazie wszystkiego, co tylko jest możliwe.

      – Oczywiście – stwierdziła Season. W jej głosie brzmiała dziwna, smutna nuta.

      – Chcesz pojechać ze mną? – zapytał Ed. – Mogłabyś zrobić jakieś zakupy w centrum handlowym.

      – To zależy od tego, o której godzinie tam pojedziesz. O jedenastej muszę wsiąść w samolot do Los Angeles. Startuje z Wichita Midcontinental Airport.

      – Season? – zawołał ją nagle niecierpliwym, natarczywym głosem. Odwróciła się jednak i zamknęła za sobą drzwi sypialni. – Season? – powtórzył, wiedząc jednak, że nie może go już usłyszeć.

      ROZDZIAŁ V

      Senator Jones powrócił do swojego wielkiego salonu, urządzonego z przepychem w stylu marokańskim. Cała podłoga wyłożona była różnokolorowymi płytkami, okna zasłaniały północnoafrykańskie draperie, a stoły miały blaty z brązu. Senator stał przez chwilę nieruchomo, po czym zapalił cygaro.

      – No i co?

      To pytanie zadała rudowłosa dziewczyna ubrana w jedwabną, szmaragdowozieloną suknię. Dziewczyna siedziała wygodnie na wielkiej otomanie.

      – Co no i co? – mruknął senator, rozpalając hawańskie cygaro.

      – Któż to telefonował do ciebie, na tyle ważny, że zdecydowałeś się przerwać na tak długo rozmowę z twoją ulubioną dziennikarką? Zwykle, kochanie, nie ma cię w takich chwilach nawet dla prezydenta.

      – Prezydent jest demokratą – warknął senator Jones. – A poza tym cholernym, tępym półgłówkiem.

      – Aha, a więc teraz telefonował republikanin. Na dodatek inteligentny.

      – Gdybym powiedział ci, kto to był i dlaczego do mnie zatelefonował, nie oglądając się na nic, pobiegłabyś do tej swojej gazety i natychmiast to wydrukowała.

      – Śmierdzi skandalem.

      – Nie jest to ani odrobinę bardziej skandaliczne niż wszystko, co dzieje się w amerykańskiej polityce. Wymień mi jakiekolwiek ważne wydarzenie w polityce od siedemdziesiątego szóstego roku, które nie miało otoczki skandalu. To właśnie skandale uczyniły ten naród wielkim.

      Senator umieścił swoje potężne cielsko w szerokim, rzeźbionym dębowym fotelu, przykrytym derką przypominającą kapy zakładane na grzbiety wielbłądów. Założył nogę na nogę, pomagając sobie przy tym prawą ręką, po czym przez kilka długich chwil palił w milczeniu cygaro. Od urodzenia był człowiekiem potężnej budowy. U góry, w jego gabinecie, znajdowały się fotografie prezentujące go jako obrońcę w zespole piłkarskim Washbum University. Patrzył z nich poważny, silny młody człowiek o grubych wargach i brwiach, które wyglądały, jakby ktoś po prostu przejechał grubym czarnym pisakiem w poprzek fotografii. Równie atletycznie wyglądał wówczas, gdy pracował w firmie prawniczej swego ojca, w Topeka. Kiedy jednak w 1956 roku, w czasach prezydentury Eisenhowera, został jednym z najmłodszych w historii kraju członkiem Izby Reprezentantów, szybko nauczył się korzystać z owoców politycznego sukcesu. Podobnie szybko nauczył się wcinać niezliczone ilości steków, homarów i trufli i pijać doskonałe wina najlepszych roczników. Kiedy kadencja Ike’a dobiegała końca, Jones miał już dwieście pięćdziesiąt funtów żywej wagi i kpiarze z Waszyngtonu mówili o nim: „Shearson Jones, spółka z ograniczoną odpowiedzialnością”. Słynne było jego zdjęcie w „Timesie”, przedstawiające go jako przewodniczącego posiedzenia jakiegoś komitetu, z brzuchem tak obwisłym, że fotografię zatytułowano: „Reprezentant z Kansas i jego przyjaciel”.

      Jones mógł sobie mieć nadwagę, jednak mocno trzymał się na nogach, i fizycznie, i politycznie. Długie godziny, które spędzał na posiłkach, nie były czasem straconym, gdyż partnerów do nich wybierał sobie niezwykle starannie. W dniu, w którym prezydentem został Kennedy, Jones był już znany jako najtwardszy i najbardziej kompetentny negocjator w Kongresie. Zasadniczą bazą jego wpływów był Departament Rolnictwa, gdzie zawarł skomplikowane i trwałe alianse z najbardziej wpływowymi przedstawicielami biurokracji, pozostającymi w cieniu oficjałami, którzy naprawdę decydowali o losach kraju. W 1964 roku wygrał wyścig do fotela senatorskiego i w okresie rządów Johnsona zawarł wiele przyjaźni z najpoważniejszymi demokratami z Południa, którzy kontrolowali Komitet Rolnictwa w Kongresie. W roku 1971 był on jedną z czołowych postaci małej, lecz niezwykle wpływowej grupy senatorów, którzy zablokowali próby obalenia albo uregulowania na nowo obowiązującego współczynnika stosunku przychodów do wydatków, określającego rentowność każdej farmy zbożowej w Stanach Zjednoczonych. Współczynnik określany na dotychczasowych zasadach zwykle wykazywał fatalny stan farm, niezależnie od stanu faktycznego, co było powodem wielu nadużyć i wypłat nieuzasadnionych dotacji z funduszu federalnego. W roku 1973 wypłaty te osiągnęły rekordowy poziom dwudziestu pięciu miliardów dolarów.

      Współczynnik nie wykazywał, że im większa jest farma, tym większe osiąga zyski. Nie mógł też wykazać, oczywiście, że właściciele największych farm płacili Shearsonowi Jonesowi setki tysięcy dolarów łapówek, aby utrzymywał ich subsydia. Jak oceniał Jones, do końca 1973, kiedy to federalny program ochrony farm został w końcu zmieniony na mocy Aktu o Ochronie Rolnictwa i Konsumpcji, uzyskał on w ten sposób siedem milionów dolarów wolnych od podatku łapówek.

      Mówiono, że kolejny milion uzyskał na nielegalnej sprzedaży ryżu do Północnego Wietnamu, ale dokładne śledztwo, przeprowadzone przez „Washington Post”, utknęło w martwym punkcie z powodu braku konkretnych dowodów. Shearson Jones powstał ze swego miejsca w Senacie i wyciągnął w górę pięści, wzywając Boga, aby go natychmiast ukarał, jeśli kiedykolwiek brał udział we frymarczeniu zbożem lub ryżem.

      Obecnie Shearson Jones był potężnym, łysiejącym, energicznym, wręcz porywczym mężczyzną, znajdującym się u szczytu kariery. Kilkakrotnie wymieniano jego nazwisko jako ewentualnego kandydata na wiceprezydenta, jednak „The New York Times” z góry wykluczał możliwość objęcia przez niego najważniejszego urzędu. „Zbyt gruby w czasach, które wymagają skromnych bohaterów” – pisano.

      Długą ciszę przerwała wreszcie rudowłosa dziewczyna.

      – Co teraz będziesz robił? Pocałujesz mnie? Wykopiesz za drzwi? A może zamierzasz tak siedzieć i ssać to śmierdzące cygaro przez resztę nocy?

      – Myślę – odparł Shearson.

      – Och, myślisz? W samym środku tego romantycznego wieczoru zebrało ci się na myślenie?

      Zignorował tę złośliwość.

      – Zrób mi drinka – zarządził. – Muszę jeszcze gdzieś zatelefonować.

      Wstała z otomany, podeszła do senatora i pocałowała go w sam środek łysiejącego czoła. Na rzęsach zebrały mu się błyszczące krople potu i wciąż czuć było od niego czosnkiem, którego nie pożałował sobie na lunch. Patrzył na nią przez chwilę i wydał z siebie aprobujące „uhm”, jednak nie wkładając w to nadmiaru entuzjazmu; był przyzwyczajony do tego rodzaju pieszczot ze strony młodych dziewcząt. Był bardzo bogaty i bardzo potężny, i mimo swej potężnej tuszy, o dziwo, bywał atrakcyjnym kąskiem dla najbardziej nawet wybrednych dziewcząt. Jedna z jego kochanek określiła chwile spędzone z nim w łóżku jako „coś pośredniego pomiędzy ujeżdżaniem Moby Dicka na wzburzonym morzu a podskakiwaniem na wielkiej puchowej poduszce”.

      Dellę McIntosh poznał przed zaledwie czterema dniami. Widywał ją już wcześniej, oczywiście, ponieważ była szefową waszyngtońskiego oddziału „Kansas City Herald-Examiner” i gdziekolwiek by urządzał konferencje prasowe czy rozdawał nagrody albo przemawiał


Скачать книгу