Z dala od świateł. Samantha Young
Читать онлайн книгу.dawno powinnam była się pozbyć. Skrzywiłam się, kiedy objął mnie ramieniem i przytulił się do mojego policzka.
– Powinnaś porozmawiać z mamą – wyszeptał i delikatnie pocałował mnie za uchem.
Patrzyłam na niego gniewnie, nie poddając się jego pieszczotom.
– Jedzie od ciebie ziołem i tanimi perfumami.
Oparł podbródek na moim ramieniu. Moje dziwaczne oczy spotkały się z jego pięknymi, zielonymi. Zieleń w czerwonej obwódce od marihuany. Mimo to nadal wyglądał zabójczo. Złotawa cera, wysoki, szczupły, umięśniony, z gęstymi ciemnoblond włosami, które wystarczyło przeczesać dłonią, żeby wyglądały na starannie ułożone. Uosabiał przystojnego muzyka z opinią niegrzecznego chłopca i potrafił doskonale wykorzystać ten wizerunek.
– Napalona fanka – wymamrotał tuż przy moim uchu.
Jego głos brzmiał smutno.
Jak to możliwe, że tak bardzo nienawidziłam kogoś, kogo tak mocno kochałam?
Oderwałam wzrok od jego oczu i ogarnęłam spojrzeniem nas oboje.
Byliśmy sensacją mediów społecznościowych: #Miclar.
Micah nie był zdolny powstrzymać się przed flirtowaniem ze mną podczas wspólnych wywiadów, a nawet kiedy byliśmy razem na scenie. Fani i media natychmiast wykombinowali, że coś się między nami dzieje. Wszyscy chcieli, żebyśmy zostali parą, i wyrażali wielkie rozczarowanie, kiedy zdjęcia w brukowcach pokazywały nas z innymi ludźmi. My? Parą?
Na samą myśl o tym chciało mi się śmiać.
Jako para ponieśliśmy totalną porażkę.
Co wydawało się tym bardziej przygnębiające, że byliśmy w sobie zakochani.
Patrząc na niego, nagle zobaczyłam go sprzed pięciu lat, jako mojego siedemnastoletniego najbliższego przyjaciela. Przyjaźniliśmy się od czasów gimnazjum, założyliśmy zespół, kiedy mieliśmy po czternaście lat, i harowaliśmy, żeby odnieść sukces. Rozmawialiśmy tylko o tym. Tylko tego pragnęliśmy.
Jednak kiedy doszliśmy do siedemnastki, oprócz marzeń o sukcesie zespołu pojawiły się zazdrość i uraza, za każdym razem, kiedy któreś z nas umówiło się z kimś innym. Wreszcie którejś nocy Micah nie zdołał już dłużej tłumić swoich uczuć i powiedział mi, że mnie kocha. Nie chciałam go okłamywać, więc odwzajemniłam się takim samym wyznaniem. Przyznałam się też do swoich obaw, że nasz związek zaszkodzi zespołowi. Micah się z tym zgodził. Uznaliśmy, że zespół jest najważniejszy, i to się sprawdziło, ponieważ trzy miesiące później podpisaliśmy umowę z wytwórnią płytową. Po kolejnych ośmiu miesiącach ukazał się nasz pierwszy album.
I cały ten czas dręczyły nas zazdrość, urazy i żal, aż pewnej nocy, trzy lata temu, poszliśmy do łóżka po okropnej, pełnej wrzasków awanturze w berlińskim hotelu. Potem mało nie zwariowałam, stale się zastanawiając, czy nasz związek to nie jest fatalny błąd, który zniszczy dopiero co rozpoczętą karierę. Kłóciliśmy się, aż w końcu powiedziałam mu, że nie możemy być razem. A najgorsze było to, że wkrótce po tym, jak od niego wyszłam, zrozumiałam, jakie to idiotyczne stawiać zespół przed ukochaną osobą.
Wróciłam więc, żeby przeprosić, dać szansę naszej miłości i… zastałam go pieprzącego jakąś groupie w pokoju hotelowym.
Od naszego zerwania ciągle karał mnie przelotnymi romansami z byle kim, a ja przez jakiś czas nie pozostawałam mu dłużna. Przestałam, ponieważ wpędzało mnie to w przygnębienie i jeszcze większą samotność. Trudno było mi znaleźć kogoś, z kim stworzyłabym prawdziwy związek.
Dopóki nie pojawił się Max.
Jak po czymś takim mogłam nadal kochać Micah? Nienawidziłam go, ale chyba tylko dlatego, że jednocześnie nadal go kochałam.
Pocałował mnie lekko w policzek, przesuwając wargi w kierunku moich ust. Jego ramię obejmowało mnie teraz mocniej.
– Tak bardzo cię kocham – jęknął, jakby poczuł nagły ból.
Odsunęłam się od niego gwałtownie i odepchnęłam jego ramię.
– Nie kochasz mnie. Kochasz tylko siebie.
Wyprostował się i włożył ręce do kieszeni dżinsów.
– Nieprawda. – Był wyraźnie urażony.
To był stały problem w przypadku mojego ni to wroga, ni to ukochanego. Czasami wykłócał się ze mną zażarcie, innym razem reagował tak, że czułam się, jakbym skopała słodkiego szczeniaczka.
– Właśnie przeleciałeś jakąś fankę, a teraz stoisz tu i mówisz, że mnie kochasz. Nie widzisz w tym nic dziwnego?
– Jedno nie ma z drugim nic wspólnego. To był anonimowy seks bez zobowiązań. A ty jesteś suką bez serca, która mnie dręczy i torturuje.
Ukazała się jego druga twarz. Znów był podły i złośliwy. Drgnęłam i odwróciłam wzrok.
– Przepraszam – wyszeptał. – Nie wiem, dlaczego to powiedziałem.
Ponieważ nasz związek był kompletnie popieprzony. Tak popieprzony, że nie dało się nic z nim zrobić.
Odsunęłam stołek od blatu toaletki, wstałam i wygładziłam spódnicę.
– Zaraz wychodzimy na scenę.
– Przykro mi z powodu Maxa – powiedział Micah. – Zawaliłem sprawę. Starałem się mu wytłumaczyć, jak jest naprawdę.
Max był głównym wokalistą Talking Trees. Zaczęliśmy się spotykać osiem miesięcy wcześniej i to ja załatwiłam jego zespołowi koncerty z nami. Był przemiłym, spokojnym chłopakiem o artystycznej duszy. Jego towarzystwo działało na mnie kojąco i dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Pomagał mi znosić te wszystkie wariactwa, które niesie ze sobą sława. Wiedziałam, że on nigdy by nie pozwolił, żeby żądza sukcesu wpłynęła na jego artystyczne przekonania. Nie wiedziałam, czy go kocham, ale od dawna nie byłam z nikim tak szczęśliwa jak z nim.
Dopóki Micah nie zaczął mu mieszać w głowie i nie zaszczepił przekonania, że nadal coś nas łączy. Któregoś dnia pocałował mnie i wmówił Maxowi, że z entuzjazmem odpowiedziałam na jego pocałunek. Okazało się to gwoździem do trumny. Max nawet mi uwierzył, że odepchnęłam Micah i wcale nie chciałam się z nim całować, ale i tak ze mną zerwał, bo miał już dosyć tych wszystkich dramatycznych scen. Trudno go za to winić.
Przez całą trasę musiałam znosić obecność mojego byłego chłopaka, ponieważ Micah znów zachował się jak mały chłopiec.
– Już nie chodzi o Maxa. – Ominęłam go i chciałam wyjść z garderoby, ale zatrzymały mnie jego słowa.
– Myślisz, że nie widzę, jaka jesteś smutna? Widzę to. Sky, znam cię lepiej niż ktokolwiek inny.
Wiedziałam, że on wie… i właśnie dlatego go nienawidziłam. Łzy gniewu napłynęły mi do oczu.
– A czy to chociaż trochę cię obchodzi?
Westchnął z pełną żalu, ale zdecydowaną miną.
– Szczerze mówiąc, najbardziej się obawiam, jaki to będzie miało wpływ na zespół, więc postaraj się nad sobą panować.
Serce mi się ścisnęło, kiedy zobaczyłam jego samolubne podejście.
Już miałam odejść, gdy nagle odezwała się moja komórka. Zamierzałam to zignorować, więc szybko otworzyłam drzwi. Nagle drogę zastąpiło mi dwóch mężczyzn w garniturach.
Na widok ich ponurych